Działanie alkoholu w istocie rzeczy to tłumienie czynności nerwowej, polegające na spowolnieniu przekaźnictwa neurohormonalnego. Właśnie dlatego u osób, które zdecydują się na wypicie tak popularnego środka pojawia się uczucie rozluźnienia, lekkości, euforii. Jednak alkohol jedynie tłumi emocje, nie rozwiązuje problemów. Niektórzy sięgają po niego, widząc w nim panaceum na wszystkie swoje lęki, lecz szybko zaliczają spotkanie z smutnym, realnym światem. Choć w przypadku napastnika Królewskich to spotkanie nastąpiło w sposób dość nieoczekiwany i nad wyraz szybki.
- Ku*wa, kto tu nastawiał tych szafek? - wybełkotał ostatkiem sił, pocierając ranne żebra. Leżał na zimnej podłodze, nie mając siły na wykonanie najmniejszego ruchu. Przed oczami miał jedynie rozmazany obraz, który wydawał się dużą, kolorową plamą. Alkohol zdecydowanie przejął jego umysł, niczym terrorysta niszcząc każdy jego fragment. Nagle jednak zaczął działać w sposób niestandardowy. Mężczyzna ujrzał w drzwiach postać, którą przecież tak dobrze znał. Tym razem jednak wyglądała całkowicie inaczej. Była smutna, pokryta czarnym tuszem, który spływał po jej twarzy razem z potokiem łez. Podniósł się na łokciach, jakby chcąc dojrzeć każdy szczegół. Wciąż nie mógł zrozumieć dlaczego widzi akurat tą postać. Przecież umiał o niej nie myśleć, umiał żyć swoim życiem. Więc dlaczego umysł stworzył przed nim właśnie tą zjawę? Resztkami sił przyczołgał się bliżej niej, jakby chcąc się upewnić, że na pewno jest jedynie dziwnym wyobrażeniem jego chorej psychiki. Zanim jednak zdążył dotknąć choćby mały fragment jej ciała, usłyszał jej delikatny głos.
- Cristiano, co ty z siebie zrobiłeś? - westchnęła, spoglądając na kompletnie pijanego mężczyznę. Wydawała się przy tym tak bardzo nierealna, tak bardzo piękna. Niczym anioł stróż, biały wysłannik niebios stała nad nim ze swoim grymasem na twarzy. On jednak nie miał odwagi, by powiedzieć jej choćby słowo. Jedynie spuścił wzrok, chcąc zapaść się pod powierzchnię ziemi. - Przecież nigdy nie piłeś, gardziłeś każdym, kto sięga po alkohol. Cristiano, co się z tobą stało przez te lata? - kontynuowała, siadając obok niego, na twardej i zimnej podłodze. Położyła jego głowę na swoich kolanach, gładząc delikatnie jego wyjątkowo pozbawione żelu włosy. Było mu tak przyjemnie, tak bezpiecznie.
- Widać zmieniłem się. - odburknął, jakby chcąc urwać ten temat. Zamknął swoje czekoladowe oczy, odpływając pod wpływem jej ciepłych dłoni. Chciał, by trwało to wiecznie, by świat okazał się jedynie złym snem.
- Cristiano, powiedz mi prawdę, dlaczego to zrobiłeś? - nie dawała za wygraną. Wzięła jego twarz w dłonie, zmuszając go do spojrzenia w swoje zielone oczy. Ujrzał w nich smutek, po prostu smutek, który niczym zakaźny wirus wkradł się do jego serca.
- Nie chcesz znać prawdy. - odparł słabym głosem, chwytając delikatnie jej dłoń. Zbliżył ją do swojego serca, które waliło niczym oszalałe. - Gdzie jest ten twój Francuz? Czemu z nim nie jesteś? - zapytał z wyrzutem.
- Został w hotelu. - przyznała, odwracając wzrok, jakby chciała coś ukryć.
- Shan, błagam cię, Shan.. - położył dłoń na jej zimnym policzku, by zmusić ją do zbliżenia się do swojej twarzy. - Nie ufaj temu człowiekowi, on nie jest tak krystaliczny, jak ci się wydaje. - wyszeptał wprost do jej ust. Chciał znów poczuć ich słodki smak, który tak bardzo go uszczęśliwiał. Dotknął swoimi wargami jej gorących ust, lecz dziewczyna momentalnie odwróciła głowę, niczym anioł śmierci wysysając z niego całą energię.
- Cris, kochany.. - otarła jego mokre od potu czoło swoją delikatną dłonią. - To nie ma racji bytu. - stwierdziła cichym głosem. Tak cichym, jakby sama próbowała odrzucić od siebie racjonalność swoich słów.
- Byłem przy tobie praktycznie od urodzenia, a nie dałaś mi nigdy nawet malutkiej szansy. Nigdy nie zauważyłaś, że ten debil, który chodzi za tobą krok w krok jest po prostu zakochany? - wyrzucił z siebie, próbując powstrzymać się od łez, do których zmuszało go poczucie beznadziejności. - Nie, ty zawsze miałaś tego debila za zwykłego przyjaciela, niegodnego twojego serca. - odpowiedział sam sobie, próbując podnieść się z ziemi. Próba jednak szybko zakończyła się upadkiem, przy uprzednim strąceniu renesansowego wazonu.
- To nie jest prawda, dobrze o tym wiesz! - zaprzeczyła zdecydowanie. - Nigdy nie byłeś dla mnie tylko przyjacielem. - uklękła obok niego, próbując powstrzymać krew, która wolnym strumieniem ociekała po jego rannej twarzy. - Powinieneś się położyć, Cris. - westchnęła cicho. Chciała pomóc mężczyźnie wstać, lecz ten jedynie odetchnął ją na bok, a sam skierował wzrok w przeciwnym kierunku.
- Jednak nigdy nie byłem też tak dobry, by być kimś więcej. - wywnioskował, sięgając ostatkiem sił po butelkę wódki, obok której szczęśliwym trafem wylądował. Chciał zatopić w niej smutki, resztki świadomości, wszystko.
- Jesteś kompletnie nietrzeźwy, zachowajmy tą rozmowę na późniejszy czas. - poprosiła, kładąc dłoń na butelce alkoholu. - Już ci wystarczy, oddaj to. - dodała z troską, która tak bardzo denerwowała Portugalczyka.
- Widać musiałem się napić, żeby zrozumieć kilka rzeczy. - prychnął śmiechem, próbując otworzyć pożądany przedmiot. Alkohol i złość zdecydowanie mu tego nie ułatwiały.
- Albo, żeby zgłupieć do reszty. - mruknęła, wyrywając mu przedmiot. Był zbyt słaby, by protestować. Jedynie spojrzał na nią tym swoim wzrokiem. Wzrokiem pełnym pretensji. Po chwili jednak podniósł się na łokciach i położył swoją dłoń na jej udach,
- Shan.. - zaczął szeptem. - Kochaj się ze mną, on nie musi wiedzieć o niczym. - dokończył, przykładają głowę do jej brzucha. Nie chciał patrzeć w jej oczy, chyba nawet nie umiał. Chciał jedynie mieć choć kawałek jej miłości, choć mały fragmencik.
- Twoje słowa są jedynie skutkiem ubocznym etanolu, masz Irinę, Cristiano..
- To tylko głupi seks, co ci zależy? - przerwał jej, mówiąc słowa, które były kompletnym zaprzeczeniem jego uczuć. Spojrzał w jej zdziwione oczy, jakby próbując swoim kamiennym wyrazem twarzy potwierdzić prawdziwość swoich kłamstw.
- Nie chcę być powodem, dla którego twoje życie zmieniłoby się w jakąś nieudolną farsę. - usłyszał z jej ust.
- Więc bądź powodem, dzięki któremu moje życie nabrałoby barw. - odpowiedział bez namysłu, chcąc zbliżyć się do jej twarzy. Sił jednak wciąż mu brakowało. Jedynie musnął dłonią jej zimny policzek, jakby próbując przeprosić za swoje istnienie.
- Jeśli on by się dowiedział.. - zawahała się przez chwilę. - Cristiano, ty go nie znasz. - w jej oczach łatwo było odczytać strach. Strach, który powodował u mężczyzny jedynie wściekłość.
- Nawet nie chciałbym go poznawać. - wycedził przez zęby. - Shanti, czy on kiedykolwiek zrobił coś..
- Nie. - przerwała mu natychmiast. - Nigdy nie zrobił nic, co byłoby złe. - wyjaśniła stanowczym tonem. Piłkarz poczuł jeszcze większą wściekłość, widziała to. Zbliżyła się do jego ust, próbując przekupić go jednym, tak bardzo pożądanym przez niego gestem. Pocałowała go delikatnie, z każdym ruchem przemieniając czułość w coraz bardziej namiętną. Smak jego ust rozbudził miliony uczuć, które tak skrycie chowała na dnie swojego serca. Chciała wciąż więcej, bardziej. Wiedziała jednak, że to skończyłoby się czymś, do czego nie mogła dopuścić. Odsunęła się od niego, widząc na jego twarzy jedynie zaskoczenie.
- On ma twoje serce, ma wszystko. Skarbie, podaruj mi choć tyle. Nie będziesz żałowała, obiecuję.. - błagał, próbując chwycić jej dłoń. Ona jednak szybko wstała z ziemi, chcąc zachować jak największy dystans.
- Cristiano, nawet nie wiesz, jak wiele mnie należy tylko do ciebie. - powiedziała szeptem, oddalając się od niego coraz bardziej.
- Shan, nie zostawiaj mnie.. - rozpaczał, próbując zatrzymać ją tutaj - przy sobie. Nie miał siły nawet by wstać, lecz jego myśli biegły w kierunku drzwi. Drzwi, które właśnie otworzyła. Biegły w stronę jej uśmiechu, który podarowała mu zanim zniknęła.
- Moje myśli zawsze są przy tobie, kochany. - usłyszał z jej ust, lecz odpowiedzieć już nie zdołał. Dziewczyna zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Tak, jakby to wszystko było jedynie nierealnym wyobrażeniem, spowodowanym przez procentowy trunek. A może rzeczywiście tak było? Nie był w stanie odpowiedzieć sobie na to pytanie. Ułożył głowę na miękkim dywanie, czując, jak łzy płyną wzdłuż jego twarzy.
Zgrabna blondynka szła ulicami mokrego Madrytu. Mokrego tak samo, jak jej policzek i chaotycznego, jak jej serce. Szła i myślała nad wszystkim, co dziś miało miejsce. Wciąż była w kompletnej rozsypce, gdy myślała o swoim przyjacielu z dzieciństwa. Nie była w stanie stwierdzić, co takiego w sobie miał, co takiego sprawiało, że podejmowała tak głupie decyzje. W końcu znalazła się w przyjemnym parku. Nie znała jego nazwy, lecz czuła, że musiał być bardzo stary. Usiadła na ławeczce, słuchając przyjemnego szumu wiekowych drzew. Choć na chwilę na jej twarzy zagościł uśmiech. Zawsze uwielbiała takie miejsca. Mogła w nich zapomnieć o całym świecie, odpłynąć w świat fantazji. Jednak nagle obok niej pojawiła się nieznana postać. Jakby nigdy nic usiadła obok dziewczyny, chowając swoje dłonie w obszernym płaszczu. Portugalka była pewna, że nie zna kobiety, lecz ta zachowywała się, jakby wiedziała o niej wszystko. Bił od niej dziwny chłód, który wywoływał dreszcze na drobnym ciele młodej matki.
- W końcu się spotykamy. - zaczęła z obcym akcentem, patrząc przed siebie.
- A mogę zapytać czemu zawdzięczam tą przyjemność? - prychnęła śmiechem, krzyżując ręce na piersi.
- Wiesz, co w moim kraju robią z takimi małymi zdzirami, jak ty? - zapytała z przekąsem, wydymając swoje olbrzymie ust z gracją ryby rozdymki. - Nie wiesz, bo giną w tak szybki sposób, że nikt nie zaprząta sobie umysłu pamięcią o nich. - dokończyła, świdrując twarz blondynki swoimi ogromnymi oczami.
- A wiesz, co w moim kraju mówią do takich, jak ty? - pozdrowiła ją środkowym palcem, wstając z miejsca. Nie miała najmniejszej ochoty przebywać z dziwną nieznajomą. Ta jednak szybko chwyciła jej dłoń, próbując zatrzymać dziewczynę w miejscu. Dopiero wtedy Portugalka miała możliwość lepszego przyjrzenia się tajemniczej postaci. W jej głowie szybko zaświeciło się jedno imię. Imię, którym gardziła z całego serca.
- Jeszcze się na nim przejedziesz, zobaczysz. - wygłosiła posiadaczka wielkich ust, tryskając pewnością siebie, niczym wyrocznia egipska.
- To teraz mnie posłuchaj, bo mam dla ciebie dwie super rady. - uśmiechnęła się złośliwie, jednym szybkim ruchem uwalniając się z uścisku kobiety. - Po pierwsze, jednak stosuj więcej makijażu, bo wyglądasz szkaradnie. A po drugie, uważaj, bo to on się przejedzie, ale po tobie w sądzie. - warknęła, odchodząc w kierunku, z którego przyszła.
- Pozdrów Xaviego! - krzyknęła Rosjanka, śmiejąc się szelmowsko. Te słowa podziałały na blondynkę, jak płachta na byka. Zatrzymała się w miejscu, próbując wyprzeć z myśli chęć wyrzucenia modelki do pobliskiej rzeki. Kobieta jednak nie zamierzała jej tego ułatwić. Stanęła obok niej, wyjmując z kieszeni kopertę. - Jeśli nie zostawisz Cristiano w spokoju te wszystkie zdjęcia trafią do prasy. A my przecież tego bardzo nie chcemy, prawda? - zakipła, wręczając blondynce stos fotografii. - W końcu kochany Cristianek mógłby stracić reputację, karierę.. wszystko. - roześmiała się, poprawiając swój olbrzymi płaszcz.
- Jeśli myślisz, że możesz nas szantażować to mylisz się, ruska szelmo! - wrzasnęła, zaciskając mocno swoją pięść.
- Nie myślę, że mogę to robić. Kochana, ja to właśnie zrobiłam. - odparła ze stoickim spokojem. - Hmm, no to ate logo*? Tak, ate logo, Shanti. - dorzuciła, odchodząc z dumną miną.
Blondynka wciąż nie mogła uwierzyć w tupet modelki. Usiadła na swojej ławce, otwierając ostrożnie kopertę. Wypadły z niej dziesiątki zdjęć, każde gorsze od poprzedniego. Był ma nich Cristiano z różnymi kobietami w dość intymnych sytuacjach. Łzy same wypełniły oczy dziewczyny. Nie mogła uwierzyć w zachowanie przyjaciela. To zdecydowanie nie był ten Cristiano, jakiego znała. Jednak jeszcze większą złość powodowało w niej zachowanie Rosjanki. Wiedziała już, że to wyrachowana i podła kreatura.
- Jeszcze wbiję ci widelec w ten rosyjski, fałszywy pysk. - przysięgła sama sobie, zgniatając jedno ze zdjęć.
Po przystąpieniu progu pokoju hotelowego, dziewczynę powitał zapach francuskich rogalików i świeżych kwiatów. Szybko dostrzegła swojego narzeczonego, który z uśmiechem spoczywał na skórzanej kanapie. Podszedł do niej rozpromieniony, jak nigdy i uściskał ją mocno. Poczuła jego perfumy - męskie i intensywne. Kiedyś przyprawiały ją o zawał serca, lecz teraz w jej sercu królowała jedynie obojętność.
- Kochanie, gdzieś byłaś? - odebrał od niej cienutki płaszcz. - Xavier jest u jakiegoś wujka. Wiem, bo wysłał ci sms'a, więc nie kłam. - dodał, natychmiast zmieniając wyraz twarzy na coraz bardziej ponury.
- Czytasz moje sms'y? Kto ci na to pozwolił? - warknęła, odsuwając się od niego. Podeszła do okna, jakby chcąc ukoić zmysły widokiem cudownego parku, jaki rozciągał się na przeciw budynku.
- Jesteśmy prawie małżeństwem, nie powinno cię to w ogóle dziwić. - stwierdził, obejmując ją od tyłu w tali. Ułożył głowę na jej ramieniu, składając delikatny pocałunek na jej bladej szyi.
- Ach, czyli teraz to ma się opierać na inwigilacji? - prychnęła śmiechem, patrząc w daleki punkt na horyzoncie. - Sądziłam, że związek to jednak coś diametralnie odmiennego. - dokończyła ze smutkiem.
- Shanti, ufam ci, ale ten zasrany piłkarzyna..
- Mówisz o moim przyjacielu i ojcu mojego syna, więc uważniej dobieraj słowa. - ostrzegła, odsuwając się od coraz bardziej wściekłego Francuza.
- Czyli teraz będziesz go bronić? - mruknął pod nosem, kiwając głową na boki. - Takim ludziom nie warto ufać. - ogłosił po chwili.
- Odezwał się święty! - prychnęła śmiechem, chwytając z kanapy swój płaszcz. Ubrała go w pośpiechu, choć jak najszybciej znaleźć się w neutralnym miejscu. Zanim jednak dotarła do drzwi, poczuła dłoń mężczyzny, która trzymała mocno jej nadgarstek.
- Shanti, nie wywlekaj przeszłości. Te napady to głupie, dziecinne zabawy, przecież ci tłumaczyłem! - wrzasnął, dając upust swoim emocjom.
- 4 napady na bank to kryminał, a nie zabawa. Gdyby nie to, że wsypałeś przyjaciół siedziałbyś razem z nim!
- Jakoś nigdy ci to nie przeszkadzało. - stwierdził z ironicznym uśmiechem, patrząc prosto w jej zielone oczy.
- Ale widać zaczęło mi przeszkadzać. - wyrwała mu się szybkim ruchem, by następnie ze spokojem poprawić rękaw płaszcza, który dzięki mężczyźnie był kompletnie pogięty. - Xavier jest synem Cristiano i radzę ci się do tego przyzwyczaić. - dodała, naciskając złotą klamkę. - Wrócę późno, nie czekaj na mnie. - rzuciła z obojętnością, zatrzaskując za sobą drzwi.
__________________
* ate logo - do zobaczenia w języku portugalskim.
Straszny David, straszna Irina.. cóż z tego wyniknie? :D
Jednocześnie chcę zaznaczyć, że Irina Shayk jest jedną z osób, które od zawsze darzyłam dużym szacunkiem, a jej zachowanie w moim opowiadaniu nie ma nic wspólnego z moimi poglądami o niej. To czysta fikcja, zero złośliwości.
Miłego czytania xo
Powinna zostawić tego cholernego kryminalistę!
OdpowiedzUsuńI wcale bym się nie zdziwiła jakby Irina i David połączyli siły...
Boże,te wyznania miłości pijanego Crisa i Shanti-aż miałam łzy w oczach. Ja bym mu uległa na jej miejscu xd
coraz ciekawsze... Nic dodać, nic ująć masz dziewczyna talent
OdpowiedzUsuńCris pijany w trzy... no. Shanti z pomocą, a on? A nawet nie ważne :P
OdpowiedzUsuńIrinka, zostaw Shan w spokoju, albo ta twoja rosyjska twarz zmieni się w kwaśne jabłko. Taka moja rada :D
A San powinna zostawić Davida. Dziwny typ...
Czekam na kolejny! Pozdrawiam :P
Zapraszam na nowy rozdział :*
http://amor-a-largo.blogspot.com/
Robi się bardzo, bardzo, bardzo ciekawie ;> Irinka i tak coś czuję, że nie wyrzuci tego na światło dzienne - za bardzo jej zależy na Cristiano ^^ A Cristiano i tak prędzej czy później zejdzie się z Shanti, prawda? Powiedz, że tak :c
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej! :D
Cristiano był taki rozkoszny... Jak on ją uroczo prosił :) Ta scena była cudowna po prostu! A jeśli chodzi o Irinę, to wiadomo, że z jednej strony zachowała się okropnie, ale z drugiej to zakochana kobieta potrafi zrobić wiele, żeby odzyskać ukochanego. A do tego tymi zdjęciami trochę przybliżyła Shanti jak pięknie się Cris bawił do tej pory.
OdpowiedzUsuńA David? No cóż, czuję że Shanti się na nim nieźle przejedzie... Oby tylko nie zrobił jej krzywdy.
Rozdział jak zawsze cudowny! Powinnaś napisać i wydać jakąś książkę, bo naprawdę świetnie się czyta to co piszesz! :)
Całuski!
http://co-z-nami-bedzie.blogspot.com/2014/03/14cienka-linia-miedzy-mioscia-i.html
OdpowiedzUsuńnowość i jutro też dodam nowy,więc bądź gotowa :D
Ach, nie lubię tego całego Davida. On jeszcze napsuje im wszystkim dużo krwi. No i tak samo z Iriną. CO za osoba! Zrobi wszystko tylko po to, aby Cristiano nie był z Shanti, tylko z ... nią? Ta, ciekawe czy Portugalczyk, kiedy dowie się o wszystkim będzie chciał do niej wrócić. Raczej nie, bo teraz jego myśli pochłonęła jego dawna przyjaciółka, Shanti.
OdpowiedzUsuńOj, komplikujesz i to bardzo. Będzie się jeszcze dużo działo(zapewne)!
Masz rację - wredna Irina i wredny David!!! Grrr
OdpowiedzUsuńBa, nawet nie tyle wredni, co po prostu okrutni. Nie rozumiem Rosjanki. Niech się pogodzi z tym, że nie jest pępkiem świata i że Cristiano może być z kimś innym, i może być szczęśliwszy niż z nią.
Podziwiam Shanti, że jakoś daje radę i widzę, jaka jest odważna i silna, i zawzięta, haha. Jednak obawiam się, że Irina wymyśli jeszcze coś, z czym dziewczyna nie poradzi sobie tak łatwo... :c
A ten David... co za koleś! (XD) Wiem, wiem, nie wolno oceniać kogoś po błędach z przeszłości, ale on ewidentnie się nie zmienił! Poza tym, heloł, napady na bank?! Serio? Przecież to nie jest błąd, zwykła pomyłka. To jest przestępstwo, czterokrotne!!! Niech ona szybko zerwie z nim kontakt i da szansę CR7, bo mam dość tych jego gierek.
P.S. Najładniejszy rozdział, jaki czytałam tutaj. Oczywiście wszystkie były świetne, nie zrozum mnie źle, ale ten jakoś szczególnie mi się podoba. Szczególnie początkowy opis Shanti i Cristiano, który tak strasznie cierpi...*-* Jak ty potrafisz rozczulić człowieka. :)
naprawdę wzruszyłam się czytając początek. ah ten Cristiano...
OdpowiedzUsuńco do kochanej Irinki to tak, wykreowałaś ją tu dość odważnie i niezbyt mile, ale co tam. taki kontrast bardzo się przyda, zresztą ktoś musi być tym czarnym charakterem no nie? co prawda nie znam jej osobiście, ale może przez takie kreacje jak ta nie darzę jej szczególną sympatią.
nieźle to sobie wymyśliła, musze przynać, ale Shanti nie da się tak łatwo zastraszyć. znaczy tak myślę. a jakieś wyjście z owej sytuacji na pewno się znajdzie.
co do Davida, ah. niech Shan da sobie wreszcie z nim spokój. niech posłucha głosu serca i się nie zastanawia.
do kolejnego! <3
serdecznie zapraszamy z Julią na pierwszy rozdział
Usuńpara-siempre-fcb.blogspot.com
pozdrawiamy! :D
http://co-z-nami-bedzie.blogspot.com/2014/03/16albo-chodz-przytul-mniealbo-odejdz-i.html
OdpowiedzUsuńnowość :)