czwartek, 10 kwietnia 2014

Osiemnasty

Minął tydzień. Siedem dni pełnych skrajnych emocji, okres wielkiej próby dla wszelkiego uczuć, pragnień. Nie był to czas łatwy, zdecydowanie kandydował do zgrupowania tych drugich. Mężczyzna powrócił do domu po pięciu dniach spędzonych w klinice. Nadal przyjmował różne lekarstwa, lecz jego stan powoli wracał do normy. No właśnie, problem polegał na tym, że z pojęciem 'norma' możnaby polemizować. Owszem, każdego dnia wstawał, ubierał się, biegał nawet więcej niż wcześniej, potem jechał na trening, wracał. W tym wszystkim jednak nie było nawet małego cienia prawdziwego Cristiano. Wszystko, co dawniej dawało mu tyle radości, dziś było smutną rutyną. Nawet jego oczy straciły swój intensywny blask, aktualnie przebierając formę brązowych półkuli obojętności. Media wciąż ciągnęły temat afery zajęciowej, on jedynie lekko się uśmiechał, jakby dotyczyło to kogoś zupełnie innego. Przejmował się jedynie losem dzieci, z którymi spędzał każde wolne sekundy. Zabierał je na różne wycieczki, wieczorami rozmawiał o piłce, pomagał Xavierowi w nadrobieniu materiału szkolnego. Możnaby powiedzieć, że stał się ojcem idealnym, lecz czy ta cena była tego warta? Nie była, tego była pewna każda bliska mu osoba. Mama mężczyzny zadeklarowała pozostanie w Madrycie przez kolejny miesiąc, koledzy z drużyny pilnowali go jak oka w głowie. Wszyscy pragnęli mu pomóc, lecz nikt nie potrafił.
Sobotnie południe od samego początku zapowiadało się w podobnych barwach. Shanti czekała z obiadem w domu, chłopcy grali w ogrodzie. Nawet warunki atmosferyczne tworzyły ponury klimat, zmuszając do smutku, aniżeli radości. Na zegarze wybiła godzina 15:00, a więc czas powrotu mężczyzny. Dziewczyna powoli rozpoczęła szykowanie zastawy, lecz przerwał jej dźwięk dzwonka. Jej zdziwienie było widoczne, bowiem jej ukochany miał przy sobie komplet kluczy. Ostrożnie otworzyła drzwi, jakby obawiając się osoby po ich drugiej stronie. Osoba ta jednak okazała się dobrze znanym jej osobnikiem. Na pierwszy rzut oka wyglądał normalnie, lecz po głębszym rekonesansie łatwo było dostrzec przerażenie na jego twarzy oraz śladowe ilości krwi na jego dłoniach.
- Boże, Cristiano. - wydusiła z siebie, wciąż stojąc w miejscu niczym słup. Jej umysł był już daleko w krainie najgorszych komarów sennych, odbierając siły do logicznego myślenia czy choćby tak potrzebnego oddechu. - Co się stało? - dodała po chwili, widząc, że musi wyciągnąć wszystko z niego z użyciem siły.
- On się nie rusza, próbowałem mu jakoś pomóc, ale on chyba nie oddycha. - odparł drżącym głosem, unikając wzroku dziewczyny. Zachowywał się jakby jego jedynym marzeniem była ucieczka od surowej nagany, złości. - Jest w samochodzie. - znów odezwał się jego głos, tym razem cichy i niepewny. Widział pejzaż emocji, dający swe odbicie w minie blondynki. Czuł jej przerażenie swoimi słowami. Nie usłyszał jednak nawet jednego słowa pogardy, oceny. Jedynie poczuł jej gorące dłonie na swoim karku, jej ciało, które swoim dotykiem choć na chwilę odesłało smutek do krainy Morfeusza. Chwycił delikatnie jej bladą dłoń, powoli zmierzając w kierunku czarnego auta. Z każdym krokiem ich tempo było coraz wolniejsze, jakby mające na celu odwleczenie nieuniknionego. W końcu na metr przed maską samochodu mężczyzna stanął w miejscu, odmawiając dalszego iścia. Shanti pozostała sama w obliczu tak sterującego wydarzenia. Wciąż nie mogła uwierzyć, że jej ukochany zabił kogokolwiek, nie mieściło jej się to w głowie. Jej ukochany Cristiano? Ten sam, który wczoraj wieczorem malował z Juniorem zwierzątka? To nie mogło być prawdą. Ostrożnie skierowała wzrok w stronę tylnego siedzenia. Była gotowa na wszystko, lecz ten widok przerósł ją zdecydowanie.
- Boże, ty jesteś nienormalny. - wypaliła kompletnie bez namysłu, zanosząc się śmiechem.
- Bo przyjmuję się losem głupiego jeża?! - warknął, spychając jej uśmiech z planu. - W takim razie nie będę ci przeszkadzał, bo jeszcze moja głupota destrukcyjnie wpłynie na twój cudowny humor. - dodał pod nosem, wojowniczo kierując się w stronę domostwa.
- Cristiano, przecież nie o to mi chodziło! - krzyknęła w jego kierunku. Nie zatrzymał się nawet przez chwilę. - No Cristiano, kochanie! - ponowiła swoje wołanie, lecz on nawet nie słychał. Był już w środku, a jego talerz właśnie zapełniała gęsta zupa kalafiorowa.

Wieczór nadszedł w zastraszającym tempie, rozciągając mroczne obłoki nad miastem. Całe popołudnie było farsą, unikaniem rozstrzygnięcia problemów i odpowiedzialności za własne czyny. Czyżby cała przyszłość malowała się przed zakochanymi właśnie w takich barwach? Normalna rozmowa występowała w ich słowniku coraz rzadziej. Mogli się tego wypierać, lecz zmiana faktów była niewykonalna. Dwójka opanowała umiejętność gry aktorskiej prawie do perfekcji. W obecności dzieci odgrywali scenki radości, gdy tylko pozostawali sami powracały puste spojrzenia pełne niedomówień. Ale jak długo można tak żyć? Kres wytrzymałości dziewczyny nastąpił o godzinie 22:00. Mężczyzna niczym zahpnotyzowany obserwował ekran laptopa, nagle przed jego oczami pozostał jedynie widok dłoni ukochanej, która zamyka urządzenie. Zajęła miejsce obok niego, powoli wsuwając się pod powierzchnię kołdry. Oparła głowę o jego ramię, chcąc poczuć ciepło jego prawie nagiego ciała.
- Nie możemy dalej tak funkcjonować, wiesz o tym doskonale. - przymknęła powieki, próbując nabrać odwagi do tak poważnej rozmowy. - Cristiano, wiem, że to wszystko jest dla ciebie bardzo ciężkim przeżyciem, ale to było też moje dziecko. Cierpię tak samo jak ty, ale my musimy żyć dalej. Musimy żyć dla dzieci, dla siebie nawzajem. - zakończyła prawie szeptem, z pokorą oczekując ciężkich słów.
- Widziałem ją. Byłem na plaży i ona tam była, taka piękna i szczęśliwa. - usłyszała z smutnych ust mężczyzny.
- Kochanie, to był tylko sen, przecież wiesz, że..
- Wiem, że nie wierzysz, sam nie potrafię sobie uwierzyć. - przyznał, przerywając ukochanej. - Ale Shanti, bardzo chciałbym, żeby to była prawda. Żeby moja córeczka była szczęśliwa, czekała tam na nas. - chwycił delikatnie jej dłoń, którą przesunął do swojego serca. Palcem skierował jej twarz w ten sposób, by spojrzała w jego oczy, by poczuła jego wzrok przenikniony goryczą.
- Sądzisz, że ja o tym nie marzę? Że strata dziecka mi pasuje? - zapytała głosem pełnym pretensji. Każdego dnia czuła się coraz bardziej samotna. On mógł cierpieć, ona miała prawo jedynie udawać, że wszystko jest dobrze. Wstała z miejsca, chcąc uniknąć dalszej konwersacji. Początkowe pragnienie zgody minęło w ułamku sekundy. Teraz pragnęła jedynie świętego spokoju. Podeszła do okna, w którym zatopiła całą swoją uwagę. Deszcz powoli wygrywał smutne melodie na szkle, a ona obserwowała jego krople, chcąc po prostu zapomnieć. Zapomnienie jednak nie było zapisane w kartach jej losu. Poczuła silne ciało piłkarza, które swoim obliczem objęło ją w tali najmocniej jak to tylko możliwe. Tak mocno, by uniemożliwić jej poruszenie się. Tak mocno, by zmusić delikatne zmysły dziewczyny do zatopienia się w jego zapachu, przyjemnym cieple.
- Shan, przepraszam za wszystko. Wiem, zachowuję się gorzej niż egoista. - westchnął, kładąc głowę na jej ramieniu. Musnął swoimi ciepłymi wargami jej szyję, chcąc choć trochę polepszyć atmosferę, jaka między nimi panowała.
- Nie musisz mnie przepraszać. Po prostu wybacz mi i sobie, nie chcę nic więcej. - odparła słabym głosem, czując, że gubi się w swoich myślach coraz bardziej. Z jednej strony kochała, z drugiej była wściekła.
- To nie wystarczy. Chcę udowodnić ci swoje uczucie i zrobię to. - obwieścił zdecydowanie.
- Już ci mówiłam, po prostu bądź moim kochanym Cristiano. Takim, jakiego pamiętam jeszcze z dawnych lat. - odwróciła się do niego przodem, by móc spojrzeć w jego piękne oczy.
- Shanti, ale nie musisz udawać, że jesteś zadowolona. Możesz mi powiedzieć wszystko, przecież wiesz. - zbliżył się na tyle blisko, by moc oprzeć swoją głowę o głowę ukochanej. Teraz ich oczy były tylko kilka centymetrów od siebie, zostały skazane na swój widok.
- I prowokować kolejne kłótnie? Cristiano, jestem już zmęczona tym wszystkim. - przyznała prawie szeptem.
- A to wszystko z mojego powodu. - odpowiedział mężczyzna, zatapiając się w coraz większym smutku.
- Nie jesteś winien temu wszystkiemu, przestań! - uniosła się natychmiast. - Jesteś najcudowniejszy na świecie, rozumiesz? - dokończyła już spokojniej, delikatnie składając pocałunki na jego policzku.
- Gdybym był naszą historia byłaby zapewne komedią, a nie dramatem aspirującym do miana horroru. - prychnął śmiechem, odsuwając dziewczynę na bok. Usiadł na krawędzi ogromnego łóżka, opierając łokcie na kolanach, by móc schować swoją ponurą twarz w dłonie.
- Gdybyś był idealny zapewne nigdy bym cię nie pokochała. Jesteś cudowny z wszystkimi swoimi humorkami, głupotami, tylko kochanie.. - zawahała się chwilę, zajmując miejsce na łóżku za jego plecami. Położyła na nich swoje zimne dłonie, które ogrzało ciepło mężczyzny. - Kochanie, musisz sobie wybaczyć, musisz wybaczyć mi, proszę cię tak bardzo. - po jej policzku poleciała łza, którą jednak chciała ukryć gdzieś bardzo głęboko.
- Shanuś, ale ja nigdy nie byłem na ciebie zły, to nie jest pod żadnym względem twoja wina. - odparł czułym głosem. - Jestem zły na siebie i nic na to nie poradzę. Skarbie, jakim ja jestem człowiekiem? Jeszcze te zdjęcia..
- Irina to podła suka, zniszczymy ją, zobaczysz. - przerwała mu, wieszcząc przyszłość Rosjanki.
- Nie, ona nie jest winna temu wszystkiemu. Ty nie wiesz wszystkiego. - przyznał nieśmiało, jakby ukrywał przed światem ogromny sekret.
- Ale czemu ją bronisz? Cristiano, ona próbowała zniszczyć nam życie!
- Tylko przed tym wszystkim traktowałem ją jak zabawkę, a może i gorzej. Nie byłem święty, należy mi się za te wszystkie lata, kiedy robiłem jej takie świństwa. - stwierdził z pełną pokorą. - Tylko to ostatnie zdjęcie.. ta kobieta z brzuchem, moje zachowanie.. - pokręcił głową, ubolewając nad własną głupotą. Wiedział, że fotografia była przerażająca. On, kobieta w zaawansowanej ciąży, której przekazuje pieniądze, a na dodatek wykonuje gest przypominający chęć uderzenia bezbronnej.
- Cristiano, każdy w życiu popełnia błędy, nikt nie jest idealny, nawet ten twój Bóg nie jest idealny. - ciągnęła zakochana blondynka.
- To matka Juniora, zapłaciłem jej za dziecko, a potem wywaliłem na drugi kraniec globu pod groźbą zemsty. Czy to twoim zdaniem jest fenomenalny gest kochającego ojca? - spojrzał w jej kierunku. Oczekiwał wszystkiego, lecz nie spodziewał się takiej reakcji. Gorąca dłoń dziewczyny otoczyła jego dłoń,  jakby chcąc przekazać mu swoje wsparcie.
- Kim ona była? - zapytała ze spokojnym.
- Wpadką. Nie planowałem zostanie ojcem, ale nie mogłem zostawić mojego synka na pastwę jakiejś narkomanki.. - wyjaśnił cichym głosem. Wziął twarz ukochanej w swe dłonie, zwiastując wypowiedzenie bardzo ważnych zdań. - Shanti, byłem potworem, ale dla ciebie pragnę stać się lepszym człowiekiem. Bardzo cię kocham.
- Jesteś dobrym człowiekiem, nigdy o tym nie zapominaj, Cristiano. - uśmiechnęła się delikatnie, patrząc wprost w jego czekoladowe oczy. Musnęła jego gorące wargi, przemieniając ich pocałunek w coraz bardziej namiętny. Teraz mężczyzna był pewien, że wszystko będzie dobrze, oboje w końcu pragnęli tylko tego.
_______________________________
Nie jest to rozdział fenomenalnej długości, wiem. Dlatego też na
http://giveyouallofme.blogspot.com/ znajdziecie prolog opowiadania, które na 99.9 % będę kontynuować po zakończeniu tego.
Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne i mam nadzieję, że powiecie, co sądzie o takim pomyśle na historię. <3
Miłego xo ;*

11 komentarzy:

  1. Tak bardzo mi szkoda tej pary :(
    Widać,jak bardzo cierpią :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne :) Szkoda że tak bardzo cierpią :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz jak się wystraszyłam na początku?! Myślałam, że zabiła człowieka, a nie jeża! Zawał serca normalnie :P
    Biedni zakochani. W sensie... nawet nie wiem czego :D No chodzi mi o to, ze im współczuję. Strata dziecka jest najgorszą rzeczą w życiu..
    I że Junior był wpadką? Przynajmniej tutaj.. :D
    Czekam na nowy! Pozdrawiam :D
    Zapraszam na nowy rozdział http://siete-jugadores.blogspot.com/ :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, że pisałam Ci to już milion razy, ale dzięki Twojemu opowiadaniu powoli zakochuję się w Cristiano! <3 Normalnie nie jestem jego fanką i nie ukrywam, że nie raz poleciały z moich ust w jego stronę jakieś nieprzyjemne słowa, ale tutaj on jest taki pokrzywdzony i po prostu nie potrafię, no nie potrafię go nie lubić... Wiadomo, jak bardzo współczuję im straty dziecka, bo to okropne, ale nie będę już tego powtarzać, bo to bez sensu. Napiszę tylko, że Ronaldo tutaj mnie bardzo pozytywnie zaskakuje, bo (nie chcę przesadzić), ale to chyba po nim bardziej widać, jak ta strata go załamała. Wiem, że pewnie Shanti wszystko tłumi w sobie, ale naprawdę tak mi się wydaje. I w końcu Cristiano zauważa wszystkie swoje błędy z przeszłości i krzywdy, które zrobił kobiecie. Może i, jak on to ujął, nie należało mu się to, co dostał od Iriny, ale jednak ma nauczkę i to dobrze na niego wpłynęło. I jak cudownie jest patrzeć, kiedy piłkarz tak się zmienia przy Shanti i sam mówi, że dla niej chce być lepszy, to takie słodkie *--* Oni się wzajemnie potrzebują - tylko tyle z tego wynika, a może aż tyle? Shanti kocha go nad życie i wychowa z nim dzieci, a on rzeczywiście przy niej w końcu stanie się tym dobrym człowiekiem, którym zresztą już jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie sobie obmyśliłaś tą sytuację z jeżem, ja myślami byłam już na komisariacie razem z panem Aveiro ^^
    Strasznie szkoda mi tej dwójki, mam nadzieję, że końcówka tego odcinka to wprowadzenie do następnego bardziej entuzjastycznego. Cris powinien się wreszcie ogarnąć :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, nie, nie! To nie tak miało wyglądać ich wspólne życie. No okej, stracili dziecko, wiem, że to bolało, ale trzeba o tym w końcu zapomnieć i żyć pełnią życia dalej, a nie rozpamiętywać to w nieskończoność.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na 10 rozdział http://siete-jugadores.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  8. pewnie, Ty zrób tak, żebym ja zaraz na poczatku rozdziału zawału dostała! a potem by mi na grobie napisali, że przez głupiego jeża wyciągnęłam nogi :P ah, Ty! no bo już sobie myślałam rózne rzeczy, jakby ostatnich wydarzeń było mało :P
    cóż mogę powiedzieć.. no chyba najważniejsze jest to, że Cristiano zrozumiał swoje błędy. to chyba dowodzi na to, ze wcale nie jest taki zły jak mu się wydaje.
    powinni żyć dalej, mają dla kogo, a o małej na pewno nie zapomną bo o takich sprawach się nie zapomina, co do pogodzenia się z nimi.. to też nie jestem pewna, ale trzeba zyć, wierzyć, że będzie dobrze.
    jak zwykle świetnie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. serdecznie zapraszam na drugi rozdział para-siempre-fcb.blogspot.com pozdrawiam ;)

      Usuń
  9. Mam nadzieję, że w końcu zaczną normalnie żyć i cieszyć się życiem, w końcu mają dwójkę dzieci do wychowania. Liczę, że uda im się pogodzić i będą szczęśliwą rodzinką :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na 16 rozdział http://amor-a-largo.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń