Przejechała palcem wzdłuż powierzeni jego opalonego toru. Był taki przystojny, pociągający, a do tego należał wyłącznie do niej. Leżeli prawie nadzy, odziani jedynie przez niekompletne części bielizny, myśląc o otaczającym ich świecie. Ich jedynym pragnieniem było pozostanie w tym błogostanie na wieki, lecz wchodzące słońce uświadamiało ich o nieuchronności losu. Spojrzeli w swoje intensywne oczy, chcąc ujrzeć w nich pakiet pomocy, który pozwoli przeżyć codzienne obowiązki z choć małym optymizmem. Ujrzeli go bardzo wyraźnie. Znów byli szczęśliwi jak za dawnych lat. Choć na chwilę zniknęły zmartwienia, strach o to, co przyniesie bezlitosne jutro. Cieszyli się swoim zapachem, smakiem swoich czułych ust, szczęściem, które dał im może nie do końca taki zły los.
- Aniołku, może pojedziesz ze mną na trening? Chłopcy będą w szkole, nie chcę żebyś siedziała sama i się nudziła. - ciszę przerwał delikatny głos mężczyzny.
- Ale co miałabym tam robić? - zapytała cichym tonem, wtapiając wzrok w widok za oknem. Był on taki mistyczny, a zarazem dziwnie bliski jej sercu. Uspokajał zmysły, dawał dawkę nowej energii do działania. - Cristiano, pewnie wszyscy byliby tylko źli, że tam jestem. Nie chcę robić ci problemów. - na chwilę oderwała oczy od ukochanego blasku, by móc pocałować usta swojego ukochanego. Smakowały za każdym razem inaczej, wręcz przeczyły prawom logiki. Jednak zawsze były tak przyjemne, tak czułe. Można było oszaleć na ich punkcie.
- Wszyscy byliby szczęśliwi, w końcu to prawie moja rodzina. - ułożył wargi w smutną minę, powodując śmiech na twarzy blondynki. Był taki uroczy go to robił, uroczy aż do bólu.
- I tak mnie nie przekonasz, nawet nie próbuj! - zastrzegła natychmiast, szybkim ruchem podnosząc się z powierzchni łóżka i siadając na nim okrakiem. - Muszę dzisiaj kupić kilka nowych rzeczy, a potem Xavier wraca z nowej szkoły i oczywistoście jako wzorowa mama przepytam go z wszystkiego, by wieczorem z czystym sumieniem udać się na wywiadówkę. - wyszczerzyła dumnie swoje bialutkie zęby.
- Wywiadówka? - prychnął śmiechem na sam dźwięk tego słowa. - Byłem raz u Juniora w szkole i do końca życia mam dość. Stare lampucery siedzą i wznoszą swe lamenty na nowym kamerdynerem.
- Oj, przesadzasz, kochanie. - upomniała go, gładząc dłońmi jego gorący tors. Schodziła coraz niżej, co wywoływało jeszcze większy uśmiech na twarzy jej ukochanego. Było mu tak przyjemnie. Zamknął swe czekoladowe oczy, odpływając w rejs rozkoszy.
- A może wrócę wcześniej i pójdziemy razem? - zaproponował nagle, łapiąc delikatnie jej dłoń.
- Będziesz miał problemy, Cristiano. - mruknęła pod nosem, na chwilę odrywając się od swojej czynności.
- Ale ty nie znasz hiszpańskiego, nie dogadasz się. - wypalił po chwili namysłu, czując, że kończą mu się pomysły.
- Ale to szkoła angolojęzyczna, dogadam się lepiej niż ty. - zaśmiała się, kładąc się obok mężczyzny. Jedną rękę położyła na jego gorącym policzku, by drugą móc znów pieścić jego idealnie zbudowane ciało. - Wieczorem zrobię ci coś dobrego do jedzonka i wszystko opowiem, obiecuję. - dokończyła czułym głosem, chcąc zaczarować jego zmysły, by w końcu zajął się jej spragnionym uczucia ciałem.
- Trzymam cię za słowo, aniołku. - wyszeptał, składając pocałunki swoimi wilgotnymi wargami na jej bladej szyi.
- Kocham cię tak bardzo... - usłyszał jeszcze, lecz na dalsze słowa nie mieli czasu, chęci, a nawet energii. Ich wszelkie zmysły krążyły dookoła namiętności, wzajemnego pożądania. Kochali się znów. Bardzo namiętnie, długo. Starali się nasycić swoimi ciałami, jakby każda sekunda tego stanu miała być ich ostatnią.
W salonie znaleźli się dobre dwie godziny później. Byli zmęczeni, ale zarazem przepełnieni radością. Zasiedli przy kuchennym stole, zerkając na siebie średnio co 5 sekund z uśmiechem na twarzy. Wciąż nie mogli nasycić się swoim widokiem, choć mieli mnóstwo czasu na dokładne zaspokojenie zmysłów. Najchętniej zrzuciliby z siebie wszystko i kochali na blacie. Wszystko, byleby w końcu poczuć ciepło swego ciała, cudowne pieszczoty partnera.
- Xavier, a jak ci idzie z ocenami? - ciszę przerwała matka piłkarza, która oczywiście przez jakiś czas pomieszkiwała u młodych. Z nowym wnukiem dogadywała się z każdym dniem coraz lepiej, choć wciąż dzielił ich ogromny most zaufania. Zwyczajnie potrzebowali czasu, przecież jeszcze tak niedawno nie mieli pojęcia o swoim istnieniu.
- Uwaliłem tylko z chemii, więc można to nazwać postępem. - odparł z obojętnością, medytując nad miską płatków. - Ale spokojnie, przepuścili mnie na warunku. Nie musisz się wstydzić za synka idiotę. - dodał jeszcze, widząc dużo mówiącą minę swego ojca.
- Xavi, przestań do cholery zachowywać się w taki sposób. - warknęła zdenerwowana blondynka.
- Kochana, chłopak jest zestresowany dniem w nowej szkole, dziwisz się mu? - wtrąciła Dolores, podsuwając swoim ukochanym wnukom porcję świeżego ciasta. - Poza tym Cristiano był identyczny, Xavi to normalnie skóra zdjęta z niego. - zaśmiała się donośnie.
- Nieprawda, z chemii zawsze miałem 3+. - mruknął obrażony piłkarz.
- Tato, to zrobisz mi zadanie z wodorotlenków, tak? - natychmiast rozpromienił się młody Aveiro. - Jesteś naprawdę super, że chce ci się pisać 6 stron i to jakiś głupich reakcji. - dołączył uroczy uśmiech, wiedząc już, że mężczyzna nie odważy się na choćby małe protesty. Na wszelki wypadek chwycił jednak plecak i czym prędzej udał się w kierunku drzwi pod pretekstem złapania autobusu.
- A może zawieźć cię na miejsce? - zaproponował jego ojciec. - I tak przejeżdżam przez te okolice.
- Nie, nie trzeba, naprawdę! - rzucił szybko, by po chwili zniknąć bez nawet słowa pożegnania. Ogromne drzwi rezydencji zamknęły się, a razem z nimi zamknął się humor mężczyzny. Junior uciekł do swojego pokoju w celu wzięcia plecaka i ukochanych zabawek, matka mężczyzny postanowiła opuścić pomieszczenie, by zrobić pranie. Znów został nam na sam z swoją ukochaną. Dopiero teraz pozwolił, by jego smutek wypłynął na światło dzienne. Chwycił delikatnie jej dłoń, wpatrując się w jej twarz niczym w najcenniejszy obraz w dziejach malarstwa.
- Czy on się mnie wstydzi? - zapytał cichym głosem. W jego sercu królowało właśnie takie odczucie. Bo jak inaczej wytłumaczyć zachowanie chłopca? A może znów jego świadomość grała z nim w swoje brudne gierki? Sam już nie wiedział.
- Cristiano, czy ty siebie słyszysz? - mruknęła, wstając z swego miejsca. Zaczęła zbierać brudne naczynia, byleby uniknąć tematu rozpoczętego przez mężczyznę. Wydawał się on jej tak absurdalny, wręcz powodował złość. Zaniosła talerze do zlewu, nad którym stanęła przez chwilę, podpierając się na dłoniach. Jej spokój przerwał jednak dotyk mężczyzny. Przeciągnął ją do siebie, delikatnym ruchem obracając ją w kierunku swojej twarzy.
- Przesadzam? - westchnął nieznacznie, odgarniając na bok jej długie i lśniące włosy. Teraz już nic nie przeszkadzało mu w podziwianiu jej oczu, które najchętniej miałby przed sobą cały czas.
- Trochę bardzo? - zaśmiała się nieznacznie. Stanęła na koniuszkach palców, by móc z wielką czułością i namiętnością musnąć jego wilgotne wargi. Przymknęła na chwilę powieki, by móc zatrzymać przy sobie tę chwilę jeszcze dłużej.
- Jesteś wspaniała, co ja bym bez ciebie zrobił? - na chwilę przerwał czułość, by mieć czas na mocne przytulenie ukochanej. Było mu tak przyjemnie, jednym jego pragnieniem było zatrzymanie tej chwili na zawsze. Ona jednak była niczym pędzący pociąg. Musiała w końcu minąć, pozostawiając jedynie smutek i tęsknotę. - Aniołku, postaram się mimo wszystko wrócić szybciej. Nie zwariuj z mamą. - dodał czule, wiedząc, że jest już w gruncie rzeczy spóźniony. Wziął swoją torbę, która stała pod stołem, powoli szykując się do wyjścia.
- Pozdrów kolegów z drużyny. - odparła, dołączając swój niebiański uśmiech.
- Pozdrowię. - obiecał, zbliżając usta do jej twarzy. Jeszcze raz złożył pocałunek na jej ustach, a potem po prostu wyszedł z domu. Dziewczyna stanęła obok okna, obserwując oddalające się Audi mężczyzny. Została sama, mając do dyspozycji calutki i bardzo długi dzień. Na zewnątrz widniały już pierwsze przesłanki słonecznej, wiosennej aury. Musiała wykorzystać ten czas dobrze, przecież marnowanie tak pięknego dnia to grzech.
Chłopiec podążał korytarzem elitarnej jednostki edukacyjnej. Miał na sobie nowe, sportowe ubrania, w ręku trzymał drogi telefon. Jedynie w tym nie odstawał od nowych kolegów. Po pierwszej lekcji miał chęć powrócić do domu i nie wychodzić stamtąd do końca życia. Czuł się tak bardzo obcy, odmienny. Wszyscy traktowali go niczym chorego psychicznie, a może i trendowatego. Nawet nauczycielka patrzyła na niego z góry, wyklinając jego pojawienie się, ponieważ obniżył średnią jej kochanej klasy. Nastolatek był niestety skazany na egzystencję w tym miejscu. Publiczne szkoły nie mieściły się w umyśle Cristiano, a inne prywatne były zapewne jeszcze gorsze. Ich uczniowie byli tacy sami - żywe trupy żyjące jedynie dla satysfakcji z ocen. On taki nie był, cóż miał poradzić?
- Uważaj jak chodzisz, idioto! - z zamyślenia wyrwał go głos grubszego i zapewne kilka lat starszego kolegi. Naburmuszony nieznajomy wepchnął go na ścianę, chcąc przetarasować sobie drogę.
- Schudnij to się spaślaku będziesz mieścił! - wypalił kompletnie bez namysłu.
- Co żeś powiedział? - oburzył się wysoki nastolatek, łapiąc Xaviera za koszulę i przyciskając do ściany. - Masz to natychmiast odwołać, bo cię matka rodzona nie pozna! - wrzeszczał swoim niskim głosem. Dookoła nich powstało już zgrupowanie żądnych emocji uczniów, lecz to grubego nie interesowało. Był lokalną gwiazdą, logiczne było, że może więcej niż szaraki.
- Uważaj tuczniku, bo ciśnienie ci skoczy. - prychnął śmiechem, zgrywając twardziela. Może i był szalony, lecz charakter odziedziczony po takich rodzicach nakazywał mu wyplenienie uległości z serca.
- Masz przejebane w tej szkole, zapamiętaj to sobie! - ryknął przeciwnik Xaviera, rzucając o wiele chudszym nastolatkiem w stronę kosza na śmieci. - Jutro po lekcjach, zobaczymy jaki jesteś twardy. - dodał jeszcze, odchodząc z grupką znajomych. Dopiero teraz do umysłu młodego piłkarza dotarło, co stanie się następstwem jego heroicznej walki. Przesadził, był już tego pewien. Gdy wstał z ziemi dookoła niego nie było już prawie nikogo. Zapewne rozpoczęła się lekcja, na którą właśnie się spóźniał. Otrzepał szybko swój strój, chcąc nie poniżyć się oczach kolegów dodatkowo jako brudas. Już chciał ruszyć w stronę odpowiedniej klasy, lecz zatrzymał go nieznany głos.
- Jesteś tutaj nowy, prawda? - zapytała nieco wyższa od niego blondynka. Miała przy sobie kilka książek, kurczowo przyciskając je do swojej piersi. - Ja jestem Jenny, albo po prostu Jenn. - wysunęła w jego kierunku swą delikatną dłoń. Na jej promiennej twarzy wciąż widniał uśmiech, który swoją intensywnością oślepiał zmysły chłopca. Czyżby nowa szkoła miała jakieś pozytywne aspekty?
- Mów mi jakikolwiek chcesz, z twoich ust i tak będzie to brzmiało tak pięknie.. - rozmarzył się, spoglądając w błękitne oczy nowej koleżanki.
- Jesteś bardzo zabawny, tajemniczy ktośu. - odparła, ukazując mu swój perłowy uśmiech. - Ale zadzieranie z Hugo to kiepski pomysł. Wiesz, on jest miejscowym ważniakiem, synem prezydenta miasta. - dokończyła już znacznie smutniej.
- Mój ojciec też jest ważnym człowiekiem, może o wiele więcej niż ten pożal się Boże prezydent miasta. - wygłosił z dumą na ustach. Znów zareagowała uśmiechem. Podeszła bliżej, z kieszeni wyjmując różowy długopis. - Zadzwoń do mnie. - zapisała numer telefonu na ręce dwunastolatka, a następnie po prostu odeszła. Zostawiła oszołomionego nastolatka, który wciąż nie umiał określić swojego stanu. Czy to jest właśnie zakochanie? Nie był pewien, lecz widok dziewięciu cyfr na jego ręce powodował, że miał ochotę zatańczyć ze szczęścia.
Szła ulicami słonecznego miasta, podziwiając małe sklepiki dookoła. Było ich tak wiele, a każdy miał niesamowity klimat. Coraz bardziej lubiła to miasto. Czuła się tutaj tak swobodnie, tak, jakby znów znalazła się na pięknej Maderze. Zatrzymała się jednak dopiero obok małego salonu fryzjerskiego. Nowe miasto, nowe życie, może fryzurę także warto zmienić? - myślała. Po dłuższej chwili postanowiła zaryzykować. Wstąpiła do środka, nieśmiało rozglądając się dookoła. Szybko dostrzegła wysokiego bruneta, który swoim szerokim uśmiechem powitał ją w zakładzie.
- Dzień dobry, w czym ci pomogę pomóc? - zapytał przyjaznym tonem, wskazując dziewczynie krzesło. Problem polegał jednak na tym, że sama nie wiedziała czego pragnie.
- Zdam się na ciebie. - odparła z obojętnością, zajmując wskazane miejsce.
- Więc może zaszalejmy? - uniósł brew ku górze, w ręku mając już nożyczki i inne potrzebne przedmioty.
- W sumie.. czemu nie. - uśmiechnęła się promiennie, oddając swe długie blond włosy we władanie przystojnemu mężczyźnie.
Do domu powróciła po kilku godzinach spędzonych u miłego i przystojnego mężczyzny. Była coraz bliżej stwierdzenia, że Hiszpanie i Portugalczycy nie występują w wersji "no sexy". Najcudowniejszy obiekt seksualny posiadała jednak w swoim domostwie i była w nim zakochana po uszy. W małym, lokalnym sklepiku zakupiła kilka potrzebnych rzeczy i wolnym krokiem powróciła do willi. Godzina była już dość późna, lecz była pewna, że zdąży przyrządzić coś dobrego przed spotkaniem z rodzicami i, co najważniejsze, przed powrotem ukochanego. Przystąpienie progu budynku przysporzyło jej jednak nie lada zaskoczenia. Cristiano siedział w salonie razem z Juniorem, kredkami tworząc swoje własne dzieło sztuki. Zauważył ją natychmiast, co nie omieszkało wywołać ogromnego uśmiechu na jego opalonej twarzy.
- Jestem trochę wcześniej, więc możemy iść razem do szkoły Xaviera. - obwieścił z zadowoleniem, spoglądając z wielkim zaangażowaniem w stronę dziewczyny. - Skarbie, a co ty masz na głowie? - zapytał w końcu, czując, że dłużej jego ciekawość nie wytrzyma.
- Chciałam coś zmienić, więc taki miły fryzjer polecił mi rudy kolorek i grzywkę. - odparła z uśmiechem, obdarzając każdego z obecnych Aveiro pocałunkiem w policzek, by następnie w końcu udać się do kuchni i pozbyć ciężkiej siatki z warzywami.
- Miły fryzjer? - uniósł brew ku górze, przebierając nadąsaną minę, jakby ktoś właśnie zrobił mu ogromną krzywdę.
- A co, zazdrosny jesteś? - zapytała, śmiejąc się, lecz milcząca odpowiedź Cristiano zdawała się wręcz krzyczeć, że właśnie taki jest stan faktyczny.
- Nie jestem, ale mogłaś iść do jakiejś kobiety, mało to ich w mieście? - wymamrotał tylko, wzrok wlepiając w swój obrazek.
- Kochanie, to może po bułki też mam jeździć na drugi koniec miasta, bo w naszym sklepiku sprzedaje mężczyzna? - zapytała z przekąsem, siadając obok niego. Oparła głowę na jego ramieniu, chcąc poczuć ciepło jego kuszącego ciała.
- Jeździć to ty w ogóle nie masz, bo znowu się rozbijesz. Co najwyżej chodzić lub brać taxi. - wygłosił ze stoickim spokojem, starając się ignorować pieszczoty partnerki.
- Cristiano, możesz skończyć? - w końcu straciła cierpliwość. Wstała z miejsca, zabierając mężczyźnie kredki. - Dobrze wiesz, że kocham tylko ciebie i naprawdę takie akcje możesz sobie darować. - mruknęła pod nosem.
- Tatusiu, dostanę w końcu ten obiad? - wtrącił dotąd cichutki Juniorek.
- Chodź, skarbie, razem coś zrobimy. - zarządziła Shanti, biorąc dłoń chłopca i prowadząc go do przestronnej kuchni. Od ukochanego nie otrzymała żadnej odpowiedzi, choć cisza czasami mówi jeszcze więcej niż słowa. Wyciągnęła z lodówki potrzebne do zrobienia sufletu składniki, które rozłożyła na stole. Dziecku poleciła mieszać wszystko, a sama zajęła się poważniejszymi czynnościami. Nigdy nie robiła tego dania, więc bez wątpienia było to dla niej wyzwanie. Liczyła, że choć na chwilę pozwoli jej zapomnieć o akcji Cristiano, ale niestety pojawienie się mężczyzny zburzyło wszystkie jej plany.
- W czym wam pomóc? - zapytał cichym głosem, kładąc dłoń w tali dziewczyny, by móc przyciągnąć ją do swego ciała.
- W niczym. - odburknęła instynktownie, odsuwając się od jego cudownego zapachu, ciepła, wszystkiego, czego tak bardzo pragnęła. Duma wygrała, znów.
- Aniołku, przepraszam cię tak bardzo mocno. To wszystko mówię i robię, bo po prostu boję się ciebie stracić. - ciągnął, zmieniając swój wyraz twarzy w coraz bardziej ponury.
- Tatusiu, ale Shanti chyba nie odejdzie od nas, prawda? - natychmiast retorykę ojca podłapał jego synek.
- Nigdzie się nie wybieram, głuptasy wy moje. - uśmiechnęła się nieznacznie, widząc ich przerażenie, by po chwili być już w ramionach każdego z Cristianów. Dłużej nie umiała się gniewać. Mieli na nią swój sprawdzony sposób, który działał zawsze. Kochała ich, nie umiała zadawać im cierpienia. - Nie musisz być zazdrosny, jesteś najcudowniejszy. - dodała prawie szeptem wprost do ucha ukochanego. Odpowiedział jej pocałunkiem. Długim, namiętnym, takim, jakie kochała najbardziej.
___________________________________
WESOŁYCH ŚWIĄT WSZYSTKIM <3
+ tego chyba nie trzeba podpisywać... *_*
CUDOWNE jak zawsze:) ciesze się że wszystko się układa tylko żeby nie dokuczali Xaviemu i będzie git
OdpowiedzUsuńDawno tutaj już nie zaglądałam, ale nadrobiłam wszystko i muszę stwierdzić że jest super. nareszcie Ronaldo i Shanti są razem. Podoba mi się Xavi, podobny do tatusia z charakteru :)) Bombowy blog, będę tu zaglądać częściej. Informuj mnie o nowych rozdziałam na moim blogu http://givemelove7.blog.pl/
OdpowiedzUsuń/Alex
Piękny odcinek :)
OdpowiedzUsuńI zakochany Xavi ,333
Wesołych Świąt tobie również kochana! :*
OdpowiedzUsuńWidzę, ze wszystko się układa. Pięknie normalnie *.*
Xavi, masz prze... chlapane :D Ale czyżby się zakochał? Cóż, wystarczy się cieszyć :P
Ach te ich charakterki niepohamowane. Cieszę się, że się zabili wcześniej.
Czekam na nowy! Pozdrawiam :*
Zapraszam, jeśli chcesz, na moje nowe opowiadanie
OdpowiedzUsuńhttp://amor--enfermo.blogspot.com/ :D
naprawde, bardzo mi sie podoba ten rozdział, nie wiem kiedy dotarłam do końca *-* martwią mnie troche kłopoty Xaviera (oj, chłopak ma charakterek po rodzicach) bo wiadomo jak to jest, nowa szkoła i w ogóle. choć z tego Hugo taki buc to chociaż Xav koleżankę fajną poznał. i czyżby się zakochał? ^^
OdpowiedzUsuńdobrze, że wszystko się układa. rozterki i obawy Cristiano rozumiem, bo jak się kogoś tak bardzo kocha, to zawsze pojawia się myśl o ewentualnej stracie, która rozdziera serce na pół.
genialnie jak zawsze. wesołych świąt, trzymaj się ciepło <3
Na wstępie przepraszam, że zjawiam się dopiero teraz, ale wiadomo...święta ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam się szczerze, że jak zaczęłam czytać rozdział, to tak mi się dziwnie zrobiło, if u know what i mean, haha XD Ale oczywiście, jak to zwykle u Ciebie bywa, przekonałam się, że jesteś wspaniałą pisarką! ♥ Wszystkie sceny czułości między Shanti a Cristiano (bo chyba erotycznymi ich nazwać nie mogę ;x) są tak pięknie opisane, takim wyszukanym słownictwem, tak dojrzale i romantycznie. Wiem, że piszę głupoty i pewnie nikt nigdy Ci o tym nie wspominał, ale naprawdę uwielbiam to czytać. Ten epizod na początku, kiedy niby leżą sobie nadzy, itd, w gruncie rzeczy możnaby łatwo zepsuć i ja pewnie bym to zrobiła, a Ty opisałaś to wyśmienicie! I nachodzą mnie takie właśnie refleksje, że ich miłość to jest coś więcej niż zwykła namiętność, niż pożądanie, takie typowe uczucie, tylko to coś głębszego. Z samych myśli Shanti, jej wyznań wynika, że Ronaldo jest dla niej kimś niesamowicie ważnym i to, jak opisujesz, że "Uspokajał zmysły, dawał dawkę nowej energii do działania.", to ja po prostu wymiękam. Skąd Ty, dziewczyno, bierzesz takie zdania?! Zazdroszczę wyobraźni i zazdroszczę Cristiano i Shanti tego uczucia, które ich łączy. I mimo że - jak dowiadujemy się troszkę później w rozdziale - CR7 bywa czasem zazdrosny, nawet ZBYT zazdrosny, może zaborczy, irytujący, to widać, że oni są dla siebie stworzeni i każde takie małe kryzysy powinni jak najszybciej przełamywać. :)
Wow wow, mały Xavier szaleje, hihi! Ja tu troszkę piszę to prześmiewczo, ale ta cała sytuacja między nim a Hugo zbyt zabawnie się nie zapowiada. Widać, że chłopak odziedziczył charakterek po rodzicach :3 Dobrze, że się postawił, że był odważny, a nie uległ temu, który nie miał racji, ale z drugiej strony sądzę, że powinien być nieco delikatniejszy, a raczej ostrożniejszy. Zachował się nieco bezmyślnie, wyzywając tego chłopaka. Teraz rzeczywiście może mieć spore problemy i nowa szkoła okaże się dla niego piekłem, a przecież to dopiero jej początek. Mam jednak nadzieję, że wszystko się dobrze zakończy. Wydaje mi się, że Cristiano, jako sławny i wpływowy tatuś będzie miał jakiś spory udział w rozwiązaniu problemu Xaviego.
No ale nie bądźmy znowu takimi ponurakami - w końcu, jak to ujął chłopak, szkoła ta ma jakiś pozytywny akcent w postaci ślicznej Jenn (swoją drogą, piękne imię :P ♥). Myślę, że oboje coś tam poczuli i że między tymi jeszcze młodymi ludźmi może zaiskrzyć, hihi. Trzymam kciuki za obie pary!
Pozdrawiam :*
No nareszcie wszystko się układa pomiędzy Shanti a Cristiano, aż miło poczytać o ich szczęściu! Ich jedynym problemem jest tylko Xavi, który to widać - wchodzi w wiek dojrzewania, co widać po jego zachowaniu. Oby tylko nie narobił sobie dużych problemów przez tego chłopaka, który go popchnął. Chociaż trudno się nie zgodzić z tymi słowami: "Schudnij to się spaślaku będziesz mieścił!" - co prawda, to prawda. No i czyżby jakaś pierwsza miłość - Jenny? :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że Cristiano już się ogarnął i powróciła mu chęć do życia :) Ma dwóch cudownych synów i dla nich musi znaleźć siłę by żyć pomimo tragedii, która go spotkała. Ta sielanka poranna na początku rozdziału została przez ciebie cudownie opisana. Potem te sceny w szkole- po prostu rewelacja! I wyszczekany Xavi- dobrze, że się nie dał jakiemuś głupiemu spaślakowi. Zawsze się w szkole taki znajdzie, co za przeproszeniem "wyżej sra niż dupkę ma", ale nie można się takim dać stłamsić :) Z resztą czym jest jego tatuś, nawet jeśli to prezydent, w porównaniu z najlepszym i najprzystojniejszym piłkarzem świata? :P
OdpowiedzUsuńNo ale z Cristiano zazdrośnik! Trochę przesadza... Przecież nieuniknione są spotkania Shanti z innymi facetami. No, ale chłopy tak czasem mają... Najlepiej to by nas zamknęli w piwnicy, żeby mieć nas tylko dla siebie :P
Kochana, jak zawsze cudownie. Cieszę się, że masz zamiar pisać kolejne opowiadanie i zaraz właśnie lecę tam zajrzeć.
Całuję mocno i zapraszam do siebie na rozdział 10.
Hmmmm widzę, że wszystko zaczęło się układać między Ronaldo a Shanti <3
OdpowiedzUsuńCieszę si,ę z tego bardzo. Coś mi się tu widzi że Xavi się zakochał i robi sobie kłopoty w szkole .Coś przeczuwam, że wyjdzie z tego niezła akcja :)Czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam .
P.S. zapraszam do siebie na nowy rozdział w wolnej chwili .
http://moje-serce-nalezydociebie.blogspot.com/2014/04/rozdzia-13.html
Zapraszam na 18 rozdział http://amor-a-largo.blogspot.com :D
OdpowiedzUsuńMega, mega. Nie wiem co napisac. Brak mi słów. ;)) Zapraszam do mnie http://nieznane07.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń