Wkrótce na miejscu pojawiło się pogotowie. Ratownicy natychmiast zabrali chłopca z miejsca wypadku i ruszyli do szpitala. Ludzie, których niedawno było tu tak wiele także odeszli do domu. Został jedynie kompletnie zdezorientowany piłkarz. Siedział w fotelu swojego drogiego auta i pustym wyrokiem wpatrywał się w zdjęcie, które otrzymał od chłopca. Nie mógł zrozumieć skąd dzieciak je ma, kim on w ogóle jest. Próbował znaleźć jakieś wytłumaczenie, ułożyć sobie to wszystko w głowie. Pewnie siedziałby tak jeszcze bardzo długo, gdyby nie telefon, który rozdzwonił się na dobre w jego kieszeni.
- Słucham? - odebrał cichym głosem.
- Kochanie, chciałam ci tylko powiedzieć, że wieczorem będę już w Madrycie i zapytać czy możesz przyjechać? - usłyszał głos swojej rosyjskiej ukochanej.
- Jasne, ale i tak mnie nie będzie, więc zaproś sobie kogoś czy jedź gdzieś tam. - odpowiedział chłodnym tonem, szukając w samochodzie butelki wody.
- Może kochanka? Tak rzadko bywasz w domu, że w sumie nawet byś nie zauważył, gdyby tam zamieszkał. - stwierdziła z przekąsem.
- Tylko zmień pościel i niech trzyma łapy z dala od moich ubrań. - odparł obojętnie, by następnie wziąć spory łyk truskawkowej wody.
- Naprawdę? Ronaldo, posłuchaj mnie uważnie, bo więcej nie będę tolerować twoich humorów. Jesteś dziś w domu, a w innym razie składam papiery u adwokata. Jak sędzia usłyszy o twoich wybrykach to wygraną mam w kieszeni. - rzuciła wściekła modelka i natychmiast rozłączyła się ze swoim mężem. Ten jedynie pokręcił głową, a następnie uderzył nią w kierownicę. Gdy jakoś się ogarnął postanowił jak najszybciej jechać do szpitala. Wziął swoje rzeczy, zamknął zepsuty samochód na kluczyk i wybrał numer firmy, która zarządzała taksówkami. Po kilku minutach siedział już w żółtym pojeździe, próbując przejechać przez tradycyjne dla stolicy korki.
Na miejsce piłkarz dotarł niespełna pół godziny później. Rzucił kierowcy 500 euro i biegiem udał się na poszukiwanie tajemniczego chłopca. Pielęgniarka, widząc z kim ma styczność, natychmiast zaprowadziła go do pokoju lekarza prowadzącego przypadek chłopca. Mężczyzna wparował tam z prędkością światła i natychmiast zaczął zadawać milion pytań.
- Co się dzieje z tym chłopcem? Odzyskał już przytomność? Będzie z nim wszystko dobrze? - wyrzucił z siebie, ledwo łapiąc oddech.
- Jest Pan kimś z rodziny? - zapytał starszy mężczyzna, bardzo postawny i poważny człowiek.
- Oczywiście! Jestem jego wujkiem. - odparł po krótkim namyśle, wiedząc, że inaczej niczego się nie dowie.
- Chłopiec jest w śpiączce farmakologicznej, ale jego stan możemy uznać za stabilny. - wyjaśnił, zerkając do dokumentów swojego pacjenta. - Może Pan do niego zajrzeć, ale na krótko. Jest tam już Pana siostra. - dodał i wyszedł z pomieszczenia.
- Jaka znowu siostra? - zapytał sam siebie, stojąc w miejscu jak kamień. Spojrzał na biurko lekarza i bez namysłu podjął decyzję, że musi wszystkiego się dowiedzieć, tu i teraz. Rozejrzał się dookoła, a gdy upewnił się, że w okolicy nie ma nikogo zabrał kartę chłopca i ukrył pod marynarką. Następnie szybkim krokiem udał się do łazienki. Na miejscu zaczął uważnie przeglądać wszystkie strony. Nie znalazł tam wiele, jedynie imię i nazwisko, adres jakiegoś domu w Barcelonie, numer kontaktowy. Niestety żadne z tych danych nic mu nie mówiły. Wściekły uderzył pięścią w ścianę, czego automatycznie pożałował. Jednak ciekawość wygrała z grymasem bólu na jego twarzy. Ostrożnie odniósł dokumenty na miejsce. Na szczęście udało mu się to zrobić bezproblemowo. Teraz wiedział, że nie ma już innego sposobu na poznanie prawdy. Wziął głęboki wdech i ruszył w stronę sali chłopca. Bał się tego, co zaraz usłyszy i zobaczy, ale nie mógł tak po prostu odejść. Zebrał się na odwagę i najciszej jak tylko mógł otworzył drzwi. Wszedł do środka i zobaczył chłopca podłączonego do mnóstwa jakiś aparatur. Obok niego siedziała płacząca blondynka. Od razu rozpoznał te blond włosy, drobną figurę. Kochał je jak szalony, tyle razy patrzył na nie jak na siódmy cud świata. Korzystając z tego, że dziewczyna go nie zauważyła wpatrywał się w nią dłuższą chwilę. Szybko doszedł do wniosku, że przez tyle lat nie zmieniła się prawie wcale. Wciąż była najpiękniejszym stworzeniem na ziemi. Dopiero po kilku minutach wziął krzesło i usiadł obok kompletnie zaszokowanej jego widokiem Portugalki.
- Co z nim? - zapytał spokojnym głosem, lustrując jej twarz swoimi czekoladowymi oczami.
- Lekarze mówią, że potrzeba czasu, ale jest silny. - odparła, ściskając mocno rękę chłopca.
- Jeśli będzie potrzebna wam jakaś pomoc czy coś to ja bardzo chętnie..
- Nic od ciebie nie potrzebujemy. Jedź do domu i zapomnij. To najlepsze, co możesz zrobić. - przerwała mu chłodnym tonem.
- Powiedz mi lepiej, co ma znaczyć ta akcja ze zdjęciem. - zażądał, machając w powietrzu zniszczonym kawałkiem papieru.
- Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć. Wracaj do swojego gwiazdorskiego życia. - wycedziła przez zęby, unikając mężczyznę wzrokiem.
- Kurwa, masz mi powiedzieć, słyszysz? - warknął, łapiąc mocno jej nadgarstek. Blondynka spojrzała na jego twarz i szybko poznała, że piłkarz ani trochę nie żartuje.
- Nic ci nie muszę mówić, zaraz zawołam ochronę i na tym się skończy! - odpowiedziała podniesionym głosem, próbując mu się wyrwać. Ten jednak trzymał ją coraz mocniej, sprawiając jej ból.
- Ile on ma lat? 12, racja? - uśmiechnął się pod nosem, patrząc w oczy przerażonej dziewczyny.
- Cristiano, to mnie boli. Puść mnie, idioto cholerny. - prosiła ze łzami w oczach. Piłkarza jednak w tej chwili w ogóle to nie obchodziło. Złapał jej drugi nadgarstek i przyciągnął ją na odległość kilku centymetrów od swojej twarzy. Blondynka widziała w jego oczach złość, która sprawiła, że naprawdę bała się jego reakcji. Była jednak zbyt słaba, całkowicie zdana na jego łaskę.
- Zachowałaś się jak zwykła gówniara, wiesz? To mój syn, nie miałaś prawa mi go zabierać. A teraz Xavi leży tu przez ciebie, tylko i wyłącznie przez ciebie. Zobacz co zrobiłaś. Cieszysz się? - skierował jej twarz w stronę nieprzytomnego chłopca, po czym w końcu puścił jej ręce. Tego dziewczyna nie mogła wytrzymać. Automatycznie wybuchła płaczem. Najgorsze nie były dla niej słowa piłkarza. Najgorsze było to, że czuła, że mężczyzna ma rację.
- Cristiano, przepraszam. - odparła drżącym głosem. Tylko na tyle słów miała siłę.
- Twoje 'przepraszam' nie odda mi dwunastu lat z synem. Ale teraz zobaczysz na co mnie stać, przysięgam ci to. - powiedział chłodnym głosem, patrząc na nią z pogardą. Podszedł do chłopca i złożył delikatny pocałunek na jego czole, a następnie zabrał swoje rzeczy i opuścił pomieszczenie, zostawiając załamaną dziewczynę samą.
Gdy piłkarz wrócił do swojej willi było już grubo po północy. Otworzył masywne drzwi i pierwsze, co zobaczył była to mina wściekłej Iriny. Stała w samym szaflroku, nerwowo tupiąc nogą.
- Wróciłem, kochanie! - obwieścił rozbawiony i do tego nieźle wstawiony. Chwycił rudą koleżankę, która przyszła z nim za rękę i wpakował się do środka. Dziewczynie kazał usiąść na kanapie, a sam powędrował w stronę lodówki. Włożył tam resztę wódki, którą przyniósł ze sobą.
- Cristiano, co to ma znaczyć? - wrzasnęła wściekła Rosjanka, która pojawiła się obok niego z prędkością światła.
- Skarbeczku, ale nie krzycz, bo twojego ukochanego główka trochę boli. - chociaż ledwo stał na nogach humor ciągle się go trzymał.
- Co robi tu ta ruda kurwa?! - wskazała palcem dziewczynę, która w krótkiej mini rozlegiwała się na kanapie, próbując wymusić od męża wyjaśnienia.
- A to jest moja koleżanka z Ukrainy, Natasza ma na imię. - odparł, szczerząc zęby. - Albo Natalia może..
- Dupek jebany. - warknęła oburzona dziewczyna, idąc w stronę schodów. - Wyprowadzam się, na zawsze! - dodała.
- To twoje 'na zawsze' mam raz w miesiącu, więc jak już będziesz wracać od mamusi to przywieźć mi możesz tego waszego kawioru, pyszny był! - krzyknął w jej kierunku. Gdy dziewczyna zniknęła mu z oczu włączył radio najgłośniej jak się dało i zajął się swoją nową towarzyszką. Położył dłonie na udach rudej, namiętnie pieszcząc jej czerwone usta. Po chwili usłyszał, że Irina wyszła z domu, trzaskając drzwiami z całej siły. Dopiero wtedy odsunął się od prostytutki. Wyjął z portfela 200 euro i dał kompletnie zdezorientowanej dziewczynie.
- O co chodzić? - zapytała łamanym angielskim.
- Ty wychodzić. - odpowiedział poważnym tonem. Odprowadził ją do drzwi, pocałował w policzek na pożegnanie i wrócił do środka. Wyłączył muzykę, wódkę wyrzucił do kosza na śmieci, a następnie po prostu poszedł spać..
Super rozdział
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Xavi wyzdrowieje a Cris nie pójdzie do sądu
Szkoda mi Shanti
Czekam na następny
Ludzie przez głupie niedopowiedzenia tak potrafią sobie zagmatwać życie...
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Mam nadzieję, że szybko pojawi się nowy :) Pozdrawiam
Cześć,
OdpowiedzUsuńpostanowiłam, że wreszcie skomentuję Ci opowiadanie, gdyż zasługujesz na wyrazy uznania.
Znam Twoje dwie poprzednie twórczości, jedną z nich przeczytałam, gdy była już skończona, drugą zaś czytałam niemal od początku pisania.
Niestety jednak rzadko komentuję opowiadania, choć wiele ich czytam. Naprawdę brak mi czasu.
To opowiadanie, tj. jego początek trafiły idealnie w mój gust i nie mogłam się nie ujawnić. Podoba mi się bardzo, naprawdę mówię to całkowicie szczerze.
Zadowoliłaby mnie lekko dłuższa treść w odcinku, aczkolwiek częstym dodawaniem rekompensujesz ten niewielki ubytek.
Pozdrawiam. ;)
Akcja z Iriną mistrzowska,ale chyba trochę za dużo powiedział Shanti.
OdpowiedzUsuńOby nie zrodził mu się w głowie chory pomysł odebrania jej dziecka.
Zapraszam do mnie http://co-z-nami-bedzie.blogspot.com/2014/02/3bo-jest-pare-zudzen-ktore-warto-miec.html :)
Rozdział bardzo fajny .Nie mogę zrozumieć dlaczego Cristiano zachował się tak chamsko wobec Shanti. Przecież to on o niej zapomniał i nie kontaktował .Ciekawi mnie dalszy rozwój akcji mam nadzieję że Cristiano nie odbierze jej dziecka .
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Kurcze, jak ja się cieszę, że trafiłam na tego bloga! <3
OdpowiedzUsuńTa opowieść jest cudowna! :)
Mam ciche nadzieje, że Cristiano zajemie się Xavierem i jego mamą :3
Ta akcja z Iriną cudownie wymyślona, ale moim zdaniem za bardzo pojechał po Shanti... Kurde, początek tego opowiadania był wyjątkowy. Ze zdania na zdanie głowiłam się kim jest przyjaciel Shanti, aż w końcu napisałaś, że Cristiano :D
Po prostu to opowiadanie jest nieziemskie, fenomenalne! :D
Pozdrawiam serdeczne i zapraszam do siebie nanowe opowiadanie o BVB :) Może ci się spodoba :) (bohaterrowie: Łukasz Piszczek, Angelika, a z czasem wszyscy Borussen)
pilkarski-mezalians.blogspot.com
Oczywiście cię obserwuję i czekam z niecierpliwością na kolejny cudowny wpis <3
o kurde
OdpowiedzUsuńale się dzieje.. jestem ciekawa reakcji Xaviego
nie mogę się doczekać następnego rozdziału
Zapraszam na bloga: http://siete-jugadores.blogspot.com/ :D
OdpowiedzUsuńShanti zachowała się według mnie źle... Wiem, że może na początku nie chciała "zawracać" mu głowy, bo chciała dla jego kariery jak najlepiej, ale później powinna mu powiedzieć :/ A tak to i pewnie będzie miała teraz przeciwko sobie syna jak i byłego przyjaciela... Nie podobają mi się słowa Ronaldo... Te z tym "popamiętasz mnie" :/ Coś czuję, że będzie chciał jej odebrać dziecko. Chociaż czy byłby w stanie jej to zrobić? Dowiem się pewnie za parę rozdziałów...
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością :)
Hej, miałaś mnie inforować o nowościach :P A nie widzę żadnego komentarza u siebie, ech... Na szczęście sama tu trafiłam i jestem :D
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ładnie napisany, aczkolwiek sytuacja nie taka kolorowa. Jest mi szkoda Shanti. Ronaldo jest dla niej okropny, naprawdę. To on zupełnie o niej zapomniał, a teraz takie rzeczy się dzieją! Modlę się, żeby nie odbierał jej dziecka, a może się nimi zajął obojgiem? ^^ Marzenia... Koejnym jest to, żeby z Xavierem wszystko było okej :/
Pozdrawiam i zapraszam do siebie http://strefa-id.blogspot.com/ :))