niedziela, 25 maja 2014

Dwudziesty piąty

Ciepłe dłonie dotykały jej jeszcze zupełnie mokrych włosów. Ciepłe dłonie mężczyzny, który swym cudownym zapachem unieruchamiał wszystkie należące do niej zmysły. Na dłoniach jednak nie poprzestał. Swym czułym pocałunkiem obdarzył jej bladą szyję. Całował ją z każdą sekundą coraz zachłanniej, jakby miała zaraz przemienić się w pył i tak po prostu wyparować. Nagle jednak odsunął się na bezpieczny dystans, swym matowym wyrazem twarzy powodując nieprzyjemne uczucie w sercu ukochanej.
- Jak wyobrażasz sobie nasz ślub? - zapytał śmiertelnie poważnym tonem, tym razem powodując uśmiech na jej twarzy.
- Kocham cię. - odparła rozbawiona rudowłosa. Złożyła czuły pocałunek na ustach mężczyzny, chcąc wyrazić swoje uczucie w wymiarze choć odrobinę fizycznym.
- Ej, ale nie odpowiedziałaś mi na pytanie! - natychmiast upomniał ją, odgrywając wielce pokrzywdzonego.
- Bo ufam, że wszystko urządzisz idealnie. - ułożyła swe usta w najurokliwszy uśmiech z palety swych zdolności aktorskich. Następnie po prostu ułożyła głowę na jego opalonym torsie, zamykając powoli swe powieki. Jej ciało w ułamku sekundy ogarnęło poczucie spokoju, bezgranicznego bezpieczeństwa. Było jej najzwyczajniej w świecie przyjemnie, gdyż była przy swoim cudownym narzeczonym. Mogłaby pozostać w owym błogostanie po kres swego żywota, gdyby nie pewien przeraźliwiy dźwięk, który bezlitośnie zaczął emitować jeden z telefonów. I chociaż była pewna, że nie należał on do niej, chwyciła go w ułamku sekundy i nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Cristiano, włącz internet! Tylko szybko, błagam! - krzyczał głos niezidentyfikowanego mężczyzny.
- W jakim celu, Pepe? - mruknął zdziwiony Portugalczyk, który oczywiście zbliżył się na tak mały dystans, że słyszał każde słowo.
- Zobaczysz. Tylko uprzedzam, nie czytaj na stojąco i najlepiej wypij wcześniej kilka głębszych. - rzucił tajemniczo i rozłączył się niemalże od razu.
Cristiano dopadł laptopa z prędkością niemalże światła. Natychmiast włączył internet i wpisał swoje nazwisko. Wyskoczyło kilka stron z wywiadami sportowymi, jakieś rankingi, nic niezwykłego. Rzeczona wiadomość, która miała spowodować eksplozję jego emisji, znajdowała się na samym dole. Otworzył ją i ujrzał obszerny artykuł, który mimowolnie spowodował ogromny uśmiech na jego niemalże bladej z przerażenia twarzy.
"Niecodzienna wiadomość obiegła sportowy świat. Jest to pierwsza tego typu sytuacja, gdy syn aktualnie grającego piłkarza wystąpi w reprezentacji swojego kraju na Mistrzostwach Świata. Xavier Suarez, bo właśnie o nim mowa, jest synem samego Cristiano Ronaldo. Chłopak bez wątpienia talent odziedziczył po ojcu, choć ich pozycje na boisku są skrajnie odmienne. Młody Portugalczyk został bowiem powołany do kadry U15 jako pierwszy bramkarz. Czy sprosta wyzwaniu? A może presja ze strony sławnego ojca go przerośnie? Tego dowiemy się już niedługo"

***

Godzina 10:00, a więc najwyższy czas na zjedzenie czegokolwiek. W salonie luksusowej willi siedziało właśnie stado wygłodniałych mężczyzn, czekając na pierwsze ofiary. Wszyscy z zachwytem podziwiali telewizor, lecz ten widok był iście mylący. Skoncentrowani oni byli bowiem na odgłosach dobiegająch z kuchni. Z częstotliwością 5 sekund wdychali cudowne zapachy, stając się coraz bardziej głodnymi. W końcu jeden z nich poniósł klęskę i postanowił pójść do ukochanego pomieszczenia, by zaspokoić swe pragnienie śniadania. Z uśmiechem na ustach wparował do środka, próbując wydedukować, co dobrego do konsumpcji dziś otrzyma. Otrzymał jednak jedynie cios wykonany białą ścierką, który wprawił go w osłupienie.
- Nie możesz wytrzymać 20 minut bez podjadania? - usłyszał z ust nadąsanej rudowłosej, która swe dłonie wojowniczo oparła na biodrach.
- Oj przestań, przecież przyszedłem ci pomóc, słonko. - mruknął pod nosem, dodając swój uroczy wyraz twarzy. Natychmiast podszedł do dziewczyny, a swe dłonie złożył na jej tali. - Nie ufasz swojemu przyszłemu i RANNEMU mężowi? - rzucił z wyrzutem, opierając głowę o bark ukochanej. Swymi pięknymi oczami podążał jednak w kierunku patelni, co oczywiście próbował skrzętnie ukryć.
- Więc możesz wynieść śmieci. - zarządziła nagle, odsuwając się od mężczyzny. Przekazała mu pełen odpadków worek i wskazała drogę do wyjścia. - Tylko szybciutko, kochaniutki. - dodała jeszcze ze swym zadziorny uśmiechem, całując czule jego policzek.
- Śmieci? Sądziłem raczej, że mogę ci pomóc kosztować te wszystkie potrawy, żeby przypadkiem nic złego nie wyszło, czy coś... - prychnął cichym śmiechem, przybierając minę co najmniej skazanego na kilka lat w rosyjskich łagrach.
- Z głodu nie umrzesz. - zmarszczyła brwi, nalewając nową porcję ciasta na powierzchnię patelni.
- A właśnie, że umrę. - ogłosił pod nosem, wychodząc z kuchni. Postanowił wykonać swe zadanie, pomimo początkowej niechęci. Na zewnątrz było bardzo ciepło, typowy wiosenny poranek. Mężczyzna z uśmiechem na ustach powędrował w kierunku stojącego blisko furtki kosza. Gdy wrzucił do niego worek, już miał wracać, lecz zatrzymał go widok pewnego auta, które stało na przeciwko jego posiadłości. Miał dziwne przeczucie, które mówiło o wyjątkowości tego pojazdu. Chwilę przyglądał mu się z oddali, lecz w końcu postanowił podejść bliżej. Wydało mu się niezmiernie dziwne, że z owej maszyny nikt nie wysiadł przez dobre kilka minut. Szyby nie były przyciemnione, ale piłkarz nie mógł rozpoznać siedzących w nim osób. Gdy był już kilka metrów od auta, po jego ciele przeszedł dziwny dreszcz - czyżby przerażenia? Drzwi auta otworzyły się bowiem, a z ich wnętrza wyszedł pewien człowiek. Był to starszy pan. Miał na sobie drogi garnitur, co obeznany w modzie piłkarz rozpoznał w ułamku sekundy. Nadal niestety informacja ta nie dawała mu żadnej wiedzy na temat owej osoby.
- Niech pan stąd odjedzie, bo zadzwonię po policję! - rzucił jednak w kierunku nieznajomego. Ten nie odpowiedział. Zbliżył się do napastnika Królewskich i bez żadnych ogródek wymierzył mu cios w twarz. Cristiano ledwo ustał na nogach. Pięćdziesięciolatek nie był dla niego wyszukanym rywalem, lecz zaskoczył go i to bardzo mocno. Smuga krwi rozpoczęła swoją drogę wzdłuż policzka Portugalczyka. Ból był ogromny, lecz jeszcze większe było zdezorientowanie rannego.
- Zginiesz! - w końcu odezwał się głos nieznanego. Głos, który po chwili zniknął za szybą drogiego Mercedesa. Starszy człowiek odjechał z miejsca w ułamku sekundy, zostawiając Cristiano z milionem sprzecznych myśli. Dwudziestodziewięciolatek przez dobre kilka minut stał w miejscu, nie mogąc pojąć sceny, która właśnie rozegrała się z nim w roli głównej.
- Kurwa.. - rzucił jeszcze pod nosem, widząc plamy krwi na nowej koszulce Nike. Następnie jakimś cudem zabrał się do kupy i ruszył w kierunku domu. Starał się oczywiście jak najszybciej dotrzeć do łazienki. Nie pragnął dawać rodzinie powodów do zmartwień przez, jak podejrzewał, nadgorliwego fana przeciwnej drużyny. Jego plan zdawał się mieć rację powodzenia, lecz gdy był już w połowie schodów, dopadł go znajomy głos.
- Cristiano, jedzenie jest już gotowe. - poinformował ciepły ton Shanti.
Mężczyzna ani drgnął.
- Muszę coś zrobić. - rzucił pokrętnie, licząc, że ukochana oszczędzi mu pytań.
Ona jednak nie miała w planach odpuszczenia. W ułamku sekundy stanęła obok niego, chcąc znaleźć się w jego gorących ramionach. Cristiano jednak odwrócił się w przeciwną stronę, by ukryć swój mroczny sekret. Plan niestety uległ szybkiej destrukcji. Kobieta nie była w stanie przegapić mokrej od krwi koszulki, jego sinej twarzy. Dotknęła delikatnie jego rany, lecz piłkarz znów odwrócił głowę, formując na swej twarzy grymas bólu.
- Kto ci to zrobił? - zapytała z przerażeniem w swym zielonych oczach.
Nie wiedział, co ma powiedzieć. Analizował w głowie wszystkie możliwe kłamstwa, lecz na próżno. Kiedyś był mistrzem w tym fachu, teraz nie potrafił już wciskać ukochanej niestworzone historie. Raniło go to zbyt bardzo, nie było warte swego efektu.
- To nic takiego, naprawdę. - odparł w końcu, kładąc swą dłoń na policzku kobiety. Uśmiechnął się nieznacznie, chcąc uwiarygodnić swoje słowa. Następnie po prostu przytulił ją mocno do siebie. Tak mocno, by nie miała siły na choćby małe gesty. Wdychał jej kwiatowe perfumy, starając się zatracić w nich swe rozdrażnione zmysły.
- Ale jesteś pewien? - zaniepokoiła się, czując nerwy przyszłego męża. Mógł je ukrywać, ale znała go zbyt dobrze, by nie umieć rozpoznać jego smutku.
- Jestem. - rzucił z lekkim zniecierpliwieniem. - Idź do jadalni, zaraz do was zejdę. - dodał jeszcze, składając czuły pocałunek na jej ustach.
Posłuchała. Nie wiedziała czy powinna tak szybko odpuścić, lecz wizja kolejnej kłótni była dla niej zbyt odstraszająca, by kontynuować trudny temat. Kobieta zeszła do dzieci i natychmiast poczęła przygotowania do obiadu. Dziwnym trafem młodzi Aveiro byli bardzo chętni do pomocy, co skutkowało szybkim znalezieniem się głodnych dusz przy zastawionym stole. Ostatni do towarzystwa dołączył oczywiście Cristiano. Na jego policzku nie było już krwi, ale spory opatrunek. Nie przejmował się tym jednak, a raczej starał się na takiego kreować. Nałożył na talerz swoją ulubioną rybę i rozpoczął jedzenie. Początkowo synowie przypatrywali mu się z zaskoczeniem, ale po chwili również zajęli umysły talerzami.
Uczta minęła rodzinie pod przewodnictwem milczenia. Nikt nie miał wystarczająco odwagi, by móc zacząć temat. W końcu jednak nastał czas deseru. Dopiero wtedy Cristiano postanowił poruszyć interesujący go temat.
- Dlaczego nie mówiłeś nam o powołaniu? - zapytał syna, swym ponurym, pełnym niemalże pretensji wzrokiem obdarzając jego osobę.
- Nie ma to najmniejszego sensu, bo mama i tak się nie zgodzi. - Xavier mruknął pod nosem, swój wzrok skupiając na kawałku szarlotki.
- Bo to prawie drugi koniec świata, a ty masz 12 lat i powinieneś skupić się na nauce, a nie odwiedzać pogrążone w kryzysie politycznym kraje. - natychmiast dodała matka chłopca, wstając od stołu. Poczęła zbierać brudne już talerze, chcąc uciec od tak bezsensownej w jej mniemaniu rozmowy. Zanim jednak zdążyła opuścić pomieszczenie, Cristiano wygłosił swe zdanie.
- Xavier powinien jechać. To jego marzenie, a my musimy pomóc mu je spełnić. - wygłosił pełnym stanowczości głosem.
- Widzę, że moje zdanie w tym domu nie ma żadnej wagi. - prychnęła śmiechem, dając wyraz swego rozgoryczenia. Wzięła brudne naczynia i szybkim krokiem powędrowała do kuchni. Na miejscu wrzuciła wszystko do zlewu, przy okazji tłucząc kilka elementów zastawy. W tym momencie nie było to jednak ważne. Kobieta usiadła na pobliskim krześle, swój smutny wzrok skupiając na posadzce.

***

Chwyciła swój płaszcz, szykując się do opuszczenia domostwa. Na zegarze była już godzina 19:30, a niebo nad Madrytem zaczęło przybierać różnorakie kolory. Ciepłe powietrze pieściło twarze tubylców, sprawiając, że była to idealna pora na podróż. Kobieta już miała wyjść na zewnątrz, lecz powstrzymał ją głos syna.
- Mamo, mogę iść do Jenny? - zapytał młody Xavier, swym uroczym wyrazem twarzy próbując uzyskać zgodę.
- Możesz, ale musisz odrobić chemię, gdy wrócisz, dobrze? - odparła, obserwując Cristiano, który właśnie schodził z piętra. Mężczyzna miał na sobie kremowe spodnie i szarą bluzę Nike. Delikatny zarost dodawał mu męskości, a zapach jego cudownych perfum można było poczuć już kilka metrów od niego. Wyglądał niczym jeden z mitologicznych bogów.
- O czym rozmawiacie? - wtrącił, będąc już obok rodziny. Musnął jeszcze policzek ukochanej, swym urokiem czyniąc jej puls coraz szybszym.
- Idę do swojej dziewczyny, pa tato. - nastolatek rzucił w pośpiechu, by następnie zniknąć z pola widzenia rodziców. Był tak szczęśliwy ze spotkania nowej przyjaciółki. Możliwe, że nie do końca rozumiał pojęcie "miłość", ale w głębi serca był pewien, że młoda dziewczyna jest mu bardzo bliska.
Rodzice Xaviera pozostali sami. Udali się do garażu, gdzie wybrali czarne Audi. W posiadaniu piłkarza było mnóstwo lepszych egzemplarzy, lecz dziś zależało im na dyskrecji. Już mieli ruszać, gdy Cristiano zwrócił wzrok w kierunku ukochanej.
- Dobrze, więc gdzie my tak w ogóle jedziemy? - zapytał, swym dociekliwym wzrokiem atakując jej twarz.
- Zobaczysz. - odparła tajemniczo, składając pocałunek na policzku mężczyzny. Następnie podała mu nieznany wcześniej adres i nakazała ruszyć.
Cristiano był nieco sceptycznie nastawiony do takich wycieczek, ale nie śmiał narzekać. Z uśmiechem na ustach prowadził swój samochód, jadąc słonecznymi alejami Madrytu. W końcu GPS wskazał mu, że ich droga dobiegła końca. Piłkarz ze zdziwieniem zaparkował pod prywatnym gabinetem lekarskim. Wpatrywał się w szyld dobre kilka minut, wciąż bez skutku. Nie miał nawet pomysłu, który choć w małym stopniu wyjaśniłby mu ich obecność w takim miejscu. Kobieta z kolei opuściła Audi i rozejrzała się dookoła, wdychając świeże, wiosenne powietrze. Nie wytrzymał. Wyszedł z samochodu i podszedł do ukochanej. Dłonie złożył na jej udach, swym silnym ciałem przyciskając kobietę do maski pojazdu.
- O co tu chodzi? - niemalże zażądał odpowiedzi, przybierając groźne spojrzenie.
Uśmiechnęła się niemalże niewidocznie. Z torebki wyciągnęła mały przedmiot, który wręczyła ukochanemu. Mężczyzna przyjrzał mu się uważnie. Spoglądał tak dobre pół minuty, starając się analizować wszystko. Nie przychodziło mu to z łatwością. Umysł jeszcze nie był pewien, lecz serce było już w tak ogromnym szale, który, wbrew pozorom, stworzył z pozornie wygadanego człowieka niemalże niemowę.
- Cristiano, powiesz coś? - wyrwała go ze strefy myśli swym cichutkim głosem. Bała się coraz bardziej. Dlaczego w końcu on nie okazał nawet cienia radości?
- Shanti, czy ja... ja będę... - próbował skleić logiczne zdanie, ale niestety na próżno.
Ujęła jego twarz w dłonie, by połączyć ich usta w gorącym pocałunku. Przyjemny dreszcz namiętności przeszedł jej ciało. Dłonie mężczyzny dotykały jej pleców, a ona wciąż delektowała się smakiem ich miłości.
- Będziesz. - potwierdziła, przerywając w końcu ukochane zajęcie.
- Ale jak to możliwe? - przejechał dłonią po policzku kobiety. Nie ukrywał zdziwienia. Owszem, pragnął tego najbardziej na świecie, lecz przecież starali się uważać. A raczej ona starała się uważać.
- Cristiano... nie mam pojęcia, ale kocham to dziecko. - ułożyła usta w delikatny uśmiech.
- A ja kocham was i zawsze będę kochał, gwiazdeczko. - przyrzekł niemalże natychmiast, otulając ciało ukochanej swymi silnymi ramionami. Złożył pocałunek na jej czole i już wiedział. Wiedział, że los podarował mu wszystko, czego potrzebuje do pełni szczęścia.

_____________________________

Nawet nie tłumaczę się za ten rozdział, bo miejsca by zabrakło..
Cieszmy się 10 zwycięstwem!
A kolejny rozdział nawet dziś, ale pod warunkiem 5 komentarzy :D
Miłego xooo

12 komentarzy:

  1. no świetne *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajny rozdział :D
    czekam na kolejny..

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawie to wszystko opisujesz :D
    mam pytanie: ile planujesz jeszcze rozdziałów ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże,to takie piękne zakończenie :)
    Wzruszyłam się :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudne zakończenie :)
    Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  6. wow! całość cudowna, zakończenie meega ;>>

    OdpowiedzUsuń
  7. http://takeabreath.blog.onet.pl/ Zapraszam na rozdział 3 i zaraz zabieram się do czytania u ciebie .

    OdpowiedzUsuń
  8. O matko! Piękny rozdział, a końcówka to już w ogóle sbkhvckuabsv <3 Będą mieli dziecko, jeju!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten facet atakujący Ronaldo to pewnie ojciec Shanti coś tak intuicja mi podpowiada.
    Shanti w ciąży :D Świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Aaaaa jak się ciesz! Aby faktycznie była w ciąży, bo testy czasem robią psikusa:D Czekam na kolejny z niecierpliwością :********

    OdpowiedzUsuń
  11. Też się cieszę z dziesiątego zwycięstwa! :D I jakieś mam dziwne wrażenie, że dzięki PM dostałaś wenę xd
    No i bardzo cieszę się, że nie musiałam długo czekać na rozdział. Nie mogę się już doczekać następnego.
    Świetnie! Choć ten staruch mnie tak wkurzył, że z miłą chęcią weszłabym do tego opowiadania i mu oddała z potrójną siłą -,-"
    W ciąży?! Ajajajajaj. Jak się cieszę! Cudownie. Opowiadanie nadal jest świetne i czuję, że nic tego nie zmieni. Świetnie na prawdę piszesz i tak wciągasz, że... Już dawno powinnam być na mieście, ale stwierdziłam, że wolę poczytać.
    Wklejaj szybko następny! :D
    Pozdrawiam
    Aleksji

    stanzaczytany@gmail.com
    http://facebook.com/StanZaczytany

    OdpowiedzUsuń
  12. Xavi z powołaniem do reprezentacji, Shanti w ciąży! Co tu się dzieje?! Ale podoba mi się to :D
    Jedyne co mi się nie podoba, to ten stary facet. Jak on śmiał pobić Cristiano Ronaldo?! No psychopata jakiś -,-
    I AWWW! 10 zwycięstwo w LM! Tak pięknie :')
    Pozdrawiam! :D
    Zapraszam również na 16 rozdział http://siete-jugadores.blogspot.com/ :*

    OdpowiedzUsuń