wtorek, 18 marca 2014

Trzynasty

Świt zawitał w zastraszająco szybkim tempie. Rzucił swoje promienie na obolałą twarz mężczyzny. Ten jednak zupełnie nie cieszył się ze słonecznego dnia. Przetarł oczy, próbując przypomnieć sobie choć fragment wczorajszego dnia. Pamięć jednak odmawiała współpracy, a zmysły krążyły jedynie wokół okropnego bólu. Piłkarz jakimś cudem zdołał zwlec się z łóżka, lecz bolały go nawet włosy. Powędrował do łazienki, gdzie uświadomił sobie, jak fatalnie wygląda. Tłuste i to wcale nie od nadmiaru żelu włosy, podkrążone oczy, wielka rana nad lewą powieką, to wszystko tworzyło obraz wraku człowieka. Nie był w stanie określić nawet w jaki sposób krwista rana pojawiła się na jego twarzy, nie mówiąc nawet o tym, w jaki sposób znalazł się w łóżku. Postanowił jednak o tym nie myśleć. Założył na głowę futrzaną czapkę, by nikt nie ujrzał jego fatalnej fryzury i udał się po coś do zjedzenia. W lodówce zastał jedynie karton mleka i stary ser. Nie był to posiłek jego marzeń, jednak nie miał większego wyboru. Chwycił wszystko, lecz momentalnie całe jedzenie wypadło mu z rąk. Spoglądał na postać przed swoimi oczami niczym głupek roku, nie mogąc ułożyć nawet jednego zdania.
- Nadal lubisz świeże bułeczki i dżem wiśniowy? - zapytała swoim anielskim głosem, stawiając na blacie torbę wypełnioną zakupami. - Kupiłam też sok pomarańczowy i jakieś tabletki. Powinny ci pomóc doprowadzić się do pożądku, zanim zacznie się trening. - uśmiechnęła się promiennie, usadzając kompletnie zaszokowanego piłkarza przy blacie.
- Czy ty coś brałaś? - wypalił, wciąż nie mogąc nic zrozumieć. Świdrował jej twarz swoimi czekoladowymi oczami, niczym wytrawny policjant.
- Cristiano, nie narzekaj, tylko otwieraj usta i próbuj. - zaśmiała się, podsuwając mu pod nos talerz wypełniony różnego rodzaju pieczywem.
- Shan, na pewno wszystko jest w porządku? - zaniepokoił się. - Zachowujesz się zupełnie, jak nie ty. - dodał pod nosem, obserwując swoje śniadanie.
- Pijaczyno, nie narzekaj, tylko jedz szybko, bo za godzinę masz trening, a musisz się jeszcze umyć i zakopać w ogrodzie tą okropną czapkę, by nikt jej nie znalazł. - usiadła na przeciw niego, ukazując rządek swoich białych zębów.
- Zadziwiasz mnie. - stwierdził nieśmiało, by następnie rozpocząć konsumpcję śniadania.
- Po prostu chcę coś dla ciebie zrobić. Czy to naprawdę aż taka nieprawdopodobna historia? - udała obrażoną, nalewając mężczyźnie świeżego soczku.
- Możesz mi wymasować plecy. Od tej kanapy mam poważne problemy z ich zdrowiem. - zażartował, przeżuwając zbożową bułkę.
- Cristiano.. - mruknęła pod nosem, stając za nim. Położyła dłonie na jego plecach, delikatnie przesuwając je wzdłuż ich powierzchni. - Wiesz, rozmawiałam dziś z facetem, który miał robić remont i do końca tygodnia wszystko będzie gotowe. - poinformowała cichym głosem, kontynuując masaż. Włożyła dłonie pod jego koszulę, by dokładnie poczuć ciepło jego cudownie zbudowanego ciała. - I tak myślałam.. do czasu zakończenia prac możesz spać ze mną. Łóżko jest spore, a my jesteśmy dorośli.. - zbliżyła twarz do jego szyi, wdychając cudowny zapach jego męskich perfum.
- Shanti, coś się stało, prawda? - bardziej stwierdził niż zapytał, smutno zwieszając głowę. Chwycił delikatnie jej dłoń, czekając na prawdę. Jednak dziewczyna postanowiła znów go zaszokować. Usiadła na jego kolanach, oplatając rękami jego kark.
- Kochanie, jesteś po prostu nieznośny. - mruknęła, marszcząc czoło. - Chcę tylko uczynić cię szczęśliwym. - dodała szeptem, zbliżając usta do jego ciepłych warg. Całowała je z wielką czułością, jakby chcąc wyrzucić z umysłu mężczyzny wszystkie protesty. Ten szybko spełnił prośbę. Posadził ją na blacie, pieszcząc swoimi silnymi dłońmi jej seksowne uda. Po chwili jej koszulka leżała już obok stanika na zimnej posadzce. Portugalczyk skupił wszystkie swoje myśli na piersiach, które całował z dużą starannością, dbając, by każdy ich fragment otrzymał identyczną ilość czułości. Wszystkie zmysły dwójki krążyły dookoła ogromnego podniecenia, które opętało ich umysły. Dziewczyna szybko odnalazła drogę do jego rozporka, lecz zamiast spodziewanej akceptacji mężczyzna zrobił krok w tył.
- A co z tym twoim Francuzem? - wyrzucił z siebie, wciąż skupiając wzrok na jej nagich piersiach.
- Cristiano, a widzisz go gdzieś tutaj? - zapytała z przekąsem, przyciągając go do siebie. Spojrzała w jego czekoladowe oczy przepełnione iskierkami namiętności. - Teraz liczysz się jedynie ty i twoje potrzeby. - uśmiechnęła się zniewalająco, mówiąc te słowa wprost do jego ust.
- Moje potrzeby? - zaśmiał się łobuzersko, odtwarzając w myślach swoje wszystkie fantazje na temat dziewczyny. - Cieszę się, że w końcu przestałaś udawać, że mnie nie pragniesz. - stwierdził z zadowoleniem, obejmując dłońmi jej talię. Wciąż patrzył w jej piersi, nie mogąc nasycić się ich widokiem.
- Cichutko już. - położyła palec na jego ustach, prowadząc mężczyznę do krytego basenu, który posiadali na własność. Z każdym krokiem na jej delikatnym ciele pozostawało coraz mniej odzieży. Gdy dotarli do ogromnego pomieszczenia miała już na sobie jedynie cienkie stringi. Powoli zanurzyła się w przejrzystej toni, czując przy sobie gorące ciało mężczyzny. Ciało, którego tak bardzo pożądała. Ciało, które jednym ruchem przyparło ją do ściany basenu, usuwając powoli ostani element jej garderoby. Jego dłonie znalazły miejsce na jej policzkach, których dotykały z niezwykłą delikatnością.
- Już zawsze będziesz moja. - wyszeptał czułym głosem, łącząc ich ciała w jedność. Nie pozwolił jej na żadne odpowiedzi, myśli, na cokolwiek. W końcu miał ją jedynie na wyłączność. Całował jej malinowe usta, wciąż pogrążając się w morzu rozkoszy, czuł jej dłonie na swoim torsie. Wszystko, co robiła doprowadzało go do obłędu. Świat przestał istnieć dla ich obu. Byli w swoim wyimaginowanym świecie.

Był pierwszym widokiem, jaki po przebudzeniu ujrzały jej zielone oczy. Uśmiechał się nieznacznie, odgarniając delikatnie kosmyk jej miękkich włosów, który zasłaniał jej piękną twarz. Widział w jej uśmiechu wszystko. Wszystko, co dawało mu szczęście. Zbliżył swoje wargi do jej ust, chcąc znów zanurzyć się w ich słodkim smaku. Spotkał się jednak z niechęcią. Dziewczyna zwróciła głowę w przeciwnym kierunku, napełniając jego serce strachem.
- Myślałem, że ci się podobało.. - zaczął cichym głosem, próbując chwycić jej dłoń. Ona jednak oddaliła się od niego, wzrok topiąc w suficie.
- Więc nie myśl tyle, nie wychodzi ci to. - mruknęła, siadając na krawędzi łóżka. W pośpiechu zaczęła ubierać rzeczy, które leżały na podłodze.
- Co przepraszam? - wciąż nie mógł zrozumieć. - Przestań tak mówić. Sama w to nie wierzysz.. - dodał szeptem, obserwując jak wiąże w zgrabny kucyk swoje długie włosy.
- To ty przestań wyobrażać sobie, że jesteś królem świata. - prychnęła śmiechem, spoglądając na niego z góry. - Prawda jest taka, że jesteś fatalny i zawsze będziesz. - stwierdziła, zachowując kamienny wyraz twarzy. Wyraz twarzy, który go przerażał. Zabrała swoje rzeczy i zniknęła z pomieszczenia. Zostawiła po sobie jedynie wielki ból w sercu mężczyzny. Nie był w stanie pozbierać myśli. Nie był nawet w stanie wypowiedzieć choćby jednego słowa. Powinien nienawidzić, lecz nie potrafił. Czuł jedynie ogromny smutek, który niczym zakaźny wirus wypełniał każdy fragment jego świadomości.
Gdy zaszedł do salonu jej już nie było. Zostawiła kartkę, mówiącą o jej spodziewanym powrocie w okolicach 22:00. Szybko doszedł do wnioski, że zapewne zaplanowała cudowny dzień w ramionach Francuza. Nienawidził mężczyzny z całego serca. Bez wahania zanurzyłby nóż w jego fałszywym sercu. Zamiast broni chwycił jednak telefon.
- Dzień dobry, Cristiano. - odebrała przyjaźnie nastawiona kobieta. - Czy coś się stało? - szybko przeszła do konkretów.
- Chciałbym odzyskać prawa rodzicielskie do syna. Długo to potrwa? - zapytał bez zbędnych ceregieli.
- Jeśli porozumiesz się z jego matką może pójść dość szybko. - odparła po chwili namysłu.
- Nie da się jej jakoś obejść? - westchnął cicho. - Nie chcę, żeby młody miał kontakt z jej partnerem. - dodał, zaciskając mocno swoją pięść.
- Wtedy opieka społeczna będzie musiała wystawić opinię i będziemy musieli zaangażować sąd..
- Przygotuj pozew. Chcę, żeby miała prawa, ale on ma zostać ze mną. - wyłączył telefon, próbując wydobyć z głębi swojej duszy choć mały uśmiech. Nie był jednak z siebie dumny. Opadł na salonową kanapę, chowając twarz w dłonie. Chciał tylko, by świat okazał się głupim żartem. Ten jednak znów postawił go przed kolejnym wyzwaniem. Usłyszał dźwięk klucza w drzwiach wejściowych. Szybko wyłonili się z nich jego synowie. Ich potargane włosy i wory pod oczami jasno wskazywały, że marzą jedynie o łóżku.
- Cześć, Cristiano! - rzucił starszy, odbierając kurs o nazwie lodówka. Młodszy za to usiadł obok ojca, wesoło szczerząc się w jego kierunku.
- Widzieliśmy cię w telewizorze. - obwieścił natychmiast.
- Cholera, cicho bądź! - przerwał mu nastolatek, idąc w ich kierunku z niezłym zapasem jedzenia.
- Xavi, w tym domu zasadniczo nie przeklinamy.. - wtrącił ich ojciec, nie kryjąc jednak obojętności.
- Będę pamiętał na przyszłość. - mruknął pod nosem, zabierając się za konsumpcję śniadania. Jednak zdążył wziąć do ust zaledwie kawałek, a Junior już zaczął swoją opowieść.
- Bo tam mówili, że jakiś ktoś mówił, że chodzi plotka, że mówią o tobie, że..
- Młody za dużo atrakcji miał w nocy, nie słuchaj go! - przerwał mu brat, zasłaniając chłopcu usta dłonią.
- Xavi, co mówili? - warknął piłkarz, chcąc w końcu dowiedzieć się prawdy.
- Że w domu na porządku dziennym jest regularna orgia i mają na to taśmy. - westchnął, opuszczając smutno głowę.
- Kur**.. - podsumował obiekt plotek, ocierając mokrą od potu twarz. Teraz z całą pewnością mógł powiedzieć, że był to jeden z najgorszych dni w jego życiu.
- Fajne, co nie?! - roześmiał się młody Cristiano.
- Podobno w tym domu nie przeklinamy. - nie omieszkał zauważyć Xavier, miażdżąc ojca wzrokiem.
- Czasami w życiu człowieka są takie chwile, że naprawdę zasady schodzą na plan dalszy. - mruknął pod nosem, krzyżując ręce na piersi. - I synku, uwierz mi, że to nic fajnego. - dodał w stronę Juniora. - Pójdziesz do swojego pokoju? - poprosił, chcąc mieć czas na zebranie myśli.
- Nie pójdę! - odparł czteroletek, wojowniczo opierając ręce na biodrach.
- Młody, a może jednak? - brat posłał mu wymowną minę.
- No dobra, pójdę. - westchnął, zbierając się na górę. - Ale nie jestem dzieckiem już! - dołączył plik pretensji, dreptając smutno po drewnianych schodach. Po chwili zniknął na dobre, zostawiając starszych Aveiro samych. Spoglądali na siebie bez słów, próbując znaleźć odpowiednie słowa. Każdy miał w głowie miliony sprzecznych myśli, lecz tylko jeden miał odwagę zrobić cokolwiek.
- Cristiano, a gdzie jest mama? - zapytał nieśmiało, siadając blisko ojca. - Ona na pewno by ci jakoś pomogła..
- Nie potrzebuję od niej niczego. - warknął, chowając dłonie do kieszeni. - A wróci wieczorem, miała plany. - prychnął śmiechem. Już na samą myśl o niej i Francuzie miał mdłości.
- Jest z Davidem, tak? - nastolatek trafił w sendo sprawy, wypowiadając imię ojczyma wręcz z odrazą. - Też uważam, że to dupek, nie jesteś sam. - dodał pod nosem.
- Czemu tak go nie lubisz? - zaciekawił się natychmiast. - Myślałem, że jest dla ciebie jak ojciec.. - wyjaśnił cichym głosem.
- On zawsze widział we mnie przeszkodę. Mama powinna być z tobą, a nie z takim pajacem. - stwierdził z powagą, obserwując twarz mężczyzny. Zobaczył na niej uśmiech. Krótkotrwały i delikatny, ale na pewno szczery.
- Ale wybrała jego. - szybko posmutniał, szpachlując wzrokiem dywan pod swoimi stopami. Nie wierzył już w happy end. Trudno było mu wierzyć w cokolwiek. - Xavi, może pojedziemy gdzieś razem? Mamy w końcu cały dzień. - zaproponował, próbując zmienić temat. Chciał choć na chwile zapomnieć o otaczającym go świecie, cieszyć się obecnością swoich synów.
- Może weźmiemy Juniora do zoo? - wypalił bez namysłu, nawet nie próbując ukryć radości, która opanowała jego umysł. - Z tobą na pewno pozwolą mam wejść do zwierząt i nakarmić lwa! - rozmarzył się, obserwując przerażoną minę ojca.
- Lwa? - powtórzył, głośno przełykając ślinę.
- Tato, będzie cudownie, zobaczysz! - krzyknął nastolatek, będąc już w połowie drogi do pokoju przedszkolaka.

Godzinę później cała trójka z zaciekawieniem przechadzała się alejami miejskiego zoo. Dookoła roztaczało się morze ludności, które otaczało ich z każdej możliwej strony, próbując być jak najbliżej swojego idola. Trójka jednak starała się cieszyć rodzinnymi chwilami. Dzięki niskiej moralności obsługi otrzymali pozwolenie na odwiedzenie jednego zwierzęcia. Miły staruszek kazał wybrać je chłopom, a Cristiano już wiedział, że będzie to przerażające doświadczenie. Nigdy nie przepadał za zwierzętami, nie licząc psów i kotów. W sumie napełniały one go niezrozumiałym dla innych lękiem. Dlatego też wolał zachować bezpieczny dystans, a nie spoglądać w oczy drapieżnika.
- Tato, kupi mi takiego!! - darła się jego najmłodsza pociecha, gładząc dłonią ogromnego pytona.
- Jest boski! - wtórowała mu druga.
- Czemu nie mogliście wybrać sobie muzeum?! - rzucił z wyrzutem, odsuwając się najdalej, jak to tylko możliwe. Wciąż miał wrażenie, że ogromny gad upatruje w nim swój obiad.
- Tato, taki zwierzak na pewno rozbudziłby naszą fascynację światem biologii i mikroorganizmów. - wygłosił Xavier, z zachwytem oglądając węża o imieniu Pluto.
- 'Tato'? - zdziwił się Junior, spoglądając na nich swoim dużymi oczkami.
- Junior, ja się pomyliłem. Tylko tylko zwykła pomyłka.. - nastolatek próbował odwołać swoje słowa. Piłkarz jednak podszedł bliżej i po prostu przytulił każdego z osobna. Mocno i szczerze, jakby chcąc pokazać im, że jego miłość w stosunku do nich jest najważniejsza.
- Chłopcy, jesteście rodzeństwem. - powiedział cichym głosem, oczekując ze strachem ich reakcji. Ona jednak była zupełnie inna niż się spodziewał. Junior chwycił dłoń mężczyzny, posyłając mu swój cudowny uśmiech. Uśmiech, który był dla niego cenniejszy niż miliardy dolarów, niż wszystko.
- Czyli teraz będziemy już razem mieszkali razem? - zapytał z nadzieją w swoim cieniutkim głosiku. - Bo fajnie mieć takiego brata. - dodał, szczerząc się w stronę Xaviera.
- Młody, ja się nigdzie nie wybieram, spokojnie. - poczochrał włosy braciszka, śmiejąc się wesoło.
- Dobra, idziemy stąd? Niedaleko są pyszne lody. - zaproponował ich ojciec, próbując nie rozczulić się do reszty. Gdy patrzył na swoich synów było to bardzo trudne. Łzy wzruszenia same atakowały jego oczy, jak gdyby żyły własnym życiem.
- Tylko pożegnamy się z Pluto. - odparli zgodnie, idąc do swojego nowego przyjaciela. Przytulili go mocno, nie szczędząc zwierzęciu słów miłości.
Jedynie piłkarz stał z boku, wciąż bojąc się ogromnego gada.
- Cieszcie się tym widokiem, bo staruszek niedługo zostanie uśpiony. - wtrącił pracownik zoo, odbierając od dzieci metrowego zwierzaka. Wsadził go do małej klatki, w której biedaczysko ledwo się mieściło.
- Po moim trupie! - wykrzyczał Junior, wojowniczo zaciskając swoje małe pięści. - Mordercy! - uderzył starszego faceta prosto w krocze, nie zważając na możliwe konsekwencje. Widząc jednak złość na twarzy nieznajomego natychmiast schował się za plecami ojca.
- Przepraszam Pana, to tylko dziecko, on nie wie, co robi.. - zawodnik Realu próbował usprawiedliwić swoją pociechę, wciąż nie mogąc uwierzyć w jego zachowanie.
- Za co niby go przepraszasz?! Wstrętny, bezduszny dziad! - swoje 3 gorsze wtrącił Xavier.
- Chłopaki, macie przeprosić! - wrzasnął, próbując przywołać synów do pionu.
- Ile chcecie za tego węża? - nastolatek ani myślał odpuścić. - Nie pozwolimy go uśmiercić, prawda tatusiu? - spojrzał na Cristiano, próbując przekonać go smutkiem, jaki wyrażać miała jego mina zbitego psa.
- To nie jest sklep zoologiczny dla rozpieszczonych bogaczy. Proszę opuścić nasze zoo! - staruszek wskazał trójce wejście, nawet nie ukrywając wściekłości.
- Chłopaki, chodźcie.. - mruknął piłkarz, ruszając we wskazanym kierunku. Gdy zauważył, że synowie wciąż nie ruszyli z miejsca powtórzył rozkaz, ale tym razem o wiele bardziej zdecydowanie. - Wychodzimy! - wrzasnął, chwytając mocno ich dłonie. Ci podarowali mu spojrzenie pełne złości, lecz mimo wszystko posłuchali. Nie odzywali się do niego całą drogę do auta, nawet nie spojrzeli w jego kierunku. Cristiano znów został tym najgorszym, ale czy słusznie? Może był fatalny we wszystkim? Nie był w stanie stwierdzić tego jednoznacznie, lecz właśnie takie miał teraz uczucie. Każde zawiste spojrzenie synów powodowało w jego sercu niewyobrażalny ból. Chciał go odogonić, ale ten zawsze wygrywał.
- Masz krew na rękach. - usłyszał z ust Xaviera. Teraz już wiedział na pewno. Wiedział, że dziewczyna miała rację, był fatalny.

Pot wolnym strumieniem spływał po jej bladym czole. Nigdy nie czuła się tak fatalnie, lecz była pewna swojej decyzji. Musiała ją podjąć dla dobra wszystkich. Stała na starym moście, spoglądając na rzekę, która spokojnym tempem przepływała pod jej stopami. Wydawała jej się taka mistyczna, taka piękna. Po prostu płynęła swoim biegiem, nie musząc martwić się niczym. Była zupełnym przeciwieństwem jej samej. Odwróciła się od wody, chcąc przeszukać wzrokiem okolicę. Dostrzegła osobę, której pojawienia oczekiwała. Jak zwykle perfekcyjna Rosjanka oparła się o barierkę, podziwiając piękno natury. W ręku miała kolejną kopertę. Kopertę, która mroziła krew w żyłach blondynki.
- Nienawidzi mnie tak, jak chciałaś. - Shanti zaczęła cichym głosem. - Teraz w końcu zostawisz nas w spokoju? - zapytała, naiwnie licząc, że bezwzględna kobieta w końcu odpuści. Ta jednak szybko wybuchła śmiechem.
- Ty go kochasz. - wywnioskowała, kiwając głową na boki. - To takie urocze, zaraz będę płakać. - dodała z przekąsem, mierząc ją wzrokiem pełnym pogardy.
- Miałaś odpuścić! - krzyknęła, próbując powstrzymać się od łez. Wszystko, co zrobiła okazało się pójść na marne. Przykre słowa w kierunku Cristiano, jego smutek, który tak bardzo ją ranił. Wszystko nie miało już żadnej wartości.
- Ale zmieniłam zdanie. - przewróciła oczami, wyciągając z koperty małą ampułkę z nieznaną zawartością. - Podasz mu to, a jakby ci się jednak uruchomiły wyrzuty sumienia pamiętaj, że mam wszystko, by móc go zniszczyć. - wręczyła dziewczynie lek, wydymając z zadowoleniem swoje usta.
- Co to jest? - blondynka wciąż nie mogła zrozumieć planu modelki. Spoglądała na nią z przerażeniem, chcąc jedynie móc obudzić się z tego koszmaru.
- Środek zwany efedryną*, choć ja wolę go nazywać pożegnaniem z karierą piłkarzyka. - odparła z uśmiechem. Uśmiechem i ogromną dumą na ustach. - I zrobisz to, bo inaczej świat zobaczy takie widoki. - przedstawiła jej dwa zdjęcia. Na pierwszym był Cristiano, a z nim kobieta. Była prawie naga, siedziała na jego kolanach, całowała jego usta. Jednak drugie było o wiele gorsze. Skrywało widok, który potrafił zmrozić krew w żyłach. Widok, którego wyjście na światło dzienne mogło mieć niewyobrażalne konsekwencje.

_____________

* Efedryna - substancja uważana za doping.

Poprzedni rozdział był całkiem dobry, lecz ten to prawdziwa trzynastka. Zmieniany, poprawiany.. w efekcie widać, co zostało.
Za ten grzech bardzo przepraszam, proszę o wybaczenie i pokutę.
No i do następnego <3
XOOO

9 komentarzy:

  1. eee tam trzynastka. dla mnie to raczej szczęśliwa liczba a i rozdział jeden z Twoich najlepszych.
    szczerze? na początku to ja miałam jakieś takie dziwne - jak widać mylne - wrażenie, że Crisowi sie to wszystko po prostu śni, że sie obudzi szczególnie po tym, co usłyszał od Shanti, że to okaże sie tylko koszmarem. jak widać nie. no tak, kochana Irinka maczała w tym palce i jak widać nadal miesza. a żeby ją że tak powiem jakiś tir trzepnął!
    nie wiem co gorsze, te wszystkie zdjęcia czy.. no kurwde, Shan tak bardzo go kocha, skcycie wierze, że ona mu tego nie zrobi, to by oznaczało koniec jego kariery. szczerość - cholercia ja wiem, że w pewnych momentach chce sie przede wszystkim dobra ukochanej osoby, nie chce sie jej ranić, ale niech Shan nie bierze wszystkiego na siebie. niech powie Ronaldo! przecież on nie jest bezbronnym dzieckiem! a może i on by miał coś na tą ruską pi... piękność. ;) a tak, wzbudza ona we mnie negatywne emocje ale w takich świetnych opowiadaniach jak to przydaje sie czarny charkterek. dobra, wracając. może znalazłoby sie jakies inne wyjście z sytuacji?
    co do Xaviego i Juniora to ja sie bardzo ciesze, że ich wzajemne relacje są tak dobre mimo iż poznali prawde. i pyton o imieniu Pluto, a to dobre! :) niby fajnie byloby miec takiego zwierzaka no ale... ;) reakcja Xaviego na to, że Pluto zostanie uspiony, mega XD
    no co? no kończe już tą swoją paplanine i przy okazji to się z Julią zareklamujemy z pierwszym rozdziałem, a co xd
    para-siempre-fcb.blogspot.com <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ta Shatni wyprawia? Poprzedniego dnia była taka miła i wyrozumiała dla Cristiano, a następnego już go zostawiła, ehh. No tak, zapomniałam - Irina jest głównym powodem tego całego zmieniania nastroju Shanti. CO?! Co ta Rosjanka sobie wyobraża?! Że doping chce mu podać? O matko, mam nadzieję, że Shanti się opamięta i nie poda mu tego specyfiku.
    Ach, Ronaldo się boi zwierząt? XD Myślałam, że młody Ronaldo inaczej zareaguje na to, że wraz z Xavim są rodzeństwem, ale było zgoła inaczej :-) Ach, no i ta "bójka". Ciekawe czy uda im się kupić tego pytona.

    Nie wiem czy czytałaś, ale zapraszam na ósemkę :
    another-story-about-ski-jumping.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. O Matko, to się porobiło, oj. Namieszałaś, lubię historie, gdzie dużo się dzieje.
    Co prawda na miejscu Shanti zrzuciłabym ruską wprost do rzeki...
    Przez chwilę nawet dałam się nabrać w brak uczuć Portugalki, ale na szczęście ja zawsze czytam do końca ^.^ I oczywiście sądzę, że Shan zachowa się rozsądnie i żadna efedryna nie pojawi się w organizmie Cristiano.

    Widok tej trójki rozczulający. Mam słabość do młodych, przystojnych tatusiów ;)

    Pozdrawiam i przepraszam za długą nieobecność, ale przegrałam z wykańczającą mnie grypą.
    Do następnego ^.^

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, żeby tylko Shanti nie podała tego czegoś Crisowi. Irina powinna się w końcu zamknąć i nie szantażować dziewczyny. To karalne, prawda? Tak czy siak, jest bezwzględną kobietą.
    Ronaldo i chłopaki w Zoo. I jeszcze ten pyton. No nie mogę, uśmiałam się przy tym :P
    Czekam na następny i pozdrawiam! :**
    Zapraszam na nowe rozdziały:
    http://amor-a-largo.blogspot.com/
    http://siete-jugadores.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże kochany,Boże kochany...co ta Shanti odwala?
    Jezuuuuuu! Jestem na nią wściekła ;/
    Jeśli poda mu tą efydryne to osobiście wchodzę do tego opowiadania i ją zabiję;/
    Nie,nie,nie to się tak nie może skończyć.

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG ;o Moja wyobraźnia nie jest nawet tak szeroka aby wymyślić takie coś, więc wielki szacun dla Ciebie!

    Shanti stoi przed ciężkim wyborem... Zdecydowanie... Ale wątpię żeby podała mu doping, bez przesady... Zresztą zobaczymy co będzie! Czekam na więcej!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Będę się powtarzać, ale PISZESZ CUDOWNIE!!!
    Biedna Shanti :( Nie wiem cy nie lepszą opcją byłoby aby te zdjęcia wyciekły do prasy, bo jak przyłapią go na dopingu, to naprawdę jego kariera będzie skończona...
    I biedna, że musiała udawać taką obojętną po tym co się między nimi wydarzyło, chociaż wszystkie wiemy co tak naprawdę do niego czuje. Swoją drogą Cris jest strasznie mściwy, że od razu chce zemścić się na niej w taki okrutny sposób, że zabierze jej prawa rodzicielskie. To jakaś masakra! Zachowuje się jak niedojrzały gówniarz.... :(
    Czekam na więcej kochana!
    Zapraszam też do siebie na nowośc. Pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń
  8. http://co-z-nami-bedzie.blogspot.com/2014/03/17odejdz-dopoki-wiemze-wystarczy-mi.html
    nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurcze, Irina to zwykła suka. Szczerze? Wolałabym już te zdjęcia niż przekreślenie kariery. Według mnie Shanti powinna powiedzieć o zamiarach Rosjanki Cristiano, to było chyba najlepsze wyjście, ale skoro daje sobą szantażować, to już nie jest tak miło.
    Mam nadzieję, że jakoś się z tego wyplącze.
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie na nowość!
    http://deniaal.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń