Ciemność dominowała w sporym pokoju. Mimo odsłoniętych zasłon, księżyc nie rzucił ani jednego swojego promienia do wnętrza pomieszczenia. Dziewczyna spoglądała w kierunku okna, jakby chcąc ujrzeć w nim odpowiedzi na swoje pytania, lecz wciąż otrzymywała tylko tą nieznośną ciemność. Nagle jednak drzwi uchyliły się, ukazując postać mężczyzny. Nie od razu mogła mu się dokładnie przyjrzeć, lecz czuła, że stało się coś niedobrego. Cristiano jedynie stał w miejscu, nie zrobił nawet małego kroku.
- Shanti, kochana.. - zaczął drżącym głosem. Nie zdążył już nic dodać. Dziewczyna bez słowa wtuliła się w jego silne ramiona, nawet nie usiłując powstrzymywać łez. Tak bardzo potrzebowała jego ciepła, bliskości. Chciała po prostu znów poczuć się bezpiecznie.
- Gdzie byłeś? - spojrzała w jego czekoladowe oczy, jednocześnie karcąc się za bezsensowność swojego pytania. Przecież wiedziała dokładnie gdzie był. - Bałam się o ciebie. - dokończyła prawie szeptem, czując, jak jego ręce mocno obejmują jej talię.
- On wyjedzie, nigdy go nie zobaczycie. - uśmiechnął się delikatnie, całując jej czoło.
- Ale jak to wyjedzie? - skupiła swój przerażony wzrok na podłodze pod swoimi stopami. - Cristiano, co ty mu zrobiłeś? - zapytała, próbując wykreślić z umysłu warianty tej odpowiedzi, które zdecydowanie nie były pozytywne.
- Aniołku, nic mu nie zrobiłem, przestań. - zaśmiał się cicho, gładząc delikatnie jej włosy. - Dałem mu trochę kasy i tyle.
- Ale to twoje pieniądze, nie możesz tego zrobić! - zaprotestowała natychmiast.
- Właśnie, to moje pieniądze, więc mogę z nimi zrobić to, co mi się podoba. - mruknął, prowadząc ją w stronę łóżka. - Chcę po prostu waszego dobra, bezpieczeństwa, uśmiechu. - usiedli obok siebie, wciąż spoglądając w swoje intensywne tęczówki. - Shan, jesteśmy rodziną, powinniśmy nawzajem o siebie dbać. - położył swoją ciepłą dłoń na jej policzku.
- Przestań.. - wydusiła z siebie, próbując powstrzymać wciąż narastające morze łez.
- Wiem, że jest jeszcze za wcześnie, żeby planować cokolwiek, więc nie proszę cię o jakiekolwiek deklaracje. Aniołku, po prostu spróbujmy, chociaż raz. - ciągnął, zbliżając się do niej coraz bardziej. Drugą dłoń położył na jej udzie, które pieścił delikatnymi gestami.
- Cristiano, nie.. - odsunęła się od niego. Stanęła po drugiej stronie pokoju, chowając się w ciemności. - Możesz mieć każdą, czemu miałbyś chcieć właśnie mnie?
- Pamiętasz ten dzień, kiedy rodzice zabrali nas do stolicy? Była wtedy ogromna parada. Były wojska, pięknie ubrani ludzie, wszystko. Najpierw oglądaliśmy razem czołgi, a potem mieliśmy jechać na mój turniej. To była dla mnie ogromna szansa, pamiętasz? Chciałem tak bardzo strzelić coś właśnie dla ciebie. Pragnąłem tylko zobaczyć twój uśmiech na trybunach, usłyszeć, że jesteś ze mnie dumna.. Ale przy bramie jakiś baran postanowił, że nie możesz wejść na stadion..
- Więc uciekłeś stamtąd przed pierwszym gwizdkiem, pocałowałeś mnie wtedy pierwszy raz w życiu i zabrałeś na paradę. Rodzice prawie dostali zawału, gdy nie wracaliśmy pół dnia. - dokończyła za niego, mimowolnie uśmiechając się pod wpływem wspomnień.
- A pamiętasz moje słowa? - podszedł do niej wolnym krokiem, chwycił mocno jej dłoń, którą przyłożył do swojego serca.
- Kocham piłkę, ale bez ciebie zwycięstwo nie ma sensu. - wyszeptała, czując na sobie gorący oddech Portugalczyka. Przyparł ją do ściany, potęgując szybsze bicie jej serca.
- Potrafisz zapomnieć wszystko, co ci zrobiłem? - musnął delikatnie jej malinowe usta, kładąc dłonie na jej zgrabnej pupie.
- Cristiano, kochaj się ze mną. - wypaliła, czując, że pod wpływem jego dotyku jej nogi uginają się pod nią.
- Ale obiecasz mi coś? - znów przeniósł wzrok na jej błyszczące oczy.
- Wszystko, obiecuję ci wszystko. - niecierpliwiła się, odpinając niezdarnie coraz to większą liczbę guzików w jego koszuli.
- Uważaj na słowa, bo mogę to wykorzystać. - uśmiechnął się szelmowsko, kładąc ją na ogromnym łóżku pod swoim wysportowanym ciałem. - Obiecaj mi, że teraz już będzie inaczej. - zażądał, delikatnie całując jej brzuch. Kierował się coraz wyżej, wiedząc, że daje jej niesamowitą rozkosz.
- Obiecuję, Cristiano. - odparła, odchylając delikatnie głowę. Jej stanik właśnie wylądował na podłodze, dając mężczyźnie jeszcze większe pole
do popisu.
- Ale jesteś pewna? - zapytał z niepokojem w głosów, jedynym szybkim ruchem dłoni odpinając guzik u jej spodni.
- Bardziej niż wszystkiego innego. - uśmiechnęła się do ukochanego, szybkim ruchem znajdując się nad nim. - A teraz ciii.. - wpiła się w jego gorące usta, chcąc w końcu zaspokoić swoje pragnienie..
Gdy otworzyła oczy na zegarku widniała już 7 rano. Była kompletnie naga, odziana jedynie przez skrawek satynowej pościeli, a obok niej leżał wydawałoby się śpiący piłkarz. Chciała zrobić jakieś śniadanie, a może uciec przed odpowiedzialnością, sama nie była w stanie określić swoich myśli. Powoli wysunęła się więc z pościeli i usiadła na skraju łóżka, chcąc zlokalizować swoje ubrania.
- I znów przede mną uciekasz. - aż podskoczyła na dźwięk głosu Cristiano.
- Nie, ja po prostu chciałam.. - zawahała się przez chwilę, by po chwili wystrzelić z entuzjazmem chorej psychicznie. - Bułki kupić!
- A nie wolisz na śniadanie pewnego przystojnego mężczyznę, który od dziś oficjalnie jest twoim chłopakiem? - uśmiechnął się zalotnie, delikatnie przesuwając swoją dłoń wzdłuż powierzchni jej uda.
- Nie, wolę, tylko masz pewnie jakiś trening i musisz zaraz iść i nie chcę ci przeszkadzać.. - mieszała się w zeznaniach, próbując uniknąć wzroku mężczyzny.
- Nie mam treningu, bo jedziemy wieczorem na mecz towarzyski do Portugalii, który gramy jutro, mówiłem ci przecież. - zaśmiał się, przyciągając ją do siebie jednym szybkim ruchem. Spojrzał w jej zielone oczy, jakby chcąc wyczytać w nich to, czego tak bardzo pragnął. Ujrzał jednak strach, niepewność. A może się mylił? Nie, przecież znał ją tak dobrze..
- Cristiano, ja chyba powinnam..
- Powiedzieć, że to był przypływ emocji, a tak naprawdę nadal mieć mnie za beznadziejnego. - przerwał jej chłodnym tonem, który budził przerażenie w jej sercu. - Najlepiej będzie, jak sobie pójdziesz, mam dość twojego widoku. - dodał, odpychając jej ciało od siebie. Dał zrobić z siebie debila, znów.Chciał zostać sam, po prostu zapomnieć. Widząc, jak ubiera się w pośpiechu miał jednak łzy w oczach. Z całych sił starał się je zamaskować, lecz było to coraz trudniejsze. W duchu modlił się o cokolwiek, co mogłoby wyrwać go z tego koszmaru. Nagle jednak jego modlitwy zostały spełnione, lecz w sposób zupełnie odmienny do zamierzonego.
- Tato, daj mi jakieś pieniądze na żarcie! - usłyszał donośny głos syna, który po chwili znalazł się już w jego sypialni. Pukanie w słowniku młodego człowieka nie było częstym gościem. Nastolatek stanął w miejscu, mierząc wzrokiem swoich rodziców od góry do dołu. - To ja nie przeszkadzam, zasadniczo nawet nie jestem głodny.. - wypalił, szybko dochodząc do scenariusza, jaki musiał rozegrać się tutaj poprzedniej nocy.
- Tatoooo, a ten sok smakuje rzygami! - do sypialni wparował drugi z rodzeństwa młodych Aveiro. W ręku trzymał Kubusia, a na jego twarzy widniał ogromny uśmiech, który po szybkiej analizie sytuacji przerodził się w jeszcze większą radość. - To teraz będę miał więcej rodzeństwa do grania w piłkę? - spojrzał na Xaviera, już zacierając ręce z zadowolenia.
- Cicho, młody. - starszy brat szturchnął go lekko, dając do zrozumienia powagę sytuacji.
- A może w końcu opuśćcie to pomieszczenie?! - warknął Ronaldo, będąc coraz bardziej zdenerwowanym.
- A możesz nie drzeć się na nich? Nic takiego nie zrobili, są po prostu głodni. - natychmiast upomniała go blondynka.
- To pomieszczenie nie jest korytarzem, więc są tu jakieś zasady! - wrzasnął w jej kierunku, zupełnie ignorując chłopców. - Zresztą, dobra, mniejsza. Zaraz do was zejdę i razem zrobimy coś dobrego. - natychmiast przywołał się do porządku, wiedząc, że przecież jego dzieci nie są niczemu winne.
- Ja wam pomogę, ty odpocznij przed meczem. - znów odpowiedziała mu dziewczyna, zakładając szarą bluzę, a więc ostatni element jej ubioru. Chwyciła Juniora za rękę i wyszła razem z nim, zostawiając tym samym Xaviera. Ten ani myślał opuścić pomieszczenie bez wyjaśnień. Bez jakiejkolwiek zgody usiadł na krawędzi łóżka ojca, świdrując go swoim wzrokiem.
- Tato, ufam ci, pamiętaj o tym. - rzucił w końcu, by następnie zostawić kompletnie zdezorientowanego mężczyznę samego. Ten wciąż nie mógł określić swojego stanu. Kochał czy nienawidził? Co ta kobieta z nim zrobiła? Łzy znów poleciały z jego oczu, jakby miały chęć utopić go w morzu cierpienia.
***
Gdy mężczyzna zszedł do salonu zastał w nim jedynie dziewczynę. Chłopcy zapewne grali w ogrodzie, czemu miały dowodzić ich krzyki dobiegające właśnie z tego terenu. Szybko dostrzegł, że na podłodze leży stos walizek, a obok nich siedzi smutna blondynka. Zapewne go nie zauważyła, więc przez choć małą chwilę mógł zaobserwować coś, co z pewnością było w jej wykonaniu szczere. Nie był jednak w stanie wytrzymać tego widoku. Bez słowa zajął miejsce obok niej, swoją głowę położył na jej delikatnym ramieniu, jakby chcąc podarować jej choć odrobinę radości.
- Cristiano, nie powinieneś się pakować? - usłyszał z jej malinowych ust, które delikatnym drżeniem wyrażały jej niepokój.
- Już dawno temu to zrobiłem, więc jeśli chcesz się mnie pozbyć musisz wymyślić bardziej wykwintne kłamstwo. - mruknął pod nosem.
- Po prostu chcę zostać sama, zrozum mnie choć raz. - westchnęła cicho, chowając swoją bladą twarz w dłonie.
- Ja ciebie nie rozumiem? Ja? - prychnął śmiechem, wstając z miejsca. Wiedział, że musi wyjść z domu zanim wybuchnie do reszty. - Jeśli ktoś tu kogoś nie rozumie i ma wszystko w dupie to zdecydowanie nie jestem nim ja. - rzucił jeszcze, chwycił swój napój i skierował się w stronę drzwi, które po kilku sekundach wydały z siebie głośny dźwięk zatrzaskiwania.
Piłkarz stanął przy murze, biorąc łyk zimnego napoju izotonicznego. Oczami błądził dookoła swoich dwóch synów, którzy zaciekle toczyli mecz. Był to jeden z nielicznych momentów, w których czuł, że naprawdę los podarował mu wszystko, co potrzebował do stanu szczęścia. Potem niestety znów wracały myśli o pewnej pięknej istocie, a jego nastrój znów stawał się grobowy. Postanowił jednak choć dziś dobrze bawić się ze swoimi pociechami. Rzucił sok pod ścianę i pognał w ich kierunku z piłką do siatkówki w dłoniach.
- Więc może zmiana dyscypliny, co? - zaproponował z uśmiechem na ustach.
- Taak! - odparli zgodnie, jakby znali się co najmniej od kilku dobrych lat.
Do domu powrócili po dobrych dwóch godzinach meczu. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi, niesamowicie brudni i zmęczeni. Cristiano natychmiast pobiegł do lodówki, ignorując Shanti, która w wyciszeniu oglądała jakiś program sportowy na salonowej kanapie. Chłopcy z kolei udali się na piętro, by spakować resztę potrzebnych rzeczy przed wyjazdem do Portugalii. Piłkarz już miał zrobić to samo, niosąc w zębach kawał kurczaka, gdy nagle zatrzymały go słowa ukochanej.
- Nie możesz zagrać w tym meczu, musisz zostać w domu, tutaj. - wyszeptała, skrupulatnie unikając jego przenikliwego wzroku. Nie zareagował. Zacisnął mocno swoją pięść, idąc w wcześniej wyznaczonym sobie kierunku. - Cristiano, zrobiłam coś strasznego, nie możesz zagrać! - tym razem jej głos był o wiele bardziej stanowczy, wzbudzający strach i obawy.
- Shanti, o czym ty mówisz? - w końcu stanął w miejscu, nie mogąc zrozumieć niczego. Kobieta wskazała mu miejsce obok siebie, w ręku trzymając tajemniczą kopertę. Widział jej zdenerwowanie, lecz nadal nie wiedział kompletnie nic.
- Obiecasz mi coś? - zapytała jeszcze, nieśmiało spoglądając w jego brązowe tęczyówki. Mężczyzna skinął głową, dając wyraz swojej zgody. - Cristiano, pamiętaj, że cię kocham. Nigdy nie było i nie będzie w moim życiu kogoś ważniejszego od ciebie. - dokończyła cichym głosem, przekazując mu kopertę.
- Shanti, ja nic nie..
- Zrozumiesz mnie. Może nie teraz, ale kiedyś na pewno. - złożyła delikatny pocałunek na ustach piłkarza. Nie pozwoliła mu już na jakąkolwiek odpowiedź. Szybkim ruchem chwyciła płaszcz i wybiegła z domu. Nie chciała widzieć miny mężczyzny, czuć jego nienawiści, która pochłonęłaby całą radość z jego pięknych oczu. Wzięła czarne Lamborghini, które po krótkim rekonesansie uruchomiła z piskiem opon. Chciała po prostu znaleźć się daleko stąd, uciec od emocji.
______________
Rozdział miał być wczoraj, lecz Szekspir wzywał, więc jest dziś :D
Miłego xo
Ps : W najbliższej przyszłości chciałabym rozpocząć nowego bloga. Rozdziały pojawią się zapewne za jakiś czas, lecz już w tym tygodniu dodam prolog, a w tym momencie dostępni są bohaterowie w zakładce o tej właśnie nazwie. Mam nadzieję, że ta historia spodoba się Wam. Mimo, iż może wydać się podobna, będzie kompletnie zwariowana i bardziej pozytywna.
http://giveyouallofme.blogspot.com/
I co teraz będzie?
OdpowiedzUsuńCo ona zrobi? Żeby tylko Cristiano jej posłuchał i nie pojechał na ten mecz.
http://co-z-nami-bedzie.blogspot.com/2014/03/20choc-zegnam-sie-z-tobato-jeszcze-nie.html
Usuńostatni :)
Jezu ile się dzieje cudownie :) ciekawe co zrobi Cristiano mam nadzieję że zrozumie dlaczego dziewczyna to zrobiła i będą razem nie może być inaczej
OdpowiedzUsuńWow, jaki piękny rozdział ♥ Taki emocjonujący, delikatny i rozczulający. Wzruszyłam się na tej początkowej scenie, nie wiem czemu. Już chyba głupieję od tego natłoku emocji i myśli. Wszystko cudownie się układa, tylko jest jeden problem - zakochany po uszy Cristiano może nie zrozumieć Shanti, w której kłębi się wiele sprzecznych emocji. Mam nadzieję, że ją posłucha!
OdpowiedzUsuńOni naprawdę do siebie pasują, jakoś tak się dopełniają (XD). I mimo że za Ronaldo nie przepadam i że jakoś na początku mi się nie uśmiechało, że on ją tak szybko zdobędzie tym swoim urokiem, to jednak teraz zmieniam zupełnie zdanie o nim, widząc, jak się zachowuje i jaki potrafi być czuły i ckliwy :) To takie urocze! *--*
Trzymam za nich kciuki!
i zapraszam na ósemkę na http://strefa-id.blogspot.com/
A na początku myślałam, że wszystko będzie dobrze. Po części jest, no chyba, żeby brać uwagę to, że Cris wypił ten napój! Dobrze mu Shan mówiła, żeby nie zagrał, bo by było źle. I to bardzo.
OdpowiedzUsuńXavi i Junior mają wyczucie czasu, nie powiem. Nie chciałabym się znaleźć w ich sytuacji wtedy. Serio.
Czekam na następny! Pozdrawiam :D
Zapraszam na nowy rozdział http://amor-a-largo.blogspot.com/ :*
Nie no, już myślałam, że Shanti nic nie powie, ale dzięki bogu zreflektowała się w ostatniej chwili! Oby tylko Cris jej posłuchał!!!
OdpowiedzUsuńJa tam nie wiem jak ty to robisz, ale jesteś geniuszem cudownego pisania :) Kocham to opowiadanie, a nowego bloga, o którym wspominasz też na pewno będę czytać z ogromną przyjemnością!! :)
Czekam na nowość, więc pisz szybko :)
Buziaczki! :*
Serdecznie zapraszam na Rozdział 8.
UsuńPozdrawiam!
musisz mi wybaczyć nie tylko to, że ostatnio nie komentowałam, ale i to, że teraz zrobie to nieco lakonicznie bo na komórce jestem ;c pomijając już moje problemy techniczne to wstrząsnęłaś mnie tymi dwoma rozdziałami *-* Davida pozbawiłabym szansy na rozmnażanie sie a nie dawała mu kase. damski bokser się kurwde znalazł. kurtyzana poszerzająca swoją działalność o usługi terapeutyczne - mega XD najważniejsze teraz aby Cris posłuchał Shanti. masz prawdziwy talent do pisania. kończę choć mam jeszcze tyle do powiedzenia. jakoś nie mam nerwów do mobilnych wersji. trzymaj sie ciepło! <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie na nowość. czy Ballack zdecyduje sie na współprace z Carbonero? i czy Khedira i Ozil tym razem znowu coś zmajstrują? odpowiedzi jak zawsze na te-quiero-para-siempre.blogspot.com ;)
UsuńNareszcie piątek, więc mogę trochę po nadrabiać w świecie blogów! :-) Na początek zacznę od Twojego opowiadania.
OdpowiedzUsuńNo nie powiem - Junior i Xavier nieźle trafili z czasem! O Boże! Oby tylko Cristiano posłuchał słów dziewczyny i nie zagrał w tym meczu, bo może być naprawdę nieciekawie... W ogóle to trochę nie rozumiem sytuacji Crisa i Shanti. Raz ze sobą "są", a zaraz ona wybiega z domu.(?) No nic, mam nadzieję, że w możliwie najkrótszym czasie się to wyjaśni.
Było tak blisko! Jejuu ;c
OdpowiedzUsuńAh, ta sceena xd CIAARY *__*
Buziaaki :*
P.S http://amor-la-traicion-amistad.blogspot.com/ zaparaszm :*
http://co-z-nami-bedzie.blogspot.com/2014/03/19wciaz-tak-trwam-z-pustka-sam-na.html
OdpowiedzUsuńnowy,przedostatni :)
Nastrój Shanti zmienia się tak często, że aż mi miesza się w głowie, ale dobrze, że główna bohaterka uświadomiła sobie, iż ratowanie komuś życia poprzez niszczenie jego kariery, ratowaniem życia nie jest.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Cristiano, chyba się za bardzo w tym wszystkim nie może odnaleźć.
Uwielbiam w Twoim opowiadaniu Juniora, jest całkowitym uosobieniem tego prawdziwego (tak go sobie wyobrażam :) ).
No to do następnego, pozdrawiam ;*
Zapraszam na ósmy rozdział http://siete-jugadores.blogspot.com/ :D
OdpowiedzUsuń