Cichy szmer niezmiennie od ponad godziny torturował jej wyczulone zmysły. Na drewnianym, starym zegarze widniała godzina 3:00, lecz ona nie zmrużyła oka przez choćby minutę. Spoglądała wciąż w jeden punkt, jakby chcąc zatopić w nim swoją świadomość. Owym punktem był księżyc. Od dawna nie widziała tak pięknej pełni, dodatkowo przystrojonej przez bezchmurne niebo. Takich nie spotykano w Paryżu, gdzie mieszkała przez większą część swego życia. Dopiero w Madrycie doceniła piękno nocy, jej wyjątkowy charakter napawający mieszanką niespotykanych, czasami zupełnie skrajnych przeżyć. I może było to wywołane stresem, a może było początkiem choroby psychicznej, lecz zielonooka wcale nie pragnęła snu. Miała ogromną ochotę wybiec z domu, tańczyć w świetle swego przyjaciela, przy rytmach ulubionej muzyki. Chciała biegać po mieście, po prostu cieszyć się chwilą, być niczym wolną niczym nieograniczany, niekontrolowany przez nikogo orzeł. Kobieta uznała w mgnieniu sekundy, że musi podejść bliżej swego wiernego kompana. Niczym zahipnotyzowana wstała ze swego ogromnego łoża, zmierzając wolnym krokiem ku sporych rozmiarów oknu. Było ono dość nietypowe, półokrągłe. Całe mieszkanie, w którym przebywała było właśnie takie. Stare, przez niektórych nazywane babcinym, lecz dla kobiety miało ono nietypowy wymiar - posiadało swoją duszę. Dwudziestoośmiolatka zasiadła na parapecie, delikatnie opierając głowę o szkło. Teraz dokładnie widziała obraz za oknem. Mogła odnaleźć na nim nieliczne samochody, poniekąd zapalone światła, ale przede wszystkim jego - cudowny, tak wyrazisty księżyc. Rzeczywistość jednak musiała popsuć jej tą niemalże utopię. W sypialni rozległ się dźwięk telefonu, który ani myślał ucichnąć. Przeczekanie, odrzucanie połączeń, nawet próba wyłączenia aparatu nie dała swego efektu. Musiała odebrać, los nie pozostawił jej wyboru.
- O co chodzi? - zapytała głośnym, nawet nie starającym się maskować irytacji, głosem.
- To ja, chciałem ci powiedzieć coś bardzo ważnego. Wiem, że jesteś u mojej mamy, ale bałem się przyjechać, bo..
- Cristiano, jesteś pijany? - przerwała mu momentalnie.
- Nie jestem pijany, gwiazdeczko. - przysiągł natychmiast. - Możesz mnie wysłuchać?
- Cały czas cię słucham, choć chyba powinnam przestać dawno temu. - westchnęła nieznacznie, wracając do swej satynowej pościeli. Wsunęła się pod nią, chcąc poczuć ciepło. Ciepło, które przecież tak niedawno dawał jej jeszcze Cristiano.
- Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie. Nie powinienem być takim kretynem, wiem. - wyszeptał do słuchawki swym łamliwym, słabym głosem. - Shanti, od teraz będzie zupełnie inaczej, przysięgam. Mogę bawić się nawet w te bzdury od psychologa, jeśli tylko będziesz szczęśliwa. Nie będę już nalegał, będę cię całował, przytulał, będziemy rodziną idealną, postaram się.
- Nie widzisz pewnej prawidłowości? Mówisz tak zawsze, a potem i tak wszystko psujesz swoim zachowaniem. Cristiano, nie wiem czy jestem w stanie ci zaufać kolejny raz, wybacz mi. - mówiła ze łzami, które wolnym strumieniem spływały po jej twarzy.
- Czyli to koniec?
- Muszę to wszystko przemyśleć. Daj mi trochę czasu, kochanie. - poprosiła, podkurczając swe nogi. Była coraz bliższa kompletnego załamania. Nie było jej łatwo słyszeć ten cudowny głos i być tak zimną. Kochała go, nigdy nie przestała choć na chwilę, lecz nie mogła postąpić inaczej, po prostu nie potrafiła.
- Dam ile będzie trzeba, kocham cię nad życie. Shanti, mogę cię prosić o jedno? - poprosił nieśmiało. Jej milczenie uznał za akceptację, więc dodał po chwili kolejne słowa, tym razem jeszcze bardziej ciche, pokutne. - Shan, jutro Junior w szkole ma dzień matki i wszystkie dzieci przyjdą ze swoimi, ale on nie ma matki, więc będzie mu tak bardzo przykro i pomyślałem.. pójdziesz z nim? Wiem, że to strasznie dużo, ale mały nie jest niczemu winny. Będzie mówił wierszyk, uczył się tak długo. Nie chcę, żeby teraz był smutny. Mnie możesz nienawidzić, ale on jest niewinny, proszę, Shan..
- I myślisz, że będzie chciał ze mną iść? - zapytała ze sporymi wątpliwościami.
- Bardzo cię lubi, sam mnie o to prosił. Shan, to tylko mały chłopiec, błagam..
- Będę o 7:30. - przysięgła natychmiast. - Cristiano, muszę już kończyć, przepraszam. Idź spać, dobrze ci to zrobi. - dodała już ciszej.
- Dobranoc, kocham cię, moja gwiazdeczko.
- Dobranoc, Cristiano, dobranoc. - wyszeptała do słuchawki telefonu. Wyłączone urządzenie położyła na szafce nocnej i znów spojrzała na swój księżyc. Już nie lśnił tym samym blaskiem. Zupełnie jak jej serce pokryły go gęste chmury. Chmury, które w jej przypadku były czystym smutkiem.
***
Głośne pukanie do drzwi rozległo się w posiadłości znanego piłkarza. Otworzył swe zaspane oczy i ujrzał widok, który zmroził mu krew w żyłach. Była dokładnie 7:00. Zaspał. Szybko założył na siebie szlafrok i biegiem udał się otworzyć, jak przypuszczał, ukochanej. W drzwiach czekała na niego jednak zupełnie inna osoba. Osoba, która swym szyderczym śmiechem zabiła dzień mężczyzny na dobre, zanim tak naprawdę on się zaczął.
- Aż tak cieszysz się na mój widok, że od razu postanowiłeś wyskoczyć z ubrań? - zapytała z ironią w swym wyjątkowo szorstkim głosie. Zanim brunet zdarzył choćby pomyśleć o zamknięciu drzwi, ona już była w środku. Rozsiadła się na salonowej kanapie, swe nogi zarzucając na przeciwległy stolik. Do ręki wzięła pierwsze z brzegu czasopismo i jak gdyby nigdy nic poczęła przeglądać jego zawartość.
- Żarty sobie robisz? - rzucił wściekły mężczyzna, stojąc już nad postacią zgrabnej modelki.
- Żarty? Ależ Cristiano, ja tylko odbieram moją własność. Ubierz szczeniaka i wyjeżdżam na wieś. Za kilka dni ci go oddam. - odparła, nawet nie odrywając wzroku od gazety.
- Nie masz do niego żadnych praw, zapomnij, kurwa! - uniósł się, zabierając Rosjance przedmiot. - A teraz bierz swoje dupsko i wypierdalaj z mojego życia! - dodał, wskazując kobiecie sporych rozmiarów drzwi.
- Nie denerwuj się tak kochanie, bo zmarszczek dostaniesz. - prychnęła śmiechem, ze stoickim spokojem podkładając sobie pod głowę wygodną poduszkę. - Adoptowałam go, więc mam do niego pełne prawo, co zresztą poparł sąd. - ze swej czerwonej torby wyjęła rzeczony dokument, którym rzuciła w jeszcze męża.
Cristiano nie potrafił pohamować złości. Jego zmysły były wielkim siedliskiem zmartwień. Pragnął krzyczeć, wyrzucić Irinę ze swego domu. Pragnął naprawdę wiele, lecz nie potrafił zrobić nic. Stał w miejscu niczym słup, czytając coraz to kolejne stwierdzenia organów sprawiedliwości. Nakazali mu oddawać synka, jego kochanego synka, obcej osobie i to na wszystkie weekendy.
- Przecież ty go nigdy nawet nie lubiłaś, Irina. Po co ci to wszystko? - zapytał, nie ukrywając swego żalu.
- Bo jestem jego matką w świetle prawa i uświadomiłam sobie, że jest mi jednak bardzo bliski. - stwierdziła z uśmiechem na ustach.
- I dlatego nazywasz go szczeniakiem? - pokręcił głową, z coraz większym przerażeniem podchodząc do całej sytuacji. Był pewien, że Junior jest elementem kolejnego planu kobiety, nawet nie przewidywał istnienia innej opcji.
- Cristiano, co ona tutaj robi? - w domu rozległ się głos pięknej rudowłosej. Nie ukrywała ona swego zdziwienia. Stanęła blisko mężczyzny, spoglądając w kierunku roześmianej Iriny, prawie nagiego partnera i próbując ułożyć sobie to wszystko w logiczną całość.
- Shantuś, to nie moja wina, naprawdę! - natychmiast począł tłumaczyć się piłkarz.
- Spokojnie, nawet bym tego twojego Adonisa kijem nie tknęła. - prychnęła wyrachowana Rosjanka. - Przyszłam po mojego małego syneczka. - dokończyła z wyrazem dumy na swych silikonowych ustach.
- A wyjdziesz w towarzystwie policji. Nawet nie mam ochoty na jej gierki, przepraszam, Cristiano. - westchnęła nieznaczne, biorąc do ręki telefon ze swej małej torebki. Już wybrała numer służb porządkowych, lecz głos Iriny zatrzymał jej działanie.
- Naprawdę myślisz, że wygrasz?! - oburzyła się nie na żarty, wstając ze swego dotychczas skrzętnie okupowanego miejsca.
- Irina, ja w nic z tobą nie gram. - odpowiedziała jej, dotykając delikatnie dłoni Cristiano. - My go kochamy, a ty nie chcesz mieć dzieci. Jeśli masz uczucia to daj nam spokój, Irina.. - prosiła prawie szeptem.
- Może kiedyś miałam uczucia, ale wiesz co się stało? Poznałam jego. Zapracował sobie na to wszystko, uwierz mi. - rzuciła na odchodne, idąc w kierunku wyjścia. Zatrzasnęła drzwi i po prostu zniknęła. Tak szybko jak się pojawiła i w identycznych, emocjonalnych okolicznościach.
Dwójka pozostała sam na sam. Ich oczy przez chwilę spotkały się, lecz szybko skupiły na innych punktach. Dziewczyna nie zamierzała ukrywać złości na partnera, miała do tego pełne prawo. Coś jednak zmieniło jej nastawienie. Coś, a gruncie rzeczy ktoś. Mały chłopiec wbiegł do salonu i momentalnie rzucił się w ramiona swego tatusia. Miał na sobie piżamę w samochodziki, w ręku trzymał misia. Był taki uroczy, tak piękny, lecz jego urok psuły łzy, które spływały po małym policzku.
- Tatusiu, ja chcę, żeby Shanti była moją mamą. Tatusiu, nie oddawaj mnie nikomu, proszę, tatusiu.. - mówił rozżalonym głosikiem, otulając swymi małymi rączkami szyję ojca.
- Cristianku, nikomu cię nie oddamy, jak możesz tak myśleć? - zapytała go dziewczyna, klękając obok. Jej oczy również były pełne łez. Nie wytrzymała, nie była w stanie.
- Bo ty z nami nie mieszkasz i tata w nocy płakał.. - wyjaśnił przedszkolak, swym smutnym wzrokiem spoglądając w oczy wymarzonej mamusi.
- Synku, ale to, że się kłócimy nic nie zmieni. Shanti też bardzo cię kocha i zawsze będzie. Właśnie dlatego dziś po ciebie przyjechała, wiesz? - wtrącił ojciec chłopca, delikatnie ocierając łzy z jego twarzy.
- Naprawdę? - małemu momentalnie zaświeciły się oczka.
- Naprawdę. - potwierdziła, po chwili czując już gorące dłonie młodego Cristiano na swej szyi.
- A teraz idź szybciutko się ubrać, umyć zęby i za 20 minut jedziecie do przedszkola, mój mały artysto. - rozkazał piłkarz, uśmiechając się po raz pierwszy tego dnia.
Chłopiec posłuchał. Skinął głową i niczym pojazd formuły 1 pognał do swego pokoju. Był szczęśliwy, bardzo szczęśliwy. Mężczyzna w przeciwieństwie do niego szybko stracił humor, spoglądając w kierunku swej oziębłej ukochanej. Pragnął podejść bliżej niej, zapytać o cokolwiek, lecz brak odwagi paraliżował każdy z jego zmysłów. Zmienił się. Teraz był tego pewien. Kiedyś zapewne siłą pocałowałby jej piękne usta, a teraz? Cóż zrobił w tym momencie? Bezwładnie opadł na salonową kanapę, wzrokiem błądząc gdzieś po powierzchni podłogi. Był przerażony. Dorosły, prawie trzydziestoletni mężczyzna przeraził się małej, drobnej dziewczyny. Nie umiał nawet spojrzeć w jej kierunku. Ból do reszty zablokował jego świadomość, czyniąc z piłkarza swego wiernego niewolnika. Nagle jednak poczuł zimne dłonie na swym karku. Gładziły go one z ogromną czułością, jakby chcąc rzucić w ten sposób ogromny urok.
- Cristiano, mogę cię o coś poprosić? - usłyszał jej cichy głos, którego dźwięk wprawiał jego ciało w cudowny stan ekstazy.
- Przecież wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko, gwiazdeczko. - odparł, nawet nie dając sobie czasu na namysł. Nie musiał, był pewien.
Uśmiechnęła się w reakcji na jego słowa. Zasiadła obok niego, delikatnie kładąc swą dłoń na jego kolanie.
- Mogłabym wziąć chłopców na noc do twojej mamy? - zapytała w końcu, oczekując w pokorze słów ukochanego.
- Do mojej mamy? - nie ukrywał zaskoczenia, a w gruncie rzeczy smutku. Spodziewał się zgoła czegoś innego, bliższego formie powrotu dziewczyny, a nie jej odejścia w dodatku z dziećmi. - No jeśli chcesz to możesz, przecież wiesz o tym. - wzruszył ramionami, starając się o uśmiech, lecz z efektem co najmniej miernym.
- To świetnie, bo chciałam z nimi spędzić trochę czasu i w ogóle. Zamówimy sobie pizzę, zrobimy jakieś fajne koktajle i będziemy oglądać dobre filmy. Wiesz, taki dzień matki z synami. - zaśmiała się cicho.
Jej śmiech działał na mężczyznę lekko mówiąc depresyjnie. Wstał on z miejsca, wolnym krokiem podszedł do ogromnego okna, w które spojrzał z zaangażowaniem. Dłońmi oparł się o parapet, a wzrok, ten czekoladowy wzrok, wlepił w wesołe psy, które biegały dookoła basenu. Pragnął znaleźć się w ich świecie. Biegać wesoło cały dzień, nie posiadać żadnych zmartwień..
- Czemu jesteś smutny? - do świata żywych znów przywołała go Shanti. Stanęła blisko niego, oczy skupiając na tym samym widoku.
- A z czego miałbym się cieszyć? - rzucił z przekąsem. Był już tak bardzo zmęczony tym wszystkim.
- Przestań chociaż oskarżać mnie o wszystko. To twoje zachowanie doprowadziło nas do tego wszystkiego, nie zapominaj. - mruknęła pod nosem, obracając się w kierunku głośnych kroków, które właśnie dobiegły z oddali. Był to oczywiście Juniorek. Miał na sobie mały garnitur i tak pięknie ułożone włoski.
- Jesteśmy spóźnieni! - krzyczał już na wstępie, kręcąc się w miejscu niczym mała wyścigówka.
- Chodźmy, mój ty aktorze. - powitała go szerokim uśmiechem. Złapała delikatnie dłoń chłopca i szybkim krokiem ruszyła w kierunku drzwi. - Wrócimy wieczorem po Xaviera. - dodała jeszcze, posyłając swemu ukochanemu niezbyt urokliwe spojrzenie. Następnie zniknęła. Zatrzasnęła za sobą ciężki przedmiot, a Cristiano zostawiła samego. Samego i przerażonego. Dopiero teraz, w momencie, gdy ujrzał, co zrobił, naprawdę zaczął żałować swego zachowania. Pragnął idealnej rodziny, lecz los zostawił go z niczym. Mężczyzna podszedł do okna. Swoje przesiąknięte goryczą tęczówki skupił na odchodzącej Shanti z Juniorkiem u boku. Oni zachowywali się niczym jego upragniona rodzina, lecz coś tu się nie zgadzało. Właśnie, w tej wizji nie było już jego. Smutek niczym choroba zakaźna zapanował nad jego umysłem, zmuszając jego oczy do płaczu. Kiedyś zapewne uznałby to za swoją porażkę, teraz było mu już wszystko jedno. Osunął się wzdłuż ściany, twarz chowając w dłonie.
- Ja was kocham.. - wyszeptał sam do siebie słabym głosem. Miał ochotę po prostu stracić świadomość. Stracić świadomość i nie pamiętać o istnieniu uczucia, jakim jest ból.
Mam nadzieję,że Cris nie zrobi znowu czegoś głupiego...
OdpowiedzUsuńOn musi walczyć o swoją rodzinę,musi się podnieść z tego bagna.
Przeczytałam wczoraj całe twoje opowiadania i jestem pod wrażeniem , głębokim wrażeniem !!! Niezły temat na opowiadanie :) Shanti to wspaniała kobieta która wiele przeszła i wiele wycierpiała aby przeżyć i aby wychować swoje dziecko kiedy tak naprawdę jeszcze sama była dzieckiem i sama potrzebowała rodzicielskiej miłości co niestety nie było jej dane.
OdpowiedzUsuńWidać że Cristiano to dobry czlowiek i chce jak najlepiej dla swojej rodziny ale ma problemy na tle psychicznym i nie da się tego ukryć. Mam nadzieję że Shanti jednak wróci do domu bo przecież bardzo go kocha :) A Cris wróci do pana doktora i będzie chciał żeby mu pomógł wyjść z tego.:)
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na nowość jeśli też możesz to powiadom mnie http://takeabreath.blog.onet.pl/ na tym blogu też jest pierwszy rozdział mojego opowiadania na które serdecznie zapraszam .
Buziaki Safira
No to ja powiem tak:
OdpowiedzUsuń1. Zachowanie Iriny jest poniżej krytyki! Jak można posługiwać się małm chłopcem, żeby zemścić się na facecie?! Brrrr... Nie znoszę jej!
2. Zachowanie Cristiano też do najmądrzejszych nie należy. W poprzednim rozdziale zachował się jak totalny dupek i musi teraz ponieść tego konsekwencje. To on nawalił na całej linii, a teraz robi z siebie ofiarę.
3. Zachowanie Shanti jest całkowicie zrozumiałe. Nie dziwie się, że boi się mu zaufać po czymś takim. Oj ciężko, bardzo ciężko będzie mu odbudować zaufanie.
4. Cudo, cudo, cudo as always! :)
Całuję mocno i zazdroszczę weny, bo ja od trzech dni robię przymiarkę do nowego rozdziału i po prostu nic mi nie idzie :P
Jak Irina pozyskała te dokumenty od sądu ?! Nikt prze zdrowych zmysłach nie dałby jej dziecka .Musiała je sfałszować, innej opcji nie ma .
OdpowiedzUsuńMartwię się o Cristiano bo on sobie chyba zrobi coś złęgo po raz kolejny, ale tym razem z miłości .Dlaczego Shanti nie dostrzega, że Cris kocha ją całym sercem i cierpi kiedy jej nie ma ?Czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam .
Zapraszam do siebie i zachęcam do pozostawienia komentarza .
http://moje-serce-nalezydociebie.blogspot.com/
Wyczuwam, że Cris zrobić coś bardzo, bardzo głupiego! Oby nie to!
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej!
zapraszam na strefę :)
OdpowiedzUsuńCris, debilu nie rób niczego głupiego! Shanti z Juniorkiem *_____*
OdpowiedzUsuńCzekam na nn! :)
http://lose-myself-tonight.blogspot.com/ zapraszam na nowy :*
Widzę, że nike tylko ja mam wrażenie, że Cristiano zrobi coś głupiego, coś czego później będzie żałował! Shanti nie lepsza, nawet nie potrafi dostrzec tego, że piłkarz darzy ją uczuciem i że to po części przez nią jest taki.. hm, załamany.
OdpowiedzUsuńIntrygująco się zrobiło, więc czekam na next! :)