sobota, 8 marca 2014

Jedenasty

Kilka dni później.
Biel koronkowej sukni przystrajała blade ciało zgrabnej blondynki. O ile skrawek materiału sięgający ledwie do połowy uda można było nazwać suknią.  Wszyscy dookoła przypatrywali się jej w zdumieniu, lecz ona sama zadowolona zdecydowanie nie była. Ciągle marudziła pod nosem, wyklinając szczególnie jedno imię, a więc Cristiano. To właśnie dzięki geniuszowi piłkarza miała na sobie pół tony tapety, 15 cm szpilki i dziwną fryzurę gratis.
- Bosko! - obwieścił mężczyzna, patrząc na swoje dzieło ze łzami wzruszenia w oczach.
- Ja cię chyba zabiję. - mruknęła pod nosem, wciąż stojąc na stole, jak nakazał jej dzisiejszy stylista.
- Będziesz cudowną modelką, zobaczysz. - machnął ręką, kompletnie lekceważąc złość dziewczyny. Miał w końcu ważniejsze zdanie. Przejął od Xaviera aparat fotograficzny i niczym zawodowy fotograf zabrał się za dokumentowanie cudownej przemiany.
- Naprawdę musiałeś zniszczyć mi tamtą pracę? - rzuciła z wyrzutem, opierając ręce na biodrach.
- Zrobiłem to dla twojego dobra, to bardzo podejrzane miejsce. - stwierdził, obchodząc dziewczynę z każdej możliwej strony, w celu uzyskania najlepszych ujęć.
- Nie, ja cię jednak zabiję. - warknęła, szybkim ruchem wyrywając mu aparat. - Może wystarczy już tego pajacowania?! - dodała ze złością, tupiąc nogą.
- Racja, mam już dość fotek. - wyszczerzł dumnie wszystkie swoje zęby. - Chodźmy, bo jesteśmy umówieni za pół godziny, a Testino nie lubi czekać. - chwycił swój telefon, łapiąc dłoń dziewczyny, by zmusić ją do opuszczenia domu.
- Xavi, tylko uważaj na siebie i pamiętaj, żeby..
- Będę pamiętał, bawcie się dobrze! - przerwał jej rozbawiony nastolatek. Przez pół dnia chodził z uśmiechem na ustach dzięki akcjom, jakie zafundował mu 'ojciec'. Junior zachowywał się identycznie. Leżał na kanapie obok swojego nowego kolegi i prawie wił się ze śmiechu, obserwując poczynania Cristiano. Wszyscy byli zadowoleni, lecz dziewczynie nadal nie było do śmiechu. Została usadzona w czerwonym aucie i zmuszona do podróży ku nowej, jakże 'pasjonującej' karierze. Najgorsze było to, że nikt nawet nie pytał jej o zgodę. Cristiano sobie coś wymyślił, Xavi podchwycił, a ona musiała siedzieć i wdychać smród miliona perfum. W ten oto sposób została poskromiona przez dwóch Aveiro.
Na miejsce spotkania dotarli nieco spóźnieni, lecz biorąc pod uwagę madryckie korki, był to całkiem niezły wynik. Cristiano od razu pognał do swojego przyjaciela, nawet nie czekając na Shanti. Zachowywał się tak, jakby właśnie otrzymał nagrodę dla najlepszego piłkarza w dziejach. Dziewczyna była zdecydowanie bardziej spokojna. Szła powoli korytarzami ogromnego studia fotograficznego, szukając odpowiednich drzwi. Miejsce to wyglądało bardzo profesjonalnie, a zdjęcia na ścianach prezentowały się niesamowicie. Były na nich wszystkie modelki, które tylko znała. Zatrzymała się na jednak obok tylko jednego z nich. Była na nich Irina w całej swojej okazałości. Nie miała na sobie zbyt wiele, lecz mimo to nie można było odmówić jej elegancji. 
- Co ja tu robię? - zapytała sama siebie, lustrując każdy fragment wysportowanego ciała modelki. Była coraz bardziej upewniona przy stanowisku, że ta praca zdecydowanie nie jest dla niej. Nigdy nie była typem modelki. Była zbyt niska, zapewne za gruba, kompletnie niefotogieniczna. Była całkowitym przeciwieństwem boskiej Iriny Shayk. 
- O, tutaj jest! - usłyszała za plecami głos rozentuzjamowanego Cristiano. Razem z nim pojawił się starszy, bardzo elegancki mężczyzna.
- Mario Testino, miło mi. - przedstawił się chłodnym tonem. Dziewczyna wciąż czuła jego wzrok. Zapewne modelki były przyzwyczajone do takich spojrzeń, lecz ona zdecydowanie nie czuła się komfortowo, gdy jakiś staruch gapił się w jej piersi, śliniąc się niczym młody doberman.
- Szefie, zaraz zaczynamy, więc musimy przygotować ich do sesji. - wtrąciła niska Japonka, zapewne asystentka fotografa, która pojawiła się niewiadomo skąd.
- Przepraszam, a z kim niby mam pozować? - oburzyła się blondynka.
- Ze mną oczywiście, kochanie. - piłkarz wyszeptał jej wprost do ucha, wciąż szczerząc się wesoło.
- Czy naprawdę nie ma w tym kraju innych facetów?! - prychnęła śmiechem. - Na przykład tamten! - dodała rozpaczliwie, wskazując palcem grubego faceta, który pchał wózek ze środkami czystości.
- Widzę, że macie jakiś konflikt, ale to jest praca i tutaj panuje zupełny profesjonalizm, więc musicie zakopać topór wojenny i skupić się na uzyskaniu dobrych efektów. - rzucił pod nosem mistrz aparatu. - Margaret, trzeba ich ucharakteryzować. - zwrócił się do Japonki, by następnie odejść w nieznanym kierunku.
- Ty mi to robisz specjalnie. - blondynka warknęła w stronę piłkarza, stojąc kilka centymetrów przed nim. Ten jednak ani myślał przejąć się jej słowami. Bezczelnie chwycił ją w tali i przyciągnął do siebie swoim silnym ramieniem. Spojrzał w jej oczy swoim czekoladowym wzrokiem, jakby próbując zaczarować ją swoim urokiem.
- Shan, przestań chociaż raz narzekać i krytykować wszystko dookoła, jesteś nieznośna. - mruknął cichym głosem, schodząc swoją ręką coraz niżej.
- Ale jednak wciąż się na mnie gapisz. - stwierdziła z przekąsem, robiąc zdecydowany krok w tył, by uwolnić się od uścisku mężczyzny.
- Bo znam cię na tyle, żeby wiedzieć, że też tego chcesz. - jednym szybkim ruchem przyparł ją do ściany, uniemożliwiając poruszenie się. Czuła na sobie jego namiętny wzrok, gorący oddech, który rozlewał się po jej ciele, działając na wszystkie zmysły. Jej serce pragnęło więcej i właśnie to przerażało młodą dziewczynę najbardziej. Przymknęła na chwilę swoje duże oczy, rozkoszując się dotykiem mężczyzny, który z jej ud przenosił się wzdłuż całego ciała. Jego miękkie wargi składały pocałunki na jej wilgotnym dekolcie, ze starannością pieszcząc każdy fragment jej filigranowego ciała. Szybko dotarły do jej ust, o które dbały z jeszcze większą starannością.
- Cristiano, przestań.. - wyszeptała ostatkiem sił, opierając się jedynie na silnych ramionach Portugalczyka.
- Wiem, że tego pragniesz, Shan.. - powtórzył pewny siebie, prawie nie odrywając się od jej ust. Był coraz bardziej nachalny, jakby jej ciało było jego własnością. Jednak zamiast delikatności i namiętności otrzymał cios w policzek. Momentalnie odsunął się od dziewczyny, wciąż nie mogąc zrozumieć, co jej zachowanie miało znaczyć.
- Naprawda, nie znasz mnie w ogóle! Mam narzeczonego i jego kocham. - rzuciła wściekła, poprawiając ramiączko sukienki.
- Tego Davida? Tego francuzika? - prychnął śmiechem. - Shan, ten facet nie jest wart niczego! Zwykły frajer bez grosza przy duszy.
- Nie tobie to oceniać, nowobogacki debilu! - wrzasnęła, kompletnie nie zwracając uwagi na asystentkę Mario, która obserwowała ich od dobrych kilku minut.
- Musimy zaczynać. - przypomniała zniecierpliwiona Japonka.
- Powiedz szefowi, że mam coś ważnego do załatwienia. Niech zrobi zdjęcia, a moją część dogramy później. - warknął pod nosem, by następnie odejść szybkim krokiem w stronę wyjścia. Zostawił dziewczynę samą. Samą, kompletnie zdezorientowaną i zmęczoną wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dni.
- Przepraszam za niego, normalnie jest bardziej przystępny. - uśmiechnęła się lekko, próbując zatuszować ból, jaki dominował w jej sercu.
- Tak, w telewizji wyglądał na o wiele bardziej miłego. - odpowiedziała zmieszana. - Chodźmy zrobić zdjęcia. - dodała serdecznym tonem, otwierając duże, metalowe drzwi.
- Chodźmy. - przytaknęła Japonce, rzucając jeszcze jedno tęskne spojrzenie w stronę wyjścia. Mężczyzny jednak dawno już tam nie było.

Dwóch chłopców toczyło właśnie zacięty mecz na konsoli. Gorzkie słowa, chipsy i hektolitry coli były tu na porządku dziennym. Żaden nie miał zamiaru ustąpić drugiemu, więc gra była jak najbardziej zacięta. Byli tak zaaferowani ekranem telewizora, że przez dobre 10 minut nie zwrócili uwagi na uporczywego gościa, który walił do drzwi willi. W końcu jednak runda się zakończyła, a jeden z nich postanowił dowiedzieć się kto jest owym szkodnikiem.
- Junior, zaraz wracam, poczekaj na mnie. - mruknął pod nosem, zmierzając w stronę drzwi. Już miał je otworzyć, lecz zatrzymał go głos przedszkolaka.
- A co jeśli to jakieś niebezpieczny morderca, który tylko czeka na nasze głowy?! - zaczął cieniutkim głosem, głośno przełykając ślinę.
- Nigdy nie już nie będę puszczał ci Piły. - przyrzekł sam sobie, próbując powstrzymać się od śmiechu.
- Zginiemy! Zginiemy! - panikował młody Cristiano, nerwowo chodząc po pokoju.
- To był tylko film, przestań robić raban, no młody! - upomniał go Xavier. Chłopiec delikatnie skinął głową, ustawiając się za starszym ze Złotym Butem ojca w ręku.
- To tak na wszelki wypadek. - uśmiechnął się niewinnie, widząc groźną minę towarzysza. Ten jednak jedynie pokiwał głową na boki, otwierając masywne drzwi. Ledwo zdążył wykonać tą czynność do końca, a Junior już wyrwał się do przodu niczym zawodowy sprinter i wymierzył jednemu z przybyszów cios w kolano statuetką, którą trzymał w ręku, by następnie uciec z krzykiem w głąb mieszkania.
- Ku*wa, złamał mi nogę! - wrzeszczał nieznany osobnik. Dwóch jego towarzyszy za to opierało się o ścianę, śmiejąc się w głos. Nastolatek szybko poznał w nich swoich idoli, piłkarzy Realu Madrid. Nie wyglądali tak majestatycznie jak w telewizji, lecz bez wątpienia byli to oni.
- Bo my.. bo ja.. jesteśmy ubezpieczeni! - palnął, kompletnie nie wiedząc, jak zareagować.
- Kim ty jesteś w ogóle? - zaciekawił się ranny osobnik, roztaczając lamenty nad swoim kolanem.
- Xavi, mieszkam tu od niedawna. - wyjaśnił szybko, zapraszając kolegów ojca do środka. Ci natychmiast skorzystali z zaproszenia, nie zwracając nawet uwagi na brud, który nanieśli do środka. Rozeszli się po domu, niczym po swojej własności, oceniając jego zawartość z powagą i zaangażowaniem sanepidu.
- Cristiano chyba imprezował bez nas. - wywnioskował naburmuszony blondyn.
- To już jest chamstwo! My chcemy dobrze, a ten nawet nas nie zaprosi i jeszcze jakiś obcych sobie do domu sprowadza. - wymamrotał ranny, rozsiadając się na zaśmieconej kanapie.
- A może on jest pedofilem?! No wiesz, tylko się ostatnio o tym słyszy.. - przeraził się trzeci.
- Ja tu jestem. - przypomniał o sobie poirytowany nastolatek. Piłkarze spojrzeli na siebie dziwnym wzrokiem, jakby próbując ustalić wersję wydarzeń. Żaden z nich nie wiedział, co powinien zrobić. Kręcili się w miejscu, niczym dzieci we mgle, którym dodatkowo ktoś zabrał ulubione zabawki.
- Jestem Sergio! - nagle wypalił rozpromieniony blondyn, ściskając mocno dłoń chłopca.
- A mi mów wujek Marcelo! - dodał kolejny, podążając tokiem rozumowania pierwszego.
- Pepe. - mruknął ostatni, wciąż rozpaczając nad swoją nogą.
- To zaszczyt poznać przyjaciół mojego oj.. znaczy się wujka. - odparł Xavier, wciąż nie mogąc przestać się uśmiechać. Każdy z mężczyzn był dla niego wielkim autorytetem. Miał ich zdjęcia na ścianach pokoju, ich koszulki nosił na treningach. Spotkanie ich wydawało mu się czym magicznym, niepowtarzalnym. Zapewne zaraz rzuciłby się im na szyję, gdyby nie pojawienie się Ronaldo. Wparował do domu z bukietem czerwonych róż, który prawie przerastał go całego. Nawet kompletny psychologiczny laik rozpoznałby, że z owym osobnikiem trzeba dziś było postępować nadwyraz ostrożnie, gdyż każda prowokacja mogła zakończyć się katastrofą na miarę końca świata.
- A wy tu czego? - fuknął w stronę przyjaciół, stawiając kwiaty na stole.
- Chcieliśmy poprawić ci humor, jako prawdziwi przyjaciele, ale ty nam nawet nie raczysz powiedzieć o istotnych sprawach, więc oficjalnie wyrzekamy się ciebie, jako członka naszej elitarnej społeczności! - wygłosił Kepler, który wciąż był zły za brak poinformowania o imprezie w domu mężczyzny. 
- Ależ wybacz mi, królu, że nie rozgłosiłem jeszcze całemu światu, że mam nastoletniego syna. - prychnął śmiechem, idąc po wodę do swojego zakupu.
- Czyli, że ty i Xavier.. wy jesteście.. wy razem.. - zająknął się kompletnie zaszokowany Marcelo.
- Kiedy ty żeś sobie go zrobił?! - swoje 3 grosze dorzucił Sergio, obchodząc chłopca z każdej możliwej strony.
- On sobie z was robi żarty, idioci. Przecież musiałby mieć jakieś 13 lat. Rucha wszystko, co popadnie, ale już nie przesadzajmy. - wtrącił Kepler, kładąc swoją ranną nogę na stole.
- Miałem 16 i jeżeli masz coś jeszcze do powiedzenia o moim życiu seksualnym, zapewne wiesz gdzie w tym domu znajduje się taki magiczny przedmiot, który potocznie zwiemy drzwiami. - warknął do kolegi z drużyny, ostrożnie umieszczając kwiaty w wazonie.
- A ja bardzo chętnie posłucham, tatusiu. - nastolatek uśmiechnął się niewinnie, obserwując wszystko z boku.
- Xavi, może chcesz kupić sobie jakieś gry? Albo samochód sportowy? - zaproponował, chcąc uniknąć niezręcznego tematu. Chłopiec jednak ani myślał nigdzie iść. Charakter w końcu odziedziczył zdecydowanie po swoim ojcu.
- To dla mamy? - zaciekawił się krwistymi różami, które wypełniały pomieszczenie przyjaznym zapachem.
- Tak, chciałem ją przeprosić za.. zresztą, nieważne. - odburknął, poprawiając swój zakup, by wyglądał najlepiej, jak to tylko możliwe.
- Lubi takie, zawsze lubiła. - uśmiechnął się delikatnie do swojego ojca.
- Właśnie taką miałem nadzieję. - odparł cichym głosem, w duchu ciesząc się jak małe dziecko. W jego sercu na nowo zapłonął płomień nadziei. Nadziei, która była dla niego najważniejsza. Właśnie ona dawała mu siłę do podjęcia tak ważnej decyzji, wypełniała jego umysł, skłaniając do rzeczy, które nigdy nie leżały w jego naturze.
- Cristiano, zawsze możesz na nas liczyć, pamiętaj o tym. - usłyszał za plecami głos skruszonego Keplera. Nawet jemu było głupio za wszystko, co dziś powiedział, nie licząc nawet pozostałej dwójki, która była w jeszcze gorszym nastroju.
- Nie, to ja przepraszam, ostatnio zachowywałem się kiepsko. - przyznał, opadając na miękką kanapę.
- Mogłeś nam powiedzieć, przecież byśmy ci pomogli, wspierali cię w tym wszystkim. - zapewnił Marcelo.
- Królewscy zawsze trzymają się razem, pamiętasz? - dodał Sergio, ukazując swój uśmiech, których zarezerwowany był jedynie dla najważniejszych osób w jego sercu. Oczywiście nie licząc prostytutek i urzędników skarbowych, których udobruchanie było dla Hiszpana rzeczą bezcenną.
- A poza tym dobrze, że jednak nie jesteś tym pedofilem, bo byłoby mi bardzo smutno, gdybym musiał zakopać twoją głowę w rabatce Sergio. - dorzucił wzruszony Brazylijczyk, wpadając w ramiona swojego najlepszego przyjaciela. Biedny piłkarz wychliptał morze łez, dusząc Cristiano swoimi długimi łapskami.
- Od moich petuni precz! Pilar je tak bardzo lubiła.. - blondyn uniósł głowę ku sufitowi, wyklinając najwyższego za stworzenie boskiego Diego, który rozkochał w sobie ową niewiastę.
- Xavi, a może chcesz dziś wieczorem poznać lepiej swoich wujków? Byłoby tak cudownie! - rozmarzył się Marcelo, odwracając na chwilę nos od mokrego już rękawa Portugalczyka.
- No, zbierzemy go do tego super klubu ze strip.. - nakręcił się Sergio, lecz szybko doprowadził się do porządku, widząc minę ojca chłopca. - Nauczymy go bardzo cennych umiejętności, które zaprocentują w jego przyszłym życiu. - posłał mężczyźnie uśmiech z serii "przecież to, co złego na pewno nie ja ".
- Już sobie wyobrażam, co to za wielce przydatne umiejętności. - prychnął śmiechem, odsuwając się byleby dalej od Marcelo, który na dobre wydał wyrok śmierci dla jego biednej koszuli.
- Cristiano, mama na pewno byłaby zadowolona. W końcu kazała mi w końcu znaleźć sobie jakieś zajęcie i trzymać się z dala od wszystkiego w tym domu, co można uszkodzić. No dalej niż u wujków to już się nie da! - wywnioskował Xavi, już myślami będąc na imprezie swojego życia, pośród pięknych kobiet i wszelkiego rodzaju dobrobytu.
- Dobra, możecie go odstawić jutro, ale jeśli stanie się coś złego i Shan będzie chciała uciąć mi głowę to..
- Szukać jej u Sergio? - zaciekawił się Marcelo, przerywając Cristiano jego porywający monolog o moralności i skutkach niesubordynacji.
- Wara od moich petuni! - wydarł się rozgoryczony blondyn, którego znów zalała fala wspomnień.
- Boże, ja chyba zwariowałem, że daję wam swoje dziecko. - trafnie podsumował Cristiano, trzymając się za swoją nażelowaną do potęgi głowę.

W tym samym czasie dziewczyna została zmuszona do wyginania swojego ciała w kompletnie nienaturalnych pozach. Na nosie miała mnóstwo pudru, który sprawiał, że wciąż miała ochotę kichać, lecz ze swojego zadania wywiązywała się nadzwyczaj dzielnie. Może było to spowodowane złością, spowodowaną przez wybryki Cristiano, a może radością, która zagościła w jej sercu, gdy dostrzegła czek za wykonanie tej sesji. Jednakże pewne było, że pomimo wcześniejszych niechęci bawiła się niespodziewanie dobrze.
- Bella, cudownie! - powtarzał mistrz aparatu, uwieczniając każdy jej ruch. Dziewczyna szybko zmieniała pozy, ukazując swoje liczne atuty. Początkowe skrępowanie minęło w ułamku sekundy. Czuła się coraz pewniej, piękniej.
- Irina ci do pięt nie dorota! - dorzuciła asystentka Mario, obserwując wszystko z uśmiechem na ustach.
- Czemu wcześniej nie myślałaś o modelingu? Byłabyś najcudowniejsza na świecie! - słodził jej mężczyzna, kończąc swoje zdjęcia. Spojrzał jeszcze raz do zapisanych klatek i obwieścił upragnioną przez wszystkich wiadomość. - Mamy wszystko!
- Świetna robota, naprawdę. - Japonka podała jej różowy szlafrok i zniknęła w celu wykonania swoich powinności. Blondynka wolnym krokiem skierowała się do garderoby, która mieściła się za ścianą. Mimo, że bawiła się całkiem dobrze była kompletnie wykończona. Jej jedynym marzeniem było ciepło pościeli i gorąca herbata. Otworzyła złote drzwi, lecz zamiast osób z ekipy ujrzała w pomieszczeniu jedynie złość, jaka królowa na twarzy dobrze znanego jej mężczyzny. Podeszła bliżej, jakby chcąc jakoś go udobruchać, lecz ten jedynie zrobił krok w tył, by zachować dzielący ich dystans.
- Chciałem to usłyszeć z twoich ust. - wypowiedział te słowa z niedbałością, jakby były mu kompletnie obojętne.
- David, zgubiłam telefon. Wiem, że powinnam zadzwonić i wszystko wyjaśnić, ale ostatnio tyle się wydarzyło. - mruknęła, próbując chwycić jego dłoń. On jednak zdecydowanym gestem odepchnął ją na bok, jakby chcąc wyrzucić jej obraz ze swoich myśli i serca.
- Po 3 latach związku zrywasz ze mną przez telefon. - podszedł do okna, które skrywało widok pobliskiego parku. - Myślałem, że masz do mnie choć tyle szacunku, żeby powiedzieć mi to prosto w oczy. - wyrzucił z siebie, opierając się na łokciach o granitowy parapet.
- Kochanie, o czym ty znowu mówisz? - położyła dłoń na jego plecach, próbując jakoś ukupić się w łaski przystojnego Francuza.
- O twoich smsach, o tym, jak mnie potraktowałaś. - warknął pod nosem, odwracając się szybkim ruchem w jej stronę. Spojrzał w jej zielone oczy, nawet nie próbując ukryć fali nienawiści, która opętała jego zmysły.
- Ja nie wiem nic o żadnych smsach, David.. - wydusiła z siebie, lustrując jego twarz z przerażeniem. W głowie miała milion podejrzeń, lecz wszystkie resztki rozsądku podsuwały jej jedno imię - Cristiano. Czuła, że zachowanie Francuza musi być wynikiem jego intrygi. Tylko Portugalczyk był na tyle przebiegły i bezczelny, by bez najmniejszych wyrzutów sumienia niszczyć jej życie.
- To już jest naprawdę żałosne, tak jak i ty. - ciągnął uparty Francuz, ani myśląc, by dać jej choćby szansę.
- David, kocham cię, rozumiesz?! - wykrzyczała, próbując powstrzymać łzy, które narastały w jej oczach. Zbliżyła się do niego wolnym krokiem, by następnie podpierając się na palcach, objąć jego szyję swoimi drobnymi ramionami. - Kocham cię. - powtórzyła, patrząc prosto w jego błyszczące oczy.
- Czyli te smsy.. - zawahał się przez chwilę. - Przepraszam cię, skarbie. - złożył gorący pocałunek na jej malinowych wargach, obejmując ją w tali tak mocno, jakby bał się, że zaraz ucieknie.
- Przepraszał będzie zupełnie kto inny. - zapewniła, zaciskając mocno swoją pięść. Chciała znów przyssać się do ciepłych warg ukochanego, lecz ten odsunął ją na bok, jakby zwiastując katastrofę.
- Xavi tym razem przesadził. - wycedził przez zęby. - Ten dzieciak jest kompletnie niereformowalny. Powinnaś zostawić go u ojca, niech się męczy ze swoim syneczkiem. - wygłosił, zajmując miejsce na dużym, bogato zdobionym fotelu.
- To mój syn, nie masz prawa tak o nim mówić! - wydarła się na niego, kompletnie nie zważając na konsekwencje.
- A on ma nam prawo niszczyć życie?! - oburzył się mężczyzna. Wstał z miejsca, szybko kładąc dłonie na policzkach dziewczyny. - Shanti, nie pozwól mu odebrać sobie szczęścia, proszę.. - dodał czułym tonem, chcąc przekonać ją do swojego stanowiska.
- To on mi daje szczęście, a jeśli nie umiesz tego zrozumieć to chyba powinieneś..
- Dobrze już, dobrze! - przerwał jej szybko. - Jeśli tego właśnie pragniesz. - mruknął, zbliżając usta do jej bladej szyi.
- Kocham Xaviera nad życie, musisz to zaakceptować. - przymknęła oczy, oddając się jego czułością. Cała złość uciekła gdzieś w ułamku sekundy, pozostawiając jedynie naiwną wiarę w słowa ukochanego.
- No przecież z domu gówniarza nie wyrzucam. - prychnął śmiechem, mówiąc te słowa w swoim ojczystym języku, by na pewno ich nie zrozumiała. - Już będzie dobrze, zobaczysz. - dodał, powracając do angielskiego, a dłonią błądząc gdzieś po jej plecach.

Odstawiony niczym na galę Fifa piłkarz szedł korytarzem studia filmowego. W ręku miał bukiet czerwonych róż. W samochodzie było ich jeszcze więcej, a w domu drugie tyle. Nie sądził, że głupie badyle sprawią, że wszystko, co powiedział stanie się przeszłością, lecz był zdecydowany przepraszać do skutku. Upór był jedną z jego najgorszych, a zarazem najbardziej wartościowych cech charakteru. Nie był przyzwyczajony do mówienia o swoich błędach, lecz dziewczyna była wyjątkiem. Zamówił stolik w najlepszej restauracji, w głowie ułożony miał monolog ze słowami skruchy. Wszystko tylko po to, żeby było choć trochę inaczej, lepiej. Zależało mu na tej drobnej istocie i był zdeterminowany w końcu jakoś jej to uświadomić, choćby małymi czynami. Otworzył drzwi do garderoby blondynki, lecz widok, który go powitał natychmiast zabił wszystkie pozytywne uczucia w jego sercu. Zabił i pogrzebał gdzieś bardzo daleko pośród morza nienawiści.
- Widzę, że bawicie się bardzo dobrze. - pokręcił głową, wciąż nie mogąc wybaczyć sobie swojej głupoty.
- Cristiano, to naprawdę nie tak, jak myślisz. - wyrzuciła z siebie, odsuwając się od narzeczonego. Sama nie wiedziała czemu zaczyna się tłumaczyć, przecież nie robiła nic, co byłoby złe. Umysł mówił jej, że czyni dobrze, ale to właśnie serce poczuła ogromne ukucie, to ono było kompletnie zaszokowane.
- Shanti, nie musimy się tłumaczyć temu zasranemu piłkarzynie. - warknał naburmuszony Francuz. - Lepiej spadaj układać włosy. - dorzucił, mierząc mężczyznę wzrokiem pełnym pogardy. Czuł, że jest kimś lepszym, nie miał zamiaru tolerować ojca Xavier, a więc konkurencji.
- Shan, to jest twój wybór? Spłukany do reszty recydywista? - zakipł, opierając się o framugę drzwi. Szybko jednak pożałował swoich słów, czując jak pięść Francuza sprowadza go na podłogę. Ból był ogromny, lecz zdecydowanie mniejszy od złości, jaką swoimi zachowanie wywołał u mężczyzny narzeczony Shanti. Napastnik otarł mokry od krwi policzek, widząc obok siebie przerażoną dziewczynę.
- Wszystko dobrze? - zapytała cichym głosem, dotykając delikatnie twarzy mężczyzny. Czuła się winna temu, co właśnie się stało. Bała się o swojego przyjaciela z dzieciństwa. Jego oko nie wyglądało najlepiej, a grymas bólu na ustach mężczyzny dodawał sprawie dramatyzmu.
- Shanti, idziemy. - rozkazał Francuz, chwytając mocno jej nadgarstek. Tak bardzo chciała zostać przy Cristiano, pomóc mu w jakikolwiek sposób, lecz nie miała odwagi, by powiedzieć choćby słowo. Spełniła prośbę mężczyzny, czując coraz większy ból ręki.
- Nie martw się o mnie. - usłyszała z ust Cristiano. Uśmiechnął się do niej, jakby chcąc poprawić jej nastrój, wywołać choć mały promień radości na jej przerażonej twarzy.
- Idziemy! - powtórzył hardo wściekły Francuz, ciągnąc dziewczynę za sobą.
- Cristiano, ja przepraszam.. - wydusiła z siebie, podążając za swoim narzeczonym.
- Jeszcze mnie popamiętasz, przysięgam. - rzucił Cristiano, posługując się płynnym francuskim, którego uczył się pochłonięty planami o zamieszkaniu w tym pięknym kraju.
- Nigdy jej nie dostaniesz, pajacu. - odparł w identycznym języku David, by następnie zniknąć z przerażoną i kompletnie zdezorientowaną Shanti z pola widzenia piłkarza. Mężczyzna został sam. Sam, ranny psychicznie i fizycznie. Jednak najgorszy był dla niego strach. Strach o ukochaną, która naiwnie ufała bezwzględnemu mężczyznie.

______________

Chyba ostatnio moje rozdziały są coraz gorszej jakości.. Postaram się dodać coś trochę szybciej i choć odrobinę bardziej 'zjadliwego'.
Kocham Was <3 ;*

12 komentarzy:

  1. Jejku, jak słodko by było gdyby nie David. Zawsze ktoś musi zniszczyć zabawę! Czem,u Shan jego wybrała, a nie Ronaldo? To bez sensu!
    Nie chce sobie wyobrażać jak będzie wyglądać ta ich impreza z Xavim. Zdemoralizują go do końca i będzie po chłopaku!
    Czekam na kolejny! Pozdrawiam! :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział
    Widać że Cris kocha Shanti a tego Davida niech uprowadzom kosmici
    Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział:)
    Dlaczego shanti wybrałą davida powinień być cris , będzie się działą na imprezie

    OdpowiedzUsuń
  4. Okej, jestem :D
    Ledwo żywa po zawodach, ale jestem :)
    No to tak...
    Pewnie Cris będzie miał ostrą zjebke, jak Shanti się dowie, że to on wysyłał te smsy ;-
    Ale tego Davida, to ja nie lubie, oj nie :D
    Hahahah, Xavi pod opieką wujków Królewskich xd to bedzie niezle xd
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. o jeju. nie. David. dlaczego?!
    Shanti powinna wybrac Cristiano. to on jest ojcem jej dziecka i to jego kocha, choć nawet przed sobą stara sie to ukryć, wyeliminować to uczucie. tak, ja z każdym rozdziałem sie w tym upewniam. David nie należy do najsympatyczniejszych. za to jak sie wypowiadał o Xavim stanowczo należy mu sie kopniak między nogi.
    Cristiano sie stara, ale tak sobie mysle, że lepiej by było gdyby powiedział prawde o tych smsach Shanti, że to on. dziewczyna będzie zła, ale gdyby dowiedziała sie od kogos innego mogłoby byc jeszcze gorzej. znaczy tak mi sie wydaje. ;)
    hahahah i Cristiano pedofilem... hahahahha no kurwde :D Królewscy to mają łeb do dedukcji, nie ma co. na dzieciach to szczególnie Sergio sie zna chcąc zaprowadzic chłopca do takich miejsc o.O ah te jego petunie *-*
    ja to kończe swój wywód, bo jeszcze wczesnie jest i trudno mi sie skupic, jednak kiedy zerknelam ze jest nowy rozdzial to nie moglam nie zajrzec XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Tego Davida to trzeba wsadzić w rakietę i na Księżyc.
    Ten człowiek jest jakiś nienormalny, kazać pozbyć się dziecka bo mu nie pasuje? Kretyn do sześcianu. Mam nadzieję, że go przejedzie pociąg, ciężarówka, walec, albo cokolwiek.
    Wierzę, że Cristiano nie da się tak łatwo i będzie walczył o matkę swojego dziecka, bo widać, że ona ewidentnie pała do niego uczuciem.
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Totalnie rozbawiła mnie akcja,jak młody rzucił Złotym Butem w Pepego :D
    I teraz podstawowe pytanie: coś Ty zrobiła? Dlaczego pozwoliłaś,żeby wybrała tą mendę,a nie Crisa.
    Cóż,liczę,że wszystko się naprostuje :)

    OdpowiedzUsuń
  8. zapraszam na http://strefa-id.blogspot.com/ :)
    P.S. Jeśli możesz, informuj mnie o nowościach na asku ;)
    Jeśli już to robisz, to dobrze, haha :D Tylko nie zapominaj!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na piąty rozdział http://siete-jugadores.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Totalnie rozbawiła mnie sytuacja jak przyszli koledzy Cristiano z klubu :D
    Genialny rozdział, z resztą jak każdy inny.
    A rozdziały nie są coraz gorszej jakości, nie mów tak, bo Cię skrzywdzę! :D
    Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  11. No kurczę! :/ A mogło być tak pięknie, ale jak zawsze w najmniej odpowiednim momencie pojawił się David ... Ahahahhaa.. nie mogłam się przestać uśmiechać kiedy to do domu Cristiano przyszli jego koledzy z klubu XD

    PS.ósemka u mnie : http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń