środa, 14 maja 2014

Dwudziesty trzeci

Dookoła biegały radosne dzieci, krzycząc niemiłosiernie. Shanti nie pierwszy raz pojawiła się w miejscu zwanym przedszkolem, ale to przedszkole nad wyraz trudno było zwać przedszkolem. Była pewna, iż dookoła niej chodzą żywe miliardy euro. Większość matek nawet nie zamierzała ukrywać swej fortuny. Siedziały przy suto zastawionym stole, z gracją księżniczkek pijąc drogą herbatę. Ubrane za to były w same markowe rzeczy, które, niby to przypadkiem, eksponowały z wielkim splendorem. Dziewczyna jednak postanowiła przetrwać ten dzień z podniesioną głową. Przyszła tu w końcu dla swojego ukochanego synka, którym stał się dla niej mały Cristiano. Usiadła na swym miejscu, zarzucając nogę na nogę i skupiła uwagę na właśnie rozpoczynającym się przedstawieniu, zupełnie ignorując ciche śmieszki pozostałych kobiet. Na początku dzieci z młodszej grupy zaśpiewały dwie piosenki. Oczywiście nie wyszło idealnie, były pomyłki, lecz czy to jest ważne? Maluchy włożyły w występ całe serce, za co zostały nagrodzone gromkimi brawami. Potem nastała chwila ciszy, a po niej starsze dzieci. Wśród nich oczywiście był Junior. Chłopiec dumnym krokiem stanął na środku sali i począł mówić jako pierwszy. 
- Ze wszystkich kwiatów świata chciałabym zerwać słońce i dać je potem tobie, złociste i gorące. Słoneczko jest daleko, ale.. - nagle jego cichutki głosik zamilkł. Chłopiec spojrzał w stronę publiczności, bawiąc się swymi małymi rączkami. Nie pamiętał, stało się najgorsze z możliwych. Wszyscy przenikali go swymi spojrzeniami, a on? Po prostu uciekł ze sceny na korytarz. Biegł szybko, jakby chcąc uniknąć tych spojrzeń. Było mu tak smutno, tak przeraźliwie smutno. Usiadł na ławeczce pod okiem, która znajdowała się na wprost sali, w której występował. Łzy szybko wypełniły jego małe oczka. Zawiódł swoją mamę, cóż innego mu pozostało?
- Cristiano, dlaczego wyszedłeś? Byłeś genialny, kochanie. - usłyszał nagle głos Shanti. Dziewczyna wzięła go na kolana, a ten zarzucił jej swoje rączki na szyję.
- Bo ja zapomniałem.. - wydukał, pociągając swym noskiem.
- Ale to nieważne, synku. Byłeś fenomenalny, bo włożyłeś w ten występ swoje serce, to się liczy najbardziej. - odparła z troską, delikatnie gładząc jego brązowe loczki. - Gdy powiem tatusiowi pęknie z dumy, zobaczysz. - dodała z uśmiechem.
- A możemy teraz do niego pojechać? - zapytał nieśmiało, spoglądając w oczy dziewczyny pustym, przeszklonym wzrokiem.
- Oczywiście, że możemy. - zgodziła się w mgnieniu oka, pozostawiając namysł w sferze niepotrzebnych formalności. Była pewna, iż nie powinna przeszkadzać mężczyźnie w treningu z drużyną, lecz stan jego dziecka wymagał radykalnych kroków.
Portugalka zabrała wszystkie rzeczy oraz małego do auta i już po chwili jechała w kierunku stadionu. Ciepłe, wiosenne powietrze rozpieszczało swym urokiem turystów, a ona pokonywała zatłoczone miasto żółwim tempem. Pod ośrodkiem treningowym Realu zaparkowała jednak w dość szybkim czasie. Junior od samego wyjścia z samochodu był niczym w amoku. Zapach murawy dział na niego niczym narkotyk. Cóż, był dzieckiem najlepszego piłkarza na świecie, miał piłkę nożną w genach,
- Tam gra mój tatuś! - krzyczał do oglądających obiekt ludzi, skacząc niczym na sprężynach. Tak właśnie zachowywał się całą drogę, jednak tylko do murawy. Dopiero tam nabrał powagi i respektu do terenu, na którym się znalazł. Usiadł cicho na trybunach obok swojej mamy i oglądał piłkarzy, którzy powoli zaczęli wychodzić na murawę.

Cristiano - najlepszy piłkarz na kuli ziemskiej szedł szerokim korytarzem. Miał na sobie pomarańczowy komplet treningowy, a w ręku trzymał nową futbolówkę. Obok niego podążało jeszcze kilku spóźnialskich. Śmiali się oni gromko, nie zważając na nostalgiczny wyraz twarzy przyjaciela. Zapewne dzielili się swoimi doświadczeniami z imprez i nikt nie był w stanie im przeszkodzić. Ba, to oni byli bliżsi przeszkodzeniu komuś.
- A ty co taki martwy?! - wrzasnął Kepler, obejmując Cristiano swym ramieniem.
- Zapewne jestem w posiadaniu tak nieznanego przecież tobie uczucia, które zwiemy brakiem humoru. - odburkął, odsuwając się od piłkarza. Przyspieszył nawet kroku, by uniknąć uciążliwego przesłuchania. Podziałało. Do murawy dotarł samotnie. Ciepłe słońce padło na jego twarz, zwiastując bardzo udaną sesję treningową. Portugalczyk niemalże od raz pragnął rozpocząć bieg, lecz znów przerwał mu głos dobrze znanego przyjaciela.
- Ech, my to jednak mamy najpiękniejsze fanki na świecie. - rozmarzył się sam Pepe, spoglądając uważnie w kierunku rudej dziewczyny na trybunach. Oparł nawet głowę o ramię Marcelo, by móc oddać charakter swego zauroczenia, które potocznie mówiąc zwaliło go z nóg.
- Takiej bym z sypialni na pewno nie wypuścił.. - swoje trzy grosze dorzucił równie oczarowany Gareth. - Cristiano, a ty co sądzisz? - rzucił w stronę stojącego niczym słup napastnika.
- Sądzę, że jeszcze jedno słowo o mojej narzeczonej i własnoręcznie pourywam wam głowy. - mruknął nieprzyjemnym tonem, by już po chwili biec w stronę swojej ukochanej. Był tak bardzo zaszokowany jej pojawieniem się. Czyżby cuda jednak były możliwe? Nie był pewny, lecz obiecał sobie wieczorną eskapadę do kościoła. Gdy był już blisko począł machać w jej kierunku. Uśmiech pierwszy raz dzisiejszego dnia szczerze zamieszkał na jego twarzy.
- Tatusiu! - usłyszał głos swego synka. Junior, jego kochany chłopiec także tutaj był. Czyż to już niebo? 
- Shantuś, przyszłaś! - wypalił w stronę dziewczyny, przeskakując przez metalowe barierki.
- Junior bardzo chciał tutaj być. Pomylił się nieznacznie w wierszyku i zrobiło mu się smutno. Nie mogłam odmówić. - wytłumaczyła, nieznacznie wzruszając swymi ramionami. Wcale nie było jej do śmiechu, nie planowała niczego udawać. - Cristiano, tak w ogóle dlaczego twoi koledzy ciągle gapią się na mnie? - zapytała jedynie, opierając się tyłem o barierki.
- Mały, przecież to nic takiego. - mężczyzna natychmiast usiadł na trybunach obok swego syneczka. Przytulił go mocno, jakby chcąc przekazać mu, jak bardzo jest dumny z jego występu. - A nimi się nie przejmuj, są trochę nienormalni. - dodał w kierunku ukochanej.
- Tatusiu, a będziesz dziś ćwiczył karne? - zainteresował się chłopiec, swymi ogromnymi oczkami lustrując jego twarz.
Portugalczyk zareagował szerokim uśmiechem.
- A chcesz pomóc mi? Razem na pewno pokonamy wujka Ikera.
- Tak!! - rozległ się donośny dźwięk głosu czterolatka.
- Więc idziemy. - zarządził mężczyzna, biorąc swego synka na ręce. Już miał iść w kierunku murawy, lecz zatrzymała go pewna osoba.
- To ja pójdę poszukać automatu z batonami czy coś.. - ruda osobniczka rzuciła w jego kierunku, chcąc udać się jak najdalej. On jednak ani myślał jej na to pozwolić. Podszedł bliżej i mocno chwycił jej dłoń. Tak mocno, by mieć pewność, że kobieta na pewno mu się nie wyrwie.
- A ty zagrasz z nami. - oznajmił wesoło, prowadząc swą rodzinę na zieloną trawę.
- Cristiano, ja mam na sobie szpilki! Porozwalam wam tą murawę cholerną. - próbowała protestować, lecz zdecydowanie na marne. Uporowi mężczyzny nie był w stanie sprostać nikt na tej ziemi.
- Natlenisz trawę. - stwierdził, śmiejąc się pod nosem. - A poza tym psycholog mówił, że powinniśmy coś robić razem i..
- Jego w to nie mieszaj, proszę. - przerwała mu natychmiast, dodając wiele znaczące fuknięcie. - A poza tym i tak przegrasz ze mną, ty cholerny.. - tym razem jej samej nie było dane skończyć wypowiedzi. Jej rękę bowiem zaczął ściskać z wielkim entuzjazmem pewien osobnik o kręconych włosach.
- Jestem Pepe! - krzyknął, wolno i wyraźnie literując swoje nazwisko.
- A ona nie jest głucha, matole. - w mgnieniu oka skarcił go naburmuszony Cristiano.
- Chcę go w drużynie. - zażądała nagle, dodatkowo rozglądając się dookoła. - I jeszcze tamtych pięciu. - dodała z chytrym uśmieszkiem, wskazując Ikera, Garetha, Jese, Isco i Sergio. - Gramy 7 na siedem.
- I ty kochanie sądzisz, że wygrasz? - wtrącił osobnik zwany Fabio, który był lekko urażony niedostaniem się do lepszej drużyny.
- Sądzę, że będzie to bardzo łatwe. - posłała mężczyźnie pełne dumy spojrzenie. Dłużej nie czekała. Ściągnęła jedynie szpilki i ubrała korki Cristiano, które leżały z boku boiska. Nie trudno było rozpoznać ich właściciela, gdyż były opatrzone ogromnym napisem. Były one co prawda o wiele za duże, lecz nadawały się bardziej niż 14 cm obcasy. Gdy wróciła do drużyny, była ona już gotowa do gry. Junior otrzymał funkcję sędziego, co bez wątpienia dało mu wiele radości. Jedynie Fabio stał niczym zbity pies, łapiąc się za swoje kolano.
- Co mu się stało? - zainteresowała się dziewczyna.
- Jest bardzo ciekawym przypadkiem medycznym. Gdy jego język zaczyna mówić zbyt wiele, poraża kolano. Fascynujące, nie prawdaż? - odpowiedział jej ukochany, który dodatkowo posłał Fabio mordercze spojrzenie jasno mówiące o zmuszeniu do milczenia.
- Tak, to fascynujące. - wymamrotał ranny przez swe zęby.
Dziewczyna jedynie pokręciła głową. Nie miała najmniejszej ochoty debatować z zazdrosnym chłopakiem. Pobiegła po piłkę, ustawiła swoją drużynę i z wielkim skupieniem czekała na gwizdek. W końcu mecz rozpoczął się. Jako pierwsi futbolówkę przejęli chłopcy Cristiano, lecz Gareth, który należał do jej drużyny natychmiast wykiwał jednego z nich i tym sposobem dziewczyna otrzymała od niego świetne podanie. Teraz miała już tylko pół boiska do bramki. Rozpędziła się, po drodze omijając nawet jednego z obrońców i już chciała podać do świetnie ustawionego Jese, który zapewne zakończyłby wszystko celnym strzałem w światło bramki, gdy nagle poczuła czyjeś ręce w swojej tali, które zatrzymały ją w miejscu i okręciły wokół własnej osi.
- Jesteś jeszcze lepsza niż kiedyś, wiesz? - wyszeptał właściciel gorących dłoni, które wędrowały wzdłuż jej ud.
- Cristiano, to był faul. - warknęła pod nosem. Nie ruszyła się jednak nawet o centymetr. Ten cudownie pachnący osobnik swym niebiańskim zapachem dawał jej tak wiele przyjemności. Była zła nadal, lecz brakowało jej jego czułości. Odwróciła się, by móc spojrzeć w jego czekoladowe oczy. Działały na nią niczym narkotyk i tego bała się najbardziej. Nie mogła tak po prostu zapomnieć o jego czynach, musiała zachować spokój.
- Możecie strzelić karnego, mała. - złożył czuły pocałunek na jej malinowych ustach i po prostu odszedł do swych kolegów. Uległa mu. Nie powinna, lecz znów to zrobiła.
- Cholera. - rzuciła cichym głosem, idąc w stronę bramki, pod którą na wykonanie karnego czekał już Gareth.
Cristiano za to stał z boku, smutnym spojrzeniem przyglądając się rosnącej trawie. Nie spojrzał w jej kierunku. Chyba wolał nie widzieć jej miny. Cień emocji okazał dopiero, gdy okazało się, że w jego drużynie brakuje bramkarza. Zgłosił się w mgnieniu oka, nawet nie myśląc o udostępnieniu tego stanowiska komuś innemu. Ustawił się w określonym miejscu i z odpowiednią postawą czekał na ruch przyjaciela. W końcu padł strzał. Cristiano instynktownie rzucił się w lewą stronę, gdzie rzeczywiście leciała piłka, lecz zamiast złapać ją upadł na ziemię i siłą grawitacji zakończył swą akcję na słupku, w który uderzył głową. Ból w mgnieniu oka opanował jego zmysły. Mężczyzna przyłożył rękę do tyłu głowę i ujrzał czerwone plamy. Wzrok momentalnie zaczął płatać mu figle, tworząc przed jego oczami obraz na kształt gęstej mgły. Nawet słuch nie planował mu odpuścić, czyniąc z głosów przyjaciół jedynie niewyraźny bełkot. Nie miał pojęcia, co się dzieje, lecz zaczynał bać się coraz bardziej.
- Cristiano, powiedz coś w końcu, idioto cholerny! - tak brzmiały pierwsze słowa, jakie dotarły do jego świadomości.
Nie odpowiedział, nie miał na to siły. Jedynie chwycił mocno dłoń ukochanej, swymi wielkimi oczami spoglądając na jej przerażoną twarz.
- Nie zostawiaj mnie, Shanti.. - wyszeptał jeszcze i po prostu zemdlał.

Do szpitala trafił bardzo szybko. Był tzw. pacjentem priorytetowym, więc miał zapewnioną wspaniałą opiekę medyczną. Fakt ten jednak nawet w małym stopniu nie ukoił nerwów jego bliskich. Wszyscy oczekiwali w korytarzu na wieści o napastniku. Wszyscy byli też przerażeni, lecz stan dziewczyny zdecydowanie przewyższał niepokój grupy. Shanti od dobrej godziny nie była w stanie opanować płaczu. Rozmazany makijaż, dziwne spojrzenia ze strony otoczenia, nic nie miało większej wagi. Liczył się stan jej ukochanego. Owszem, była na niego wściekła, ale nie wyobrażała sobie życia w świecie bez jego uśmiechu, głupich pomysłów, czułych słów i namiętnych pocałunków. Z okropnej nostalgii wyrwał ją dopiero głos lekarza, który poprosił o rozmowę na uboczu. Natychmiast nakazała Juniorowi iść do wujka Ikera i pognała w stronę starszego mężczyzny. Nie mogła dłużej czekać, musiała dowiedzieć się wszystkiego.
- Co z moim chłopakiem? - zapytała cichym głosem, stając oko w oko z mężczyzną.
- Mam dla pani dwie wiadomości. Jedną dobrą, a drugą złą...

___________________________

Dzień dobry! :)
Czy tylko u mnie ostatnimi czasy taki potop? Ech, aż się pisać odechciewa. Ale 23 powstał i w sumie ( chyba?) ujdzie. Rozdziałów będzie prawdopodobnie 30, więc zbliżamy się do końca, niestety. Czy Cristiano dożyje? Z tym oto właśnie pytaniem Was pozostawiam.. :D
XO

13 komentarzy:

  1. Przepraszam bardzo, ale... CZYŚ TY ZWARIOWAŁA!?
    W takim momencie!?
    I z takim dopiskiem??!
    Cristiano dożyje. Musi dożyć. I mam nadzieję, że złą wiadomością będzie to, że w automatach skończyła się kawa. Albo że jedynym warunkiem na wyzdrowienie, będzie związek małzeński xd
    Kuźwa, dziewczyno. Masz talent. Przeczytałam już dwa Twoje opowiadania w ciągu trzech dni i na prawdę mi zaimponowałaś. I pomyśleć, że trafiłam na Twojego bloga przypadkiem...
    A no i jeszcze jedno - mam nadzieję, że niedługo dodasz kolejny rozdział. A właściwie mam nadzieję, że dodasz dziś :D
    I miałabym do Ciebie maleńką prosbę...
    Mogłabyś mnie powiadomić o nowych rozdziałach na moim fanpagu?
    http://facebook.com/StanZaczytany
    Albo mailowo:
    stanzaczytany@gmail.com
    Byłabym Ci dozgonnie wdzięczna!
    Pozdrawiam
    Aleksji
    WENY ŻYCZĘ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ty mogłaś przerwać w takim momencie ??!! Zajebiste jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dożyje, dożyje! Kim jak kim, ale CHOLERNYM BEZDUSZNYM ZABÓJCĄ to Ty nie jesteś! Nie zrobisz nam wszystkim tego, nie i koniec! :3

    Szkoda, że tylko 30, ale pewnie zaczniesz coś nowego, więc jestem w stanie Ci wybaczyć! W razie jakby co oczywiście liczę na powiadomienie :3

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Weź,nawet w ten sposób nie żartuj...
    Jasne,że musi żyć!
    Nawet niech Ci nie chodzi po głowie inna opcja.
    Tymczasem zapraszam:
    1.http://cofnieta-w-czasie.blogspot.com/2014/05/bohaterowie.html
    2.http://co-z-nami-bedzie-cz-2.blogspot.com/2014/05/bohaterowie.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Musi dożyć ! Nie rób nam tego , błagam cię na kolanach :D Naprawdę :)
    Rozdział świetny a Juniorek jaki odważny , no pominąć tą ucieczkę ze sceny ale mały jeszcze jest :)
    Pozdrawiam buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. O rany, miałam tu trochę do nadrobienia.
    Nie zapisał mi się link do Twojego opowiadania i nie mogłam go znaleźć, wchodząc na bloga z Twoich komentarzy, strona mi się nie otwierała. Myślałam nawet, że je usunęłaś, ale jednak widzę, że nie. I dobrze, bo dalej mnie zadziwiasz swoim pisaniem. Bardzo trafił do mnie Twój pomysł i choć naprawdę trudno wyobrazić sobie Cristiano w takiej sytuacji, to Twoja historia jest bardzo realistyczna.
    Co do zakończenia tego odcinka- liczę na to, że oszczędzisz biednego Cristiano i nie stanie mu się krzywda (oprócz tej, która już mu się stała).
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj kochana!
    Dziękuję za Twój komentarz na "Dreams come true"
    Jak zwykle powalasz mnie swoim pisaniem, wspominałam już, że jesteś w tym świetna? :*
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, bo szalenie ciekawi mnie jaka będzie zła wiadomość...
    Przepraszam za spam, ale ja oraz Dorota Madristka chciałybyśmy zaprosić Cię, na moje nowe opowiadanie, które razem współtworzymy: http://durante-la-vida.blogspot.com/ Opowiadanie o Cristiano i fikcyjnej siostrze Ramosa :)
    Serdecznie zapraszamy!
    Pozdrawiam i całuję! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na nowy rozdział http://takeabreath.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ekhem, cholera, przepraszam, ŻE COOO?! Nie pozwalam ci go uśmiercać pod żadnym pozorem!
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie było mnie tu trochę i widzę, ze dużo się działo.
    Pierwsze: ŻE WUUUT?! Uśmiercić Cristiano?! Pewnie przeżyje, ale nie będzie mógł już grać!
    Drugie: AWWWW! Słodki Junior się zestresował i zapomniał tekstu. Zdarza się młody.
    Czekam na nn! Pozdrawiam :*
    Zapraszam na 15 rozdział http://siete-jugadores.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie no, ty chyba naprawdę bardzo chcesz temu biednemu Crisowi zrobić jakąś krzywdę :P Ale on się dzielny chłopak nie daje :) Więc i tym razem na pewno się wykaraska z opałów. Liczę na to bardzo i trzymam za niego kciuki.
    Biedny Juniorek, niepotrzebnie się zdenerwował. Wiadomo, że każdy normalny rodzic jest dumny ze swojego dziecka, nawet jak mu nie do końca wychodzi :)
    Czekam na to co tam z Crisem będzie!!!
    A przy okazji zapraszam do siebie na nowość.
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekamy i czekamy na kolejny rozdział, a tu... pusto. :(
    Sobie myślę, ,,może zapomniała mnie poinformować" i szukam w historii linka do Twojego opowiadania i nie mogę znaleźć. Oczywiście po paru dniach skminiłam się, że mam w telefonie zapisane, więc... No i dlatego tutaj ponownie witam. :)
    Przeczytałam komentarze i czuję nerwo ścisk w żołądku, gdy zdaję sobie sprawę, że lubisz zaskakiwać czytelników i na pewno zrobisz coś jeszcze Cristiano. NIE UŚMIERCAJ GO! I nie wyrywaj nóg. I najlepiej nic mu nie rób. :)
    PS. Kiedy dodasz nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobrze jest mieć przyjaciela. Takiego, któremu można wszystko powiedzieć, wypłakać się w rękaw o każdej porze dnia i nocy i zawsze móc spytać o radę. Takim przyjacielem dla Sergio Ramosa była Cande, dziewczyna, którą znał od piaskownicy. Jednak gdy się zaręczyła, Sergio jakoś nie potrafił cieszyć się jej szczęściem. A tymczasem dzień ślubu zbliża się coraz bardziej. Co zrobi Sergio? I czy Cande naprawdę chce przysiąc miłość Gaelowi? Jeśli chcecie poznać odpowiedź na te pytania zapraszam serdecznie na nowe opowiadanie -" Porque no"!
    http://porque--no.blogspot.com/
    Pozdrawiam Fiolka :)
    PS. Przepraszam za spam, ale nie mogłam nigdzie znaleźć zakładki do wklejenia informacji :(

    OdpowiedzUsuń