Planowany powrót w okolicach 22:00 w wykonaniu dziewczyny wyglądał dość osobliwie. Na zegarku widniała 2:00, lecz jej nadal nie było w domu. Mężczyzna średnio co pół minuty zerkał w kierunku drzwi, lecz nadal widniała w nich jedynie przerażająca pustka. Pierwszą myślą w jego głowie było wybranie numeru alarmowego, lecz to posunięcie wykonał już szereg razy. Zostało mu tylko czekanie i pozytywne myślenie. Tylko czy w takich chwilach coś takiego, co zwiemy optymizmem ma jakikolwiek udowodniony sens? A może należało iść spać i nie przejmować się niczym? Chciał odpuścić setki razy. Szczerze pragnął zamienić jej życie w piekło pozbawione jakichkolwiek cieni radości. Ale dlaczego nadal spoglądał na drzwi, wyczekując jej pojawienia się? Nagle nieznany obiekt wyrywał go z świata myśli. Jego wierne psisko zaczęło ujadać, stawiając mężczyznę do pionu. Klucz w ogromnych drzwiach wydał z siebie charakterystyczny dźwięk, zwiastując nadejście gościa. Owym gościem okazała się osoba, której pojawienia się wyczekiwał. Jego złość sięgnęła zenitu, nerwowo kierując jego myślami i gestami.
- No któż nas zaszczycił! - wygłosił, teatralnie machając rękami w powietrzu. Ona jednak nie odpowiedziała nawet słowa. Zapaliła światło i po prostu przyjrzała mu się uważnie, wciąż stojąc w miejscu. Na jej twarzy malowała się obojętność. Powodowała ona nieprzyjemne dreszcze na skórze Portugalczyka, które jednak skrupulatnie wypierał z świadomości. - Shanti, wiesz która jest godzina? - zapytał już spokojniej, lecz nadal z wielkim żalem i pretensjami w głosie.
- Musiałam załatwić kilka spraw. - odparła cichym tonem, spuszczając głowę w geście pokory. - Po co na mnie czekałeś?
- Chciałem pogadać. - mruknął, chcąc podejść bliżej niej. Dziewczyna jednak szybko zrobiła krok w tył, chcąc uniknąć jego wzroku, dotyku, przyjemnego zapachu. Wszystkiego, co mogłoby ukazać jej największą słabość.
- Gadamy cały czas. - wypaliła bez namysłu, przechodząc obok niego. Usiadła na wielkiej kanapie, zakładając nogę na nogę. - Czego jeszcze chcesz ode mnie? - dodała, przypatrując mu się uważnie.
- Chcę jedynie prawdy. Prawdy, której zawsze mi odmawiasz. - warknął, zajmując miejsce na przeciw niej. Świdrował ją swoim wzrokiem, doprowadzając jej zmysły do skraju wytrzymałości. - Gdzie wtedy mieszkaliście? Jaki sobie poradziłaś? - wyrzucił z siebie tak bardzo powtarzane w myślach słowa.
- Jest późno, chcę spać. - wstała z miejsca, chcąc uciec z pomieszczenia jak najszybciej.
- Powiedz mi, jesteś mi to winna za to wszystko. - chwycił mocno jej dłoń, zmuszając ją do ponownego spoczynku na kanapie.
- Mieszkaliśmy gdzie popadnie. Ulica, domy znajomych, wszystko było lepsze niż życie z moimi rodzicami. Żeby przeżyć robiłam rzeczy, których będę żałować do końca życia, to chcesz usłyszeć?! - wydarła się na kompletnie zaszokowanego piłkarza.
- Czemu mi nie powiedziałaś?! - nie umiał pohamować złości. Nie czuł już nic więcej, kompletnie nic. - Przecież rzuciłbym to wszystko w cholerę, poszedł do jakiejś pracy! - uderzył pięścią w stolik, nie zważając nawet na ogromny ból, jaki był efektem tego posunięcia.
- Miałeś talent, nie mogłam ci tego zrobić. Ty mogłeś osiągnąć sukces, lepsze życie.. - mówiła drżącym głosem, nie umiejąc nawet spojrzeć w jego czekoladowe oczy. - Chciałam dać ci szansę na coś lepszego. - wyszeptała, oczekując z pokorą jego krzyków. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Mijały sekundy, minuty, a on nadal nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Jedynie schował twarz w dłonie, jakby chcąc odizolować się od tego świata. - Cristiano, powiedz mi coś.. - poprosiła nieśmiało, nie mogąc znieść tej cholernej ciszy. Ciszy, która była gorsza od największych obelg.
- Co mam powiedzieć? - pokręcił głową, śmiejąc się z niewiadomego nawet dla samego siebie powodu. - Jak bardzo cię nienawidzę? A może jak bardzo cię kocham? - przeniósł wzrok na jej twarz. - Mam już dość tego wszystkiego, chcę zostać sam. - obwieścił nagle, wstając z miejsca. Chwycił szybko sportową bluzę, którą założył na koszulkę z krótkim rękawem.
- Jest późno, co ty chcesz zrobić? - pytała cichym głosem, bacznie obserwując zmierzającego w kierunku wyjścia piłkarza.
- Chcę zrobić bardzo wiele, ale dziś jedynie idę do baru. Wrócę kiedyś tam. - odburknął, by następnie pozostawić po sobie jedynie głośny dźwięk zatrzaskiwanych drzwi.
Minęła godzina. Niby było to jedynie 60 minut, lecz dla dziewczyny ten czas zdawał się przybierać formę nieskończoności. Leżała w swoim ogromnym łóżku, trzymając w ręku fiolkę z lekiem. W łóżku, które nadal miało zapach perfum mężczyzny. W myślach ciągle wracała do wydarzenia, które zmieniło tak wiele w ich reakcjach. Czuła się potworem, w końcu wykorzystała swojego najlepszego przyjaciela. No właśnie, lecz czy do końca tylko przyjaciela? W jej głowie ciągle krążyły słowa Iriny. Czy to możliwe, że kochała mężczyznę, który każdego dnia przysparzał jej tylu problemów? Czy można w ogóle kogoś kochać, choć naprawdę nawet go nie lubić? A może to tzw. przeznaczenie kieruje naszym sercem? Jeśli to okazałoby się prawdą miałaby chociaż do kogo wysłać list z zażaleniem na swój żywot. Blondynka znalazła pilot i postanowiła obejrzeć cokolwiek. Wiedziała, że myśli i tak nie pozwolą jej zasnąć. Wybrała pierwszy lepszy aktywny kanał i ujrzała na nim wywiad. Wywiad z samym diabłem. Czy to jeszcze zbieg okoliczności, a może już klątwa?
- Cristiano, co w tym momencie jest priorytetem w Twoim życiu? - pytała dziennikarka znanej stacji telewizyjnej.
- W moim życiu zawsze priorytetem była rodzina. Pod tym względem nie zaszły żadne zmiany. Piłka jest nieodłącznym elementem tego, kim jestem, w końcu dała mi tak wiele, lecz rodzina jest zawsze na pierwszym miejscu. - odparł z szerokim uśmiechem na ustach.
- Masz małego synka, to na pewno wielka zmiana w Twoim życiu. No właśnie, jak to jest być ojcem?
- Wiesz, to najcudowniejsza rola na świecie. Kocham być ojcem, kocham codziennie widzieć uśmiech na twarzy mojego synka, to naprawdę fantastyczne. Czasami bywa ciężko, ale radość dziecka wynagrodzi wszystko.
- A Irina? Kiedy zamierzacie powiększyć swoją rodzinę?
- Razem podjęliśmy decyzję o zakończeniu naszego związku. Oczywiście rozstajemy się w pełnej zgodzie.
Shanti słysząc słowa mężczyzny jedynie prychnęła śmiechem. Fiolka w jej ręku zupełnie nie przypominała jej wspomnianej przez niego 'zgody'. Dziewczyna wciąż nie mogła zrozumieć skąd w Irinie tyle nienawiści, tyle jadu. Nie czuła w stosunku do kobiety jakichkolwiek przejawów miłosierdzia, lecz chciała chociaż znać prawdę. Z myśli jednak szybko wyrwało ją kolejne pytanie dziennikarki.
- Cristiano, ostatnio słyszymy dużo pogłosek na temat Twojego rzekomego transferu. Chcesz zmienić klub?
- Moim domem jest Madryt i tu chciałbym grać do końca mojego kontraktu, a może i kariery. Miałem kilka propozycji, lecz pieniądze to nie wszystko. Kocham ten klub i jestem dumny, że mogę go reprezentować.
- Ostatnio słyszeliśmy też plotki na temat Twojego konfliktu z klubem. Jak je ocenisz?
- Ja słyszałem plotki na temat lądowania obcych na Bałtyku, podobno mają zielone rogi i ogony. Co o tym sądzisz? - zapytał z przekąsem.
- No dobrze, więc na koniec 3 tzw. szybkie pytania od internautów. - odparła lekko speszona. - Ile chciałbyś mieć dzieci? Czy pamiętasz swojego pierwszego gola? Ulubiony film z produkcji ostatnich kilku lat?
- Na razie chcę się skupić na mojej dwójce. - roześmiał się wesoło. - Ale kocham dzieci, więc dużo. Jeszcze trójkę, a może więcej. - wyszczerzył dumnie swoje białe zęby. - Odnośnie gola, byłem wtedy zapewne bardzo młody, więc szczegółów nie pamiętam, ale zapewne cieszyłem się jak dureń. Tak, to musiało wyglądać komicznie. - znów się zaśmiał. - A film, hmm.. dobrze wspominam Anioły i Demony oraz nowego Bonda. Tak, lubię takie klimaty.
- Cristiano, dlaczego powiedziałeś, że masz dwójkę dzieci? - zapytała lekko zdezorientowana.
- Mam syna, którego poznałam niedawno, lecz chcę chronić tożsamość jego i jego matki, więc przepraszam, ale muszę już iść.
- No więc dziękuję za wywiad.
- Nie ma za co, miłego dnia.
Wciąż nie mogła przyswoić sobie słów mężczyzny. Nigdy nie podejrzewałaby go o taką otwartość, szczerość, o tak piękne słowa. W rezultacie telewizja zamiast pomóc jej ukoić nerwy sprawiła, że łzy znów wypełniały jej oczy. Jeszcze raz spojrzała na lek. Czy Cristiano zasłużył na taki los? A może nie jest aż taki straszny, a jego zachowanie to jedynie powłoka ochronna mająca chronić przed bólem? Wiedziała coraz mniej.
Dym wypalonych w hurtowych ilościach cygar roznosił się po sporym pomieszczeniu. Grała w nim głośna muzyka, a zgromadzeni gości skupieni byli na ruchach zgrabnych kobiet, które tańczyły na rurze. W rogu pomieszczenia siedziało dwóch mężczyzn. Różnili się jednak oni diametralnie. Jeden bawił się w najlepsze z piękną blondynką na swoich kolanach, a drugi z obojętnością analizował wygląd butelki whisky.
- Cristiano, może pójdziemy z paniami do hotelu? - mówił ten wesoły, wskazując na wianuszek kobiet dookoła nich. Kolega jednak nie odpowiedział. Jedynie odchylił głowę do tyłu, jakby chcąc przyjrzeć się detalom wymyślnego sufitu. - Ziemia do Cristiano! - ryknął pierwszy, popychając go z całej siły, czego efektem był jego upadek na zimne kafle.
- Co?! Coś się stało?! - wypalił, rozglądając się nerwowo. - Pepe, daj mi w spokoju pomyśleć. - warknął, otrzepując swój bajecznie drogi strój z brudu.
- Kochanie, to jest klub nocny! - przypomniał mu kolega. - Tu przychodzi się po to, żeby nie myśleć.
- Kiedy ona traktuje mnie jak dziecko! - uniósł się, krzyżując ręce na piersi. - Mam już dość jej zachowania. Powinna mnie przeprosić i tak cudownie mnie dotykać.. - rozmarzył się, znów odrywając się od rzeczywistości.
- Stary, nie wiem kim jest ta dziewczyna, ale skończ o niej gadać, bo oboje skończymy w psychiatryku. - odparł mu naburmuszony do potęgi mężczyzna.
- To jest skomplikowane. - wzruszył ramionami, kładąc głowę na ramieniu pięknej blondynki, zapewne pracownicy klubu.
- Skomplikowane to jest równanie kwadratowe, ty po prostu nie chcesz zapomnieć! - wnioskował niczym wytrawny psycholog.
- Chcę zapomnieć! - zaprzeczył natychmiast. - Ona jest dla mnie nikim. - dodał już ciszej, jakby niepewnie.
- Nasz wielki Cristiano się zakochał, kur.. - stwierdził Kepler, ilustrując z niedowierzaniem twarz kolegi.
- Zakochał? Jakie zakochał? - prychnął śmiechem. Nie dopuszczał myśli o możliwości czucia czegokolwiek do osoby, która traktuje go jak psa. A może jego serce samo już wybrało? Nie, tego nie mógł zaakceptować. - Chodźmy do tego hotelu. - rzucił bez emocji, łapiąc delikatnie dłoń swojej blond towarzyszki.
Stała właśnie nad napojem mężczyzny. Napojem, który z pewnością miał zabrać na mecz. Lek, który jeszcze kilka sekund temu miała w dłoni mieszał się właśnie z zawartością butelki. Sądziła, że w swoim życiu przeżyła już wszystkie trudności, jakie tylko los mógł przygotować, lecz dzisiejszy dzień był czymś więcej. Jednym gestem pogrzebała wszystkie swoje szanse na przyszłość, zabiła teraźniejszość, do przeszłości znów dołożyła nowy bukiet błędów. Wiedziała jednak, że musiała go chronić. Nie spodziewała się zrozumienia, ale nie mogła pozwolić, by ktoś go skrzywdził. Lecz czy niszczeniem mu kariery sama tego nie zrobiła? Biła się z myślami. Wybrała jednak mniejsze zło, jak sama uważała. Schowała więc pustą fiolkę i już miała iść spać, gdy nagle usłyszała walenie do drzwi. Czyżby Cristiano? Otworzyła ostrożnie, lecz ujrzała kogoś diametralnie odmiennego.
- Wiedziałem, że tutaj cię znajdę. - parsknął śmiechem, mierząc ją wzrokiem. - Dobrze się bawisz z cudownym Ronaldo? - dodał, wymawiając nazwisko piłkarza z pogardą. Szybko rozpoznała, że dzisiejszego wieczoru musiał wypić pół barku.
- David, Cristiano nawet nie ma w domu. Jestem z synem, a ty jesteś pijany, idź sobie. - warknęła, próbując zatrzasnąć przed nim drzwi. On jednak bez jakiejkolwiek zgody wtargnął do środka. Widziała w jego oczach ten dziwny blask, powodujący dreszcze przerażenia na jej drobnym ciele. Podszedł do niej, ilustrując dokładnie każdy fragment jej ciała tępym wzrokiem.
- Jesteś niewdzięczna. - wybełkotał, delikatnie dotykając dłonią jej policzka.
- David, powinieneś sobie iść. Jesteś pod wpływem emocji. - zrobiła krok w tył, nie widząc czego ma się spodziewać. On jednak podążył za nią.
- Zamknij się! - wymierzył jej cios w policzek. Upadła. Upadła na zimną podłogę, czując ogromny ból, fizyczny jak i psychiczny.
- Wyjdź stąd! Natychmiast!- wrzasnęła, próbując powstrzymać łzy. Mężczyzna otrzepał marynarkę, patrząc na nią z góry. W jego wyrazie twarzy nie występowały jakiekolwiek wyrzuty sumienia, królowała duma.
- Z nami koniec. - rzucił na odchodne, z powagą opuszczając dom.
Smukła dziewczyna leżała przed jego obliczem, będąc gotową na każdy jego rozkaz. Była całkowicie naga, a jej ciało połyskiwało, zachęcając do grzesznych myśli. Mógł zrobić z nią wszystko, dosłownie wszystko, co tylko wpadłoby mu do głowy, lecz on jedynie siedział w fotelu, podziwiając jej ruchy na wielkim łóżku.
- Cristiano, chodź tu wreszcie. - prosiła, uśmiechając się figlarnie.
- Shanti ma mniejszy tyłek, ale on jest taki piękny.. - westchnął, znów zerkając na swój telefon.
- Zamawiasz najlepszą dziewczynę w mieście, a myślisz o jakiejś tam Shanti?! - oburzyła się właścicielka wielkich silikonów.
- Płacę więcej niż twoi klienci razem wzięci, więc nie powinno cię to interesować. - mruknął pod nosem, zmierzając w kierunku hotelowego okna. Oparł się o nie, próbując zakopać myśli gdzieś po środku pięknego, madryckiego krajobrazu.
- Jesteś strasznie dziwny. - stwierdziła, okrywając swoje zgrabne ciało kocem. - Ale jak już tu jesteśmy to może powiesz mi coś o tej Shanti? - zaproponowała, siadając po turecku.
- Prostytutka i do tego psycholog? Widzę rozszerzacie asortyment. - prychnął śmiechem, negując pomysł rozmowy. Nie potrzebował rad od nikogo. W końcu co oni mogli o nim wiedzieć?
- Tak, dziś oferta 2 in 1. - zaśmiała się, wskazując mu miejsce obok siebie. - No chodź, nie gryzę. - uśmiechnęła się przyjaźnie. Mężczyzna niechętnie zajął miejsce obok właścicielki atutów rodem wyrwanych z Kim Kardashian. Sam nie wiedział, co jest tego powodem. Może chęć zwierzenia się komukolwiek?
- Co chcesz wiedzieć? - odburknął, siląc się na obojętność.
- Wszystko. - zażądała zdecydowanie. Mężczyzna jej żądanie spełnił. Opowiadał wszystko, co czuł, co się wydarzyło, co chciał, by się wydarzyło. W końcu czuł, że ktoś go słuchać i co najważniejsze, nawet nie próbuje go oceniać. Z każdym wypowiedzianym słowem na jego twarzy pojawiał się jednak coraz większy smutek. Czym był on spowodowany? Zapewne bezradnością. Nie mógł zrobić nic, co przywróciłoby dawne czasy, a bynajmniej takie miał wrażenie.
- No to na tyle. - zakończył swój wywód po jakiś pięciu minutach. Spojrzał na twarz dziewczyny, jakby chcąc w niej zobaczyć podobny stan, w jakim sam przybywał. Ujrzał jednak jedynie salwy śmiechu.
- Niby bogaty i przystojny, a idiota jak każdy facet. - wypaliła, przywracając teatralnie swoim ogromnymi oczami.
- Wypraszam sobie. - warknął, w pośpiechu wstając z miejsca. - Wiedziałem, że mówienie ci o czymkolwiek to durny pomysł. - dodał, ubierając w pośpiechu kurtkę.
- Cristiano, nie bój się miłości, to cudowne uczucie. Chociaż raz w życiu schowaj dumę do kieszeni i powiedz jej prawdę. - usłyszał z jej ust. Nie odpowiedział jednak nic. Rzucił na stolik 5 tysięcy i opuścił pokój w milczeniu. Idąc ulicami niezwykle mroczego dziś miasta, wciąż nie mógł przyswoić sobie słów kobiety. Jak to kochał Shanti? On i miłość? Nie, ona nic o nim nie wie, nie może nic o nim wiedzieć. Nagle usłyszał dźwięk sms'a. Sięgnął do kieszeni, by następnie odczytać słowa osoby, która była zabójcą jego humoru.
"Cristiano, chciałam cię tylko przeprosić. Wiem, że nie chcesz mnie teraz widzieć, ale przepraszam za wszystko, co ci zrobiłam. Nie rób głupot, proszę.. "
Do domu powrócił nad ranem. W środku spodziewał się wszystkiego, lecz śpiącej na jego kanapie dziewczyny nie przewidział. Wschodzące słońce delikatnie oświetlało jej twarz, podkreślając bladość jej cery. Usiadł na skraju siedziska, chcąc przyjrzeć się jej uważniej. Wyglądała niczym anioł, a delikatny uśmiech na jej twarzy sprawiał, że serce mężczyzny również się radowało. Położył delikatnie dłoń na jej policzku, zbliżając usta do jej twarzy.
- Dzień dobry, mamy śliczny dzień, a obok ciebie siedzi cudowny mężczyzna. - wyszeptał, uśmiechając się wesoło.
- Cristiano? Gdzie byłeś? - odparła, ocierając zaspane oczy, które niemiłosiernie raziły promienie słońca. - Która jest godzina tak w ogóle?
- Jest godzina 6:00, w sam raz na śniadanie, spakowanie rzeczy i udanie się na samolot, by obejrzeć mój mecz. - zażartował, lecz po chwili cały uśmiech uciekł z jego umysłu. Dopiero teraz, gdy odwróciła głowę zauważył jej podbite oko. - Co to ma znaczyć? - zapytał stanowczym tonem, mocno zaciskając swoją pięść.
- To nic takiego, zwykły wypadek.. - wymyśliła na poczekaniu.
- Mający na imię David? - prychnął śmiechem, kręcąc głową na boki. - Ja go zabiję. - dodał, wstając z miejsca. - Zabiję skurwiela! - wrzasnął, spychając wazon, który stał na szafce na podłogę.
- Cristiano, nie musisz się o mnie martwić, przestań.. - mruknęła, widząc, jak mężczyzna zmierza w kierunku drzwi.
- Trzeba mi było o tym powiedzieć 20 kilka lat temu. - trzasnął drzwiami, kompletnie ignorując jej zdanie. Emocje znów wygrały z rozsądkiem. Czyżby jednak kochał?
______________
Rozdział moim zdaniem w miarę dobry, choć zadowolona nadal nie jestem (czyli jest po staremu ) xd
Bla, bla, bla.. kibicujcie Królewskim w jutrzejszym meczu, niech wygrają dla naszego cudownego Jese, jak planowali <3
I miłego czytania ;**
zajebiste :) Jak David mógł uderzyć osobę którą kocha ? Mam nadzieję żę Shanti wyleje tą wodę i nie poda tego proszku cristianowi ;)
OdpowiedzUsuńDobry, dobry! I tak jeszcze jak!
OdpowiedzUsuńJak Shanti nie weźmie mu tego "zatrutego" napoju to Cię znajdę i ukatrupię :3 Oby Cris nie zrobił niczego głupiego... Poza wyznaniami prostytutce. Coś czuję, że będzie temat na rozkładówki! ;>
No nic, czekam na więcej i cóż... Hala Madrid! Oby jutro wygrali!
Mam nadzieję, że Shanti opamięta się i zabierze Cristiano ten przeklęty napój, niszczenie kariery nie jest żadnym wyjściem. Pomijając ten fakt zachowują się jak dzieci, co chwile jedno obraża się na drugie, jest to dość zabawne zjawisko :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! U mnie nowość.
Mam nadzieję, że Shanti zachowa resztki rozumu i nie poda tego dopingu Cristiano... przecież przez to zawali się cała jego kariera, na którą pracował całe życie!
OdpowiedzUsuńNo i David ... jak on mógł ją uderzyć, to ja nie wiem. Podobno ją kocha, ale jak przyjdzie co do czego to widać właśnie tą jego "miłość".
Rozdział cudowny. Jak każdy inny. Tylko martwi mnie ta sytuacja z Iriną.
OdpowiedzUsuńNiech nie bierze tego napoju! Nie wiem jak David mógł jej to zrobić. Cristiano mu nie daruje. Weny życzę i jednocześnie zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
Tak, kibicujemy! iHalaMadrid! <3
Oczywiście,że kocha :)
OdpowiedzUsuńI teraz tak,jeśli Shanti pozwoli mu wypić ten cholerny napój to ją zamorduję ;/
http://co-z-nami-bedzie.blogspot.com/2014/03/17odejdz-dopoki-wiemze-wystarczy-mi.html
nowo ść :)
kiedy kolejny ?? Już nie mogę się doczeka co zrobi Cris :D
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie jutro wieczorem. <3
UsuńCris się zakochał. No coś podobnego...
OdpowiedzUsuńCzemu Shan wsypała mu to coś do picia? Dobra, kariera karierą, ale on się już do niej nie odezwie.
David to idiota. Jak można bić kobietę?!
Czekam na następny! Pozdrawiam :D
Zapraszam na nowy rozdział http://siete-jugadores.blogspot.com/ :P
http://co-z-nami-bedzie.blogspot.com/2014/03/18moze-pragne-cie-bardziejniz.html
OdpowiedzUsuńnowość :)
JESTEŚ NAJLEPSZA!!! :) CUDO!!!
OdpowiedzUsuń