Blondynka patrząc w oczy piłkarza widziała tylko jedno. Uczucie, które znała w tym momencie aż za dobrze - strach. Stali jakby czekając na wyrok, zerkając to na siebie, to na ekran ciągle dzwoniącego wynalazku. Mężczyzna w końcu zdobył się na odwagę, wyrwał je telefon i odebrał łamiącym się głosem.
- O co chodzi? - zapytał.
- Dzień dobry, jestem ordynatorem szpitala. Chcieliśmy tylko poinformować, że Państwa syn odzyskał przytomność i jest w tym momencie na szczegółowych badaniach. - poinformował ciepły głos starszego mężczyzny. Portugalczyk nie słuchał dalej. W przypływie emocji wypuścił telefon z ręki i bez jakiejkolwiek zgody objął dziewczynę w pasie swoimi silnymi ramionami, śmiejąc się jak wariat.
- Obudził się, obudził! - powtarzał szczęśliwy jak nigdy przedtem, ściskając ją coraz mocniej. Wszystkie kłótnie w tym momencie zeszły dla niego na dalszy plan. W myślach dziękował Bogu, że podarował mu najcenniejszy dar, życie syna.
- Ale co mówili lekarze? - zapytała równie szczęśliwa matka chłopca, skupiając przez chwilę wzrok na czekoladowych oczach napastnika Królewskich.
- Obudził się! Będzie już dobrze, musi być! - odparł, łapiąc mocno jej zimną dłoń i prowadząc dziewczynę w stronę swojego auta. Był tak szczęśliwy, że większość drogi pokonali wręcz biegiem, przez przypadek prawie wpadając parkującemu BMW pod koła. Mężczyzna nie mógł skupić się na niczym, o logicznym myśleniu nie było mowy. Chciał jedynie zobaczyć swoje dziecko.
- Ale Cristiano, co mówili? - powtórzyła pytanie, zajmując miejsce obok fotela kierowcy.
- Mówili, że jest na badaniach i wszystko z nim dobrze. - rzucił szybko, zapinając pas. Zanim blondynka zdążyła założyć swój, ruszył już z piskiem opon, nie zważając na ludzi dookoła.
- Tak bardzo się o niego bałam. - otarła łzę, która ukratkiem spływała po jej policzku. - Cristiano, możesz mnie mieć za potwora po tym wszystkim, ale ja naprawdę zawsze.. - mówiła drżącym głosem, patrząc zaszklonym wzrokiem na samochody, które jechały przed nimi.
- Do cholerny, weź już się zamknij. - warknął wściekły, stając na czerwonym świetle.
- Przepraszam. - wydukała cichym głosem. - Ja tylko chciałam..
- Cicho już. - przerwał jej czułym tonem, kładąc dłoń na jej zimnym i mokrym od łez policzku. Spojrzał w jej smutne oczy i poczuł dziwny ból w sercu. Mimo wszystkich negatywnych uczuć wobec dziewczyny czuł, że ona nadal ma na niego nietypowy wpływ. Zbliżył się na odległość kilku centymetrów od jej twarzy, czuł jej ciepły oddech. Wszystkie wspomnienia związane z tą drobną istotą przeleciały przez jego głowę niczym błyskawica. Zamknął powieki i musnął delikatnie jej soczyste wargi, jakby próbując sprawdzić czy nadal smakują tak samo. Mimo upływu lat doskonale pamiętał to wyjątkowe uczucie. W końcu wracał do niego nie raz w swoich snach. Gdy otworzył oczy zobaczył zmieszanie na twarzy dziewczyny. Instynktownie odsunął się na bezpieczną odległość, przebierając zwyczajowy dla siebie kamienny wyraz twarzy.
- Cristiano, to był tylko moment szczęścia, zdarza się. - wymyśliła na poczekaniu, próbując jakoś rozładować napięcie panujące w aucie.
- Właśnie, to zupełnie normalna reakcja w stresowej sytuacji. - przytaknął jej, jednak wciąż unikając wzrokiem jej twarzy. Następnie wrzucił pierwszy bieg i ruszył na zielonym świetle najszybciej, jak tylko mógł.
Droga do kliniki wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Madryckie korki nie potrafiły odpuścić nawet w tak ważnym momencie. W końcu pół godziny później czarne Lamborghini zajęło miejsce na parkingu. Dziewczyna z prędkością światła wyskoczyła z auta i nie czekając na piłkarza ruszyła w stronę wejścia. Pragnęła jak najszybciej zobaczyć swoje dziecko, upewnić się, że wszystko z nim dobrze. Wpadła do środka, taranując przy okazji jakąś kobietę i od razu skierowała się w stronę windy. Zdarzyła rzucić jedynie krótkie "sorry". Nacisnęła czerwony guzik i nerwowo tupiąc nogą czekała na pojawienie się windy, która jednak wciąż nie przyjeżdżała. Każda sekunda była dla młodej matki niczym wieczność. Wyciągnęła z kieszeni chusteczkę i otarła nią okolice oczu, próbując powstrzymać łzy, których jednak wciąż przybywało. W końcu winda dotarła na miejsce. Wyszedł z niej starszy mężczyzna, a blondynka automatycznie zrobiła krok w przód, by zająć miejsce w środku, lecz powstrzymała ją ręka, która silnym uściskiem przytrzymała jej nadgarstek. Młoda matka doskonale wiedziała kim jest jej właścicielem. Dotyk mężczyzny, ciepło jego ciała, intensywny i seksowny zapach poznałaby wszędzie. Teraz jednak powodował u niej jedynie wściekłość. Odwróciła się i wymierzyła Portugalczykowi siarczysty cios w policzek.
- Ała, a to z jakiej okazji?! - zawył kompletnie zdezorientowany, robiąc krok w tył.
- Takiej, że ci się należało! - rzuciła bez namysłu.
- Zaczynam się bać o twoje zdrowie psychiczne. - odparł z tym swoim uśmieszkiem, zdecydowanie chamskim. Blondynka już miała powiedzieć mu, co tylko obraźliwego przyniosłaby jej ślina na język, lecz dłoń mężczyzny była szybsza. Szarpnął ją mocno, zmuszając do zajęcia miejsca w windzie. Nacisnął odpowiedni przycisk i ruszyli na górę.
Gdy w końcu stanęli na odpowiednim piętrze złość w sercu dziewczyny przerodziła się w najzwyklejszy w świecie strach. Uświadomiła sobie, że prawdopodobnie za chwilę będzie musiała odbyć najtrudniejszą rozmowę w swoim życiu. Każdy krok bliżej sali syna sprawiał, że było jej coraz gorzej. Próbowała jakoś zebrać się w garść, ale emocje wciąż wygrywały. Nogi miała jak z waty, a serce waliło jej tak, jakby zaraz miało eksplodować. W końcu na krok przed drzwiami stanęła w miejscu i spojrzała na twarz Cristiano.
- Shanti, powiedz mu, ja tu poczekam. - usłyszała z ust piłkarza. Najchętniej uciekłaby teraz najdalej, jak tylko się da, lecz wiedziała, że ta rozmowa i tak musi się odbyć. Skinęła głową i przystąpiła próg sali syna. Chłopiec leżał na łóżku z pilotem od telewizora w ręku. Gdy ujrzał postać matki na jego twarzy natychmiast pojawił się szeroki uśmiech, który z czasem przerodził się w zakłopotanie.
- Xavi, co ci strzeliło do głowy? - zaczęła cichym głosem, zajmując miejsce obok niego.
- Przepraszam, mamo. Ja tylko chciałem.. - na chwilę zawiesił głos. - Sam nie wiem, co sobie myślałem. - przyznał smutnym tonem, nerwowo bawiąc się swoimi palcami.
- To już nieważne. Grunt, że jesteś zdrowy. - odparła z lekkim uśmiechem, który malował się na jej bladej twarzy.
- Mamo, a czy Ronaldo nie był zły za to wszystko? - zapytał, patrząc na nią z niepokojem w oczach. Bardzo bał się, że narobił problemów swojemu idolowi.
- Oczywiście, że nie. Martwił się o ciebie. - uspokoiła chłopca, ściskając kurczowo jego dłoń.
- On był kiedyś twoim przyjacielem, prawda? - przeszedł do ataku, prześwietlając twarz blondynki dociekliwym wzrokiem.
- Xavi, to wszystko jest skomplikowane. - westchnęła cicho, by następnie przenieść wzrok na drzwi, które uchyliły się cicho. Wyłoniła się z niej doskonale znana postać. Mężczyzna stał z rękami w kieszeniach, kręcąc się w miejscu i nie wiedząc kompletnie, jak postąpić.
- Mogę wejść? - odezwał się w końcu niepewnym głosem. Nie trzeba było zbytnio się wysilać, by zauważyć, jak bardzo jego wzrok wypełniał strach. Shanti jedynie wskazała mu gestem ręki miejsce obok siebie. Piłkarz podszedł wolnym krokiem, odsunął nieznacznie krzesło, zajął na nim miejsce, spojrzał na zaskoczenie, które malowało się na twarzy jego syna i poczuł, że łzy mimowolnie wypełniają jego oczy. Tym razem nie miał już nawet grama siły, by udawać, że radzi sobie z tym wszystkim. Złapał mocno rękę dziewczyny, biorąc głęboki wdech powietrza.
- Xavier, przepraszam. - tylko tyle był w stanie z siebie wydusić. Oparł łokcie na kolanach i schował mokrą od łez twarz w dłonie, jakby próbując ukryć się przed wzrokiem syna.
- Proszę Pana, to jest moja wina. Nie powinienem wtedy za Panem ganiać. Zachowałem się jak gówniarz i taka jest prawda! - odparł, próbując jakoś pocieszyć mężczyznę. - Proszę, niech Pan nie będzie zły..
- Cristiano jest twoim ojcem. - przerwała mu cichym głosem, starając się znów nie wybuchnąć płaczem. Spojrzała na twarz chłopca i już wiedziała, że wszystkie jej przeczucia okazały się prawdą.
- Nienawidzę was! - wykrzyczał wściekły nastolatek, rzucając o ścianę kubkiem, który stał obok jego łóżka. - Nienawidzę! - dodał znów, tym razem ocierając łzy, które atakowały jego zielone oczy. Shanti była w niewiele lepszym stanie od niego. Nienawidziła siebie tak samo, jak jej syn. Spojrzała w kierunku Cristiano, który wciąż nie mógł wydobyć z siebie żadnego słowa. Zapewne musiał czuć się identycznie, widząc, jak jego rodzony syn chce jedynie, by zniknął z powierzchni ziemi. W końcu jednak wstał z miejsca, delikatnie łapiąc dłoń dziewczyny. Bez słowa pociągnął ją w stronę korytarza, zostawiając załamanego i wściekłego chłopca samego. Gdy upewnił się, że syn go nie widzi podszedł do ściany i z całej siły uderzył w nią ręką. Ból był okropny, lecz psychika wysyłała o wiele gorsze cierpienie. Mężczyzna osunął się na krzesło, obserwując, jak jego ubrania przybierają kolor czerwieni.
- Nie tak miało być. - wydusił z siebie, patrząc na dziewczynę wzrokiem pełnym bólu, wściekłości i bezradności zarazem. Blondynka wiedziała, że powinna coś powiedzieć, jakoś się usprawiedliwić. Strach sprawił jednak, że jedynie stała w bezruchu. Poruszyła się dopiero, gdy piłkarz stanął obok niej. Cały zakrwawiony, mokry od łez.
- Cristiano, co powiedziała ci moja matka? - zapytała prawie szeptem, próbując dotknąć jego dłoni. Ten jednak szybko ją cofnął, ukrył przed światem.
- O twoim nowym ukochanym, którego znalazłaś tydzień po moim wyjeździe, o tym, że nie chcesz znać kogoś takiego.. wszystko. - odpowiedział chłodnym tonem, patrząc w jej przerażone oczy. - Ale teraz to już nieistotne, nie chcę o tym rozmawiać. - dodał pod nosem, odsuwając ją na bok, by móc swobodnie przejść.
- Ale to nie jest prawda, Ronaldo, no ku*wa! - krzyknęła w jego kierunku, lecz nie słuchał. Pochłonięty swoimi myślami szedł białym korytarzem, byleby dalej od dziewczyny, byleby dalej od świata. W jego głowie walczyły miliony myśli, każda inna. Czy dziewczyna mówi prawdę? Czy naprawdę te słowa to jedynie fałsz? Nie wiedział. Wiedział jedynie, że jego życie już nie będzie identyczne.
______________________________
Kompletnie nie podoba mi się to, co stworzyłam. Próbowałam poprawić ten rozdział, coś dodać, odjąć.. wyszło tylko gorzej. Jednak trzeba iść dalej, więc szóstka dodana w takim stanie, jaki jest. Mam nadzieję, że spodoba wam się mimo wszystko ;*
A pomijając rozdział.. ZŁOTO dla Kamila! I oto jest prawdziwy powód do radości <33
OBY TAK DALEJ <33
To jest cudowne :) Aż się popłakałam :'( Cudownie piszesz :D
OdpowiedzUsuńPewnie, że się podoba! :) Biedny Xavier, musiał doznać szoku, dlatego tak zareagował. Ale jestem przekonana, że to minie i będzie się cieszył swoim nowym życiem, w którym już nie będzie brakować ojca! :) Najgorsze tylko, że cała ta sytuacja i nieporozumienie między jego rodzicami wynikła z czyjegoś parszywego kłamstwa... Mam nadzieję, że Cristiano pójdzie po rozum do głowy i uwierzy Shanti, że to co mówiła jej matka nigdy nie było prawdą.
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze losy :)
Pozdrawiam serdecznie!
Odcinek świetny jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńDobrze,że młody poznał nareszcie prawdę,myślę,że szybko oswoi się z tą myślą i wybaczy rodzicom,szczególnie matce,że ukrywała przed nim prawdę :)
Świetny jak zwykle. Dobrze, ze poznał prawdę, czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPS Oczywiście to powód do radości, w końcu złoto jest nasze!
Kurdę... Wiadomo, że to dziecko Ronaldo, ale i tak... Wybaczy jej, musi ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej! :)
Oj, nie wydaję mi się, aby ten pocałunek był, jak to określił Cristiano 'normalną reakcją w stresowej sytuacji'. Nie ma się co dziwić Xavierowi za taką reakcję na wieść, kto jest jego ojcem. Shanti powinna była mu to powiedzieć już kilka lat temu, może wtedy reakcja chłopca byłaby inna?
OdpowiedzUsuńPS. OMG! KAMIIIL<333
Wiedziałam, że się obudzi. :D
OdpowiedzUsuńZaskoczył mnie ten pocałunek ze strony Cristiano, ale w sumie... Nie dziwię się, że chciał zobaczyć jak to jest po tylu latach. :P
Ech... Xavi na pewno szybko oswoi się z myślą, że to Cris jest jego ojcem. Myślę, że z czasem nawet będzie go to cieszyć. ;)
Pozdrawiam ;*
Jejku, jakie to ciekawe! To chyba pierwsze opowiadanie o Cristiano, które chcę czytać! Podoba mi się i to bardzo. Shanti może powinna jednak wcześniej powiedzieć Xavierowi kto jest jego ojcem. przyjął by to troszkę lepiej niż teraz A Ronaldo też nie powinien tak wybuchać! Ale dobra, nie powiedziała mu, że ma syna. To zrozumiałe :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i pozdrawiam :P Zapraszam jeszcze na nowy rozdział
http://siete-jugadores.blogspot.com/
ha! tak jak mówiłam, co prawda z poślizgiem, ale jednak jestem. i powiem Ci, że kopara mi opadła jak czytałam. nie rozumiem tylko wcześniej sie kurwde tym blogiem nie pochwaliłaś bo naprawde jest czym. fajny pomysł na fabułe, oryginalna kreacja bohaterów, ciekawy styl. bardzo przyjemnie sie to wszystko czyta i nawet człowiek nie zauważa kiedy jest już na końcu rozdziału. ;)
OdpowiedzUsuńrozmowy Shanti i Ronaldo to mnie czasami po prostu rozwalają, no ale cóż, kto sie jednak lubi ten sie czubi. matka bohaterki zachowała sie po prostu okropnie. no tak, ja wiem, chciała pewnie jak najlepiej dla córki, jednak nie wiem czy rzeczywiście tak sie stało. cieszę się, że mały Xavi wreszcie odzyskał przytomność i poznał prawde. na początku może sie mu to wydać wstrząsające, ale z pewnością sobie to niebawem wszystko poukłada. z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życze dużo weny, bo jej nigdy dość. <3
jeśli masz ochote to serdecznie zapraszam na nowość do siebie
co kryje sie pod nagłym ociepleniem stosunków na linii Ramos - Ronaldo? i co gryzie Ikera?
odpowiedzi jak zawsze na te-quiero-para-siempre.blogspot.com
Czy mogłabyś informować mnie o nowościach na moim asku (link na blogu)? Tak byłoby mi łatwiej ;)
OdpowiedzUsuńNiepotrzebnie się zamartwiasz tym rozdziałem, bo jest świetny! *-* I w końcu Xavi się dowiedział, uff. Wiadomo, początkowo trudno będzie mu się z tym oswoić, ale myślę, że w życiu każdego dziecka potrzebny jest ojciec, nieważne jak jest nam bliski. Może wszystko się tam ułoży :))
Popieram jedną panią z góry, hihi. Jest to pierwsze opowiadanie o CR7, które pochłaniam z taką ochotą. I mimo że nie jestem jego wielką fanką, to przy takim Twoim pisaniu jest to kompletnie niepotrzebne!!! :*
Tak, Stoch - nasz mistrz ♡ Płakałam, kiedy oddał swój zwycięski skok. Dosłownie...
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na strefa-id.blogspot.com