poniedziałek, 26 maja 2014

Dwudziesty szósty

Zapach różnorodnych kwitów roznosił się w białym, przytulnym pomieszczeniu. Kobieta leżała pośrodku nich na szarej kanapie, oglądając niezbyt lubiany serial. Z rozkoszą oddawała się pieszczotom spokoju. Był on zdecydowanie czymś, co ostatnimi czasy otrzymywała w bardzo małych ilościach. Jednak to, co dobre i przyjemne trwa zazwyczaj bardzo krótko, jak było i tym razem. Do salonu wdarli się bowiem rozbójnicy Aveiro, którzy narobili mnóstwo hałasu. Pierwszy, ten najmłodszy, już od progu krzyczał bełkotliwe sensacje, mówiące o nabyciu nowej zabawki. Drugi, ten nieco starszy, miał z kolei ogromny uśmiech na swe twarzy, a obok niego szła poznana już przez kobietę nastolatka. Ostatni z zabójców ciszy był w stanie głębokiej nostalgii. Wyrzucił stertę zakupów na stolik na przeciwko ukochanej i począł swe lamenty :
- Jak sądzisz, nasze dziecko będzie wolało Kubusia Puchatka czy Myszkę Miki? - zapytał z miną co najmniej pracownika zakładu pogrzebowego. Dla uwiarygodnienia swego problemu z jednej z toreb wyciągnął gadżety z obu bajek, które wyłożył przed oblicze kobiety.
- Sądzę, że będzie mu to obojętne. - rzuciła pod nosem, nawet nie odrywając wzroku od telewizora.
- Ale Shanti, to jest poważny problem! - zaprotestował natychmiast. Ustawił się przed obiektem jej uwagi, a swe ręce oparł o biodra, mówiąc tym gestem jednoznacznie, że sprawa nie cierpi zwłoki.
- Cristiano, wiem, że przejmujesz się przyszłym dzieckiem, ale to dopiero pierwszy miesiąc, mamy jeszcze sporo czasu. - odparła cichym głosem, wstając z miejsca swego spoczynku. Podeszła do mężczyzny, a swymi rękoma objęła jego kark. - Poza tym w ciąży bardzo wzrasta apetyt na seks. - dodała, palcem wędrując wzdłuż torsu piłkarza.
- Naprawdę? Więc chyba musisz być częściej w ciąży. - ze swym szarmanckim uśmiechem złożył dłonie na jej plecach. Cóż, jak większość mężczyzn na samo wspomnienie stosunku płciowego, miał w głowie milion wizji, które odrywały go gdzieś daleko od rzeczywistości.
- Uważaj, bo zbankrutujesz na moich operacjach plastycznych. - zaśmiała się, unosząc swą brew ku górze. - A za godzinę ma tu być twój prawnik w sprawie rozwodu, więc niestety musisz zapomnieć o seksie. - ułożyła usta w smutną minę, dodatkowo dotykając czule jego męskości przez materiał spodni. Widziała w jego czekoladowych oczach pożądanie, ten cudowny blask, który spędzał jej sen z powiek każdej nocy. Nie przeszkadzało jej to jednak zostawić ukochanego i odejść w kierunku kuchni, po uprzednim złożeniu pocałunku na jego wilgotnych wargach. Na miejscu zajęła się przygotowywaniem posiłku. Cóż, posiadanie dwójki dzieci wymagało ich okresowego karmienia. Wyciągnęła potrzebne do zrobienia naleśników produkty i już miała zabrać się za robienie ciasta, gdy nagle poczuła gorący oddech na swojej szyi.
- Nie ładnie tak uciekać. - wyszeptał dobrze znany jej osobnik, swymi rękami obejmując ją w talii. - Oczekuję przeprosin. - dodał zdecydowanym tonem, swój uścisk czyniąc coraz mocniejszym.
- Oczekiwać każdy może, ale koncert życzeń nie ten adres. - prychnęła śmiechem, całą szklankę mąki, jaką miała w dłoni, wysypując na jego włosy.
Efekt był doskonały, w końcu została puszczona. Jedynie mina Cristiano nie była na miarę jej oczekiwań. Chwycił on bowiem cały pojemnik jajek i z dziwnym, nie zwiastującym niczego pozytywnego, spojrzeniem ruszył w jej kierunku.
- No to teraz mnie zapamiętasz! - obwieścił z dumną na ustach.
Nie miała czasu na zebranie myśli. Schowała się za stołem, żegnając swój dotychczasowy humor.
- Cristiano, przecież tego nie zrobisz... - dołączyła urocze spojrzenie, licząc na słabość mężczyzny. Jej oczekiwania jednak okazały się dalece chybione. Ledwie zrobiła krok w tył, a w jej kierunku poleciało pierwsze jajko. Uderzyło ono w wazon, strącając cenny kryształ na ziemię.
- Już zrobiłem. - oznajmił, szczerząc swe białe zęby. Następnie wziął drugie jajko i rzucił nim tak celnie, że, mimo oczywistej ucieczki obiektu, rozbiło się ono o jej rękę.
- Jesteś wstrętny. - stwierdziła pod nosem, opłakując nową bluzkę, która chyba jako jedyna w jej kolekcji nie pochodziła z wyprzedaży. W jej głowie szybko jednak pojawił się plan zemsty. W ułamku sekundy chwyciła butelkę oleju i schowała za swymi placami. - Crisiu, kochasz mnie jeszcze? - z miną co najmniej skazanego na wieczne tortury zbliżyła się do ukochanego. Stanęła na palcach i spojrzała głęboko w jego piękne oczy.
- Oczywiście, że kocham i przecież wiesz, że...
- To na zdrowie. - przerwała mu wyznanie miłości, wylewając butelkę cieczy na jego włosy. Nie omieszkała także wmasować całość dokładnie, by stworzyć dzieło idealne. Swe działanie podsumowała gromkim śmiechem, Portugalczyk bowiem wyglądał niczym clown pierwszej kategorii.
- Na zdrowie? To tak się teraz bawimy, mała? - zapytał z cwanym uśmieszkiem, biorąc kobietę na ręce. Protesty były czymś kompletnie niewykonalnym, a może nawet nie były w stanie wystąpić w tak krótkim czasie. Kilka sekund później jej ciało leżało już na wygodnej kanapie, a on znajdował się nad nią, swym silnym uściskiem rozwiewając jej marzenia o uwolnieniu się. - Jesteś niemożliwa. - dodał jeszcze, odgarniając włosy z jej twarzy. Uśmiechnął się nieznacznie i złożył czuły pocałunek na jej malinowych ustach. Znów mógł poczuć się, jak za dawnych lat. Znów mógł być po prostu szczęśliwy ze swoją Shanti.

*** 

Głośny dźwięk rozległ się w posiadłości pary. Uzupełniły go kroki na drewnianych schodach, które powędrowały aż do samych drzwi.
- Zapraszam. - oznajmił Xavier, wpuszczając do środka nieznajomą kobietę. Chłopiec zmierzył ją wzrokiem i dodał swym zwyczajowym, charakterystycznym dla dzisiejszej młodzieży, tonem. - A pani kim jest?
- Prawnikiem. Jest twój ojciec? - odparła z uśmiechem na ustach. Sprawiała wrażenie nad wyraz spokojniej, kulturalnej osoby.
Dwunastoletek zwykł jednak uważać na nieznajomych. Nakazał kobiecie w średnim wieku pozostać w pobliżu drzwi, a sam pobiegł do taty. Znalazł go bardzo szybko, bowiem zapach spalenizny wykluczał miejsca inne niż kuchnia.
- Jakaś baba przyszła i mówi, że jest prawnikiem. Wpuścić czy dzwonić po gliny? - rzucił prosto z mostu, stając przed smażącym jedzenie mężczyzną.
- Boże, zapomniałem. - mruknął, łapiąc się za głowę. Natychmiast zrzucił z siebie fartuch w kwiaty i ruszył w kierunku salonu. - A poza tym zmień słownictwo, co? - dodał jeszcze w kierunku syna. Na odpowiedź jednak nie zaczekał. Szybkim krokiem dołączył do swego gościa, którego usadził w salonie i obdarował szklanką zimnej wody. Spodziewał się ostrej reprymendy ze strony, jak podejrzewał, służbistki, lecz ona nie okazała swego zdenerwowania nawet jednym gestem. Z obszernej teczki wyciągnęła dokumenty, które przekazała do rąk piłkarza.
- Wystarczy pana podpis i rozwód bez orzekania o winie mamy w garści. - oznajmiła.
- Tak szybko? - nie ukrywał zdziwienia. - Irina naprawdę nie robiła problemów? 
- Pani Shayk także zależy na czasie, a poza tym mamy swoje sztuczki. Oferta jest bardzo korzystna, nic tylko podpisywać. Odda jej pan 30 % majątku, a jutro wyjedzie z kraju. - odparła z delikatnym uśmiechem, swój wzrok skupiając na rudowłosej, która właśnie pojawiła się w pomieszczeniu.
- Dobrze usłyszałam? Ten paszczur chce 30 % twoich zarobków? - prychnęła ukochana piłkarza, siadają milimetry od niego.
- Jakoś to przeżyjemy, skarbie. Najważniejsze, że zniknie z naszego życia. - złapał jej dłoń, którą swym delikatnym dotykiem ułożył na swoim kolanie.
- Tyle, że to ona powinna nam płacić. - wymamrotała pod nosem. - A prawa do Juniora? Przecież ona nie nadaje się na matkę!
- Pani Irina zrzecze się wszystkich praw do syna, spokojnie. To dobra oferta, naprawdę. - wtrąciła prawniczka, popijając wodę mineralną. - A poza tym, mam gotowe dokumenty w sprawie pana drugiego syna. Chodzi o ograniczenie praw rodzicielskich. - dokończyła po chwili, szukając w swej, jak przystało na kobietę, pełnej rzeczy teczce.
Umysł rudowłosej w ułamku sekundy wypełniły dwa uczucia - wściekłość, która pragnęła uciec na zewnątrz i eksplodować niczym wulkan, a także ból, którym zaatakował jej serce swym ostrym nożem. Wstała z miejsca, próbując zamaskować łzy, które mimowolnie wyprodukowały jej oczy. Pragnęła wykrzyczeć milion słów, lecz miała siły na tylko kilka.
- Nie spodziewałam się tego po tobie. - rzuciła w kierunku ukochanego. Nie umiała pozostać w jego towarzystwie. Nie była nawet w stanie wysłuchać jego tłumaczeń, które brzmiały niczym jednorodny bełkot. Szybkim krokiem uciekła na taras. Tam usiadła na starej, nieco zniszczonej ławeczce i zamknęła swe oczy, starając się opanować emocje. Nie była jednak w stanie. Wciąż miała w głowie tylko jedno słowo - dlaczego?

***

Noc nastała bardzo szybko, wręcz zbyt szybko. Cristiano wciąż stał pod oknem, obserwując swoją ukochaną, która siedziała w ogrodzie. Było bardzo zimno, a ona, pochłonięta przez przerost dumy, wciąż nie dawała mu wymówić choćby jedno słowo. Jedynie siedziała na swojej ławeczce, podkurczając nogi. Mężczyzna był świadomy, że popełnił błąd, ale przecież nie mógł pozwolić siedzieć tam kobiecie jego życia, która nosiła w sobie jego dziecko. W końcu nie wytrzymał. Zrobił ciepłe kakao i wyruszył do ogrodu niczym na ścięcie. Bez słowa usiadł obok niej, stawiając obok ciepły płyn. Nie zareagował nawet na wiele mówiące fuknięcie. Wziął z pobliskiego krzesła koc i okrył nim przemarznięte ciało kobiety. Następnie usiadł blisko niej, wsuwając się pod skraj materiału.
- Posiedzę z tobą. - obwieścił, odchylając głowę do tyłu, by ujrzeć wszystkie gwiazdy. Dzisiejszego dnia było ich wiele, zupełnie jak w ich ukochanym domu - Maderze.
- Spadaj. - warknęła pod nosem, biorąc kubek kakao. Gardziła w tym momencie osobą, która je zrobiła, lecz zimno dało się jej już nieźle we znaki. Ciepła ciecz była niczym opatrunek czułości, który w kilka sekund wypełnił jej wnętrze.
- Spadłem już - dla ciebie z nieba. - zażartował, starając się choć trochę rozluźnić atmosferę między nimi.
- To najbardziej aroganckie i samolubne, co powiedziałeś... - odparła chłodnym tonem, lecz jej świadomość sama sprawiła, że po chwili mimowolnie uśmiechnęła się w reakcji na słowa ukochanego.
- Shan, to było dawno temu, gdy byłaś z tym debilem i nie wiedziałem, co się dzieje. - zmienił temat. Swą głowę spuścił w geście pokory i smutku, a więc uczuć, które bezbłędnie określały go w tym momencie. 
- Co nie zmienia faktu, że chciałeś to zrobić. - mruknęła cichym tonem, wtapiając wzrok gdzieś daleko w horyzont. Kolory nocy działały niczym plaster na  jej ranne serce. Piękne, mroczne, a zarazem tak spokojne, dawały więcej nadziei niż niejeden psycholog.
- Byłem wściekły, zawiedzony. Shan, nie myślałem logicznie. Przecież nie zrobiłbym ci tego. - zarzekł się natychmiast, kładąc dłoń na sercu.
- Skąd mam to wiedzieć? Nie siedzę w twojej głowie. - wzruszyła swymi bladymi ramionami.
- Znasz mnie, jestem tym samym Cristiano, co kiedyś. Nie ufasz mi już? - rzekł prawie nieusłyszalnym głosem. Uklęknął przed obliczem swej ukochanej, a głowę położył na jej kolanach. Były tak gorące, opiekuńcze; mógłby spędzić na nich całe życie. Chociaż wtedy byłby pewien, że już zawsze będzie mu dane pozostać blisko niej.
- Powinnam to zrobić już dawno temu. - westchnęła, swój wzrok kierując na ukochanego. Widziała jego smutek, ten beznamiętny, pełny pokory wyraz twarzy.
- O czym ty znowu mówisz? Mamy mieć dziecko, ty nie możesz mnie znów zostawić i tak sobie...
- Cristiano, spokojnie. - przerwała mu natychmiast, gdy tylko zobaczyła przerażenie w jego czekoladowych oczach. - Już dawno temu powinnam wpisać cię w urzędzie jako ojca Xaviera. Jesteś nim każdego dnia, więc oficjalnie także powinieneś nim być. To twój syn, tylko twój. - wyjaśniła cichym, spokojnym głosem, widząc coraz większy uśmiech na twarzy przystojnego Portugalczyka.
- Czyli będzie od teraz nosił moje nazwisko? - zapytał nagle, chwytając delikatnie dłoń kobiety. Spojrzał na nią wzrokiem pełnym nadziei, a po chwili cieszył się już niczym wariat. Jedno skinienie głowy pięknej rudowłosej wystarczyło, by rozlać morze radości w jego sercu. Tak niewiele, a zarazem tak dużo.
- Oczywiście musisz go zapytać i przekonać do tego pomysłu. Jest już duży, ma prawo decydować o takich rzeczach. - dodała po chwili, uśmiechając się do swego przyszłego męża.
- Jesteście cudowni, kocham was! - roześmiał się w głos, z prędkością niemalże światła docierając do drzwi. - A poza tym musimy to uczcić. - oznajmił jeszcze, by następnie zniknąć za kawałkiem szklanej tafli.
- Cristiano! - krzyknęła, nakazując mu powrót na taras. Gdy jego opalona twarz pojawiła się na zewnątrz, dodała już ciszej - Jestem w ciąży, nie mogę pić. Oby pamiętasz?
Odpowiedział jej swym charakterystycznym, pełnym uroku uśmiechem, który topił zło tego świata w ułamku sekundy.
- Dlatego dostaniesz najlepszy koktajl owocowy na świecie. - obwieścił dumnie i zniknął w ciepłym pomieszczeniu.

***

Poranek, jak to zazwyczaj bywa po nocy al'a świętowanie, nadszedł w przerażającym tempie. Wyrwał wszystkich domowników z ich słodkiego letargu i nakazał powrót do smutnej rzeczywistości. Xavier właśnie kończył zdanie z matematyki, siedząc obok zajętego rysowaniem w jajecznicy Juniora i czytającego gazetę Cristiano. Czekał go kolejny dzień w nowej szkole, a do tego u boku pięknej dziewczyny, co niewątpliwie było powodem uśmiechu na jego jasnej twarzy. Shanti za to bardzo różniła się od swej spokojnej rodziny. To bowiem właśnie ona miała nakazane wyprawić ich wszystkich z domu. Biegała od kuchenki do kuchenki, wciąż dodając swym mężczyznom nowych porcji jadła. Byli oni typowymi facetami, którzy chyba jedynie dzięki łaskawości natury i zamiłowaniu do sportu nie posiadali brzucha do samej ziemi.
- A to deserku nie będzie? - wypalił nagle najstarszy z nich, z gracją angielskiej królowej popijając kawkę.
- Ależ oczywiście, że będzie! - warknęła w jego kierunku. Z miski pełnej owoców wzięła banana, którego wrzuciła do jego owsianki, niemalże wylewając całe mleko na stół. - Smacznego, panie hrabio. - dodała pod nosem, wracając do smażenia naleśników.
- Boże, od razu jaka awantura. Już nawet o kawałek ciasta poprosić nie można. - przewrócił swymi brązowymi oczami, odstawiając jedzenie na bok. Ochota na nie, dziwnym trafem, przeszła mu w ułamku sekundy.
- Mamo, rozumiem twoje rozgoryczenie. - wtrącił Xavier, przybierając minę najsłodszego dziecka świata. - A tego banana, co dałaś tatcie to ja chętnie, tylko w czekoladzie i smażonego. - dokończył, owego banana wyjmując z owsianki mężczyzny i unoszą w powietrze, by kobieta go odebrała.
- Wiecie co? Jak chcecie obsługę na poziomie 3 gwiazdek Michelin, to od jutra zacznę wystawiać wam rachunki. - odparła, nawet nie mając w zamiarze odebranie od syna owego owocu. Zdjęła fartuch i dumnym krokiem opuściła pomieszczenie. Uznała, iż jej ukochanym facetom przyda się mała lekcja pokory, więc postanowiła wyjąć listy ze skrzynki. Gdy opuściła dom, jej twarz natychmiast powitał ciepły wiaterek i śpiew ptaków. Powitał ją także widok dość nietypowy. Pod ich domem stało bowiem czarne, dość drogie auto. W pierwszej chwili uznała, iż musi być to jakiś gość Cristiano. Gdy jednak podeszła bliżej, samochód ruszył z piskiem opon, napełniając jej serce przerażeniem. Takie widoki znała z filmów akcji, lecz życie z filmem ma niewiele wspólnego. Co więc miała znaczyć owa scena? 

__________________________________________________

Czekają nas jeszcze 2 rozdziały na tym blogu. Co potem? http://giveyouallofme.blogspot.com/ , możliwa kontynuacja za jakiś czas i coś, co nie ma związku z piłkarzami i w sumie z żadnym żyjącym człowiekiem. O czym? Trochę kryminału, trochę romansu... i cokolwiek mi wpadnie do głowy :D
Za wszelkie błędy tutaj przepraszam, ale 3 fizyki dziennie i zapominam własnego imienia. Oby do wakacji! ;d
Pozdrawiam xo

12 komentarzy:

  1. Ale wszystko się idealnie układa. Jakoś tak zbyt idealnie... Zwłaszcza niepokoi mnie ta fura, co pod koniec przyczaiła się pod ich domem! Któż to?
    Już się bałam, że kiedy Shanti dowiedziała się o zamiarach odebrania jej praw rozdzieclkich, to będzie znowu małe piekiełko i pokłócą się ze sobą. Ale teraz sytuacja wygląda inaczej. Nosi pod sercem dzieciątko Crisa i podjęła dobrą decyzję. To był błąd z przeszłości i Ronaldo na pewno tego żałował.
    Jak ja przeżyję jak zakończysz to opowiadanie? :( Tak lubię bohaterów i całą fabułę. Umrę chyba z rozpaczy :(
    Ale pomimo tego, uwielbiam jak tak szybko dodajesz rozdziały.Bo ja nie z tych co lubią czekać na to co lubią :P
    Pozdro!
    P.S. U mnie też nówka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Osz Ty, osz Ty!!!
    Jak mogłaś zakończyć w takim momencie? To jest wprost nie do zniesienia. I jeszcze napisałaś, że zostały... TYLKO 2 ROZDZIAŁY?! :(
    No to teraz mnie zasmuciłaś.
    Ale cóż...
    Ogólnie: Jak prawniczka przyszła, myślałam, że umrę, jak powiedziała na temat ograniczeń praw rodzicielskich. Dosłownie zawiesiłam się na tym momencie i poczułam, jak zbladłam na twarzy. Kompletnie o tym zapomniałam! Ale całe szczęście wszystko wyszło na dobre.
    Już się nie mogę doczekać następnej części.
    I oczywiście masz już gwarantowaną czytelniczkę, bo będę śledzić wszystkie opowiadania, które opublikujesz. Tak, będę Twoją prześladowczynią :3 Boisz się? Powinnaś, bo... Jak możesz zakończyć w takim fragmencie! Tak, wracamy do punktu wyjścia.
    I chciałabym Ciebie również poprosić, abyś informowała mnie również na temat innych swoich blogów, które prowadzisz. Nie mam za bardzo za dnia czasu, aby co chwilę sprawdzać nowości, dlatego wszelkie informację notuję sobie na mailu, który mam cały czas otwarty. :)
    Dobra, wracam do swej pracy.
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    Aleksji

    stanzaczytany@gmail.com
    http://facebook.com/StanZaczytany

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawdziwa z nich rodzinka.pl hehe Akcja z bananem i hrabia wygrywa! Tak Shanti musi zacząć strajkować i niech faceci trochę czasu spędzą w kuchni no może małemu Juniorkowi to możemy podarować :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie,takimi scenami nie wolno kończyć :)
    Chcesz mnie doprowadzić do śmierci z powodu zbyt intensywnego zastanawiania się ? xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaka słodka rodzinka! <3
    Zdecydowanie mieć takiego Cristiano... ah :3 Albo Sergio! Jeszcze lepiej! :3

    Pozdrawiam! :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję wraz Julką za komentarz na naszym blogu! :*
    Jejku, nikt tak jak Ty nie potrafisz urzec mnie swoim pisaniem, odpływam, czytając te cudowne rozdziały! ^^
    Są tacy uroczy, zazdroszczę Shanti, tyle między nimi miłości, tyle ciepełka... *.* Obrażam się jednak, bo po pierwsze: ponieważ pozostawiłaś mnie pełną napięcia, nie wiem co miała oznaczać owa scena, ale obawiam się, że wyniknie z niej coś nieprzyjemnego :(
    A po drugie, dlatego, że powoli kończysz to opowiadanie... Nie rób tego, błagam!
    P.S współczuję Ci tej fizyki, masz ją rozszerzoną, prawda? Ja tam jestem humanistką i przedmioty ścisłe sprawiają mi tortury... :D
    Czekam z niecierpliwością na siódemkę!:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja na miejscu Shanti schowała się w łóżku i nie rozmawiała z Crisem przez co najmniej kilka dni. Pomyślałby trochę.
    Słodka rodzinka, która się powiększy. Oooo, tak słodko :P Wolę Myszkę Miki, bo tam chyba nie było takich psychicznych zwierząt :P
    Już tylko dwa zostały? No dobrze :/
    Pozdrawiam :*
    Zapraszam na 23 i 24 rozdział http://amor-a-largo.blogspot.com/ <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam w Twoich rozdziałach to, że zawsze są jakieś zwroty akcji. Przez cukierkowe rodzinne chwile, po awantury wyższej rangi. ;)
    Jak zwykle zostawiasz mnie w niepewności i zaintrygowana muszę czekać do kolejnego odcinka, o co chodzi z tym samochodem.

    2 rozdziały do końca? To zdecydowanie zbyt szybko się kończy. Pamiętam, jakbym wczoraj czytała pierwszy odcinek, a tu, który? 26? Wow. Ten czas zdecydowanie za szybko ucieka.
    Pociesza mnie jedynie fakt, że nie znikasz na zawsze i będziesz mnie karmić kolejnymi genialnymi historiami. :3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszę się, że wszystko zaczyna się powoli układać :) Mam nadzieję , że już nic nie popsuje tej miłej atmosfery rodzinnej. Myślę, że Irina odpuści sobie z tymi warunkami rozwodowymi .W każdym bądź razie liczę na to :) No i przede wszystkim : JAK TO TYLKO 2 ODCINKI DO KOŃCA ?!

    http://moje-serce-nalezydociebie.blogspot.com/2014/05/rozdzia-15.html -zapraszam do siebie zachęcam do pozostawienia komentarza :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Niby wszystko pięknie, cudnie i fajnie, ale - nie powiem - ten samochód z końcówki rozdziału mnie bardzo zaintrygował. Nie wiem kto to może być. Chcę się tego dowiedzieć, jak najszybciej! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. zapraszam Cię kochana na pierwszy rozdział do nas:*
    http://durante-la-vida.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. świetny rozdział, jak zwykle zresztą *-*
    najbardziej, to mnie chyba Xavi tym swoim tekstem rozwalił, kiedy zawiadamiał ojca, że przyszła prawniczka XD super ten dzieciak jest :D
    Ronaldo oczywiście wczuwa się w rolę idealnego tatusia, jednak jak on ma takie dylematy w pierwszym miesiącu ciąży Shanti to co będzie dalej? już sie boje :D
    ogólnie bardzo cieszę się, że im się układa. rozwód z Shayk, te sprawy. tylko ostatnia scena mnie trochę zaniepokoiła. co to ma znaczyć, hm? no nic, przekonamy się niedługo :D
    do kolejnego <3 szkoda, że to opowiadanie już się kończy, serio. to jedno z najlepszych jeśli chodzi o te z Ronaldo :D

    OdpowiedzUsuń